Właśnie obejrzałam ostatni odcinek "Arrow" i tak trochę smutno mi się zrobiło. Mimo, że ten serial miał wzloty i upadki, miał swoje dobre i złe strony i miał dobre i złe sezony, to jednak mam do niego duży sentyment. "Arrow" był pierwszym serialem superbohaterskim jaki zaczęłam oglądać, jeszcze zza czasów kiedy nie miałam swojego pokoju i oglądałam nałogowo telewizję. W zasadzie jestem z nim od początku, od pierwszego sezonu, bo jak dobrze pamiętam pierwszy sezon oglądałam w telewizji, bo tam zaczęli go puszczać i gdy go reklamowano, to mnie zainteresował, a niedługo potem dowiedziałam się o drugim sezonie, że będzie miał swoją premierę, i jeszcze wtedy miałam nadzieje, że będzie on w telewizji. Ale gdy okazało się że w telewizji go nie puszczą, przeniosłam się na internet i to były pierwsze kroki porzucania telewizji. Tak więc przez osiem lat obserwowałam przygody zielonego łucznika. Niektóre rzeczy i postacie mnie wkurzały, niektóre sezony bardzo mi się podobały, do niektórych miałam mieszane uczucia, niektóre zaczynały się dobrze, zaś kończyły słabo, a niektóre kompletnie mi się nie podobały. Pewne rzeczy ja bym zrobiła inaczej, w inną stronę poprowadziła bym niektóre wątki fabularne, ale mimo iż ma prawdopodobnie trochę więcej wad, niż zalet, choć w sumie nie jestem tego pewna, bo bym musiała obejrzeć od nowa wszystkie sezony, to jednak będę go dobrze wspominać. Kiedyś obejrzę go od początku, przypomnę sobie te czasy jego świetności oraz jego złe strony i jak dobrze pójdzie, napiszę elaborat w jednym z wpisów na blogu. Już widzę, jakie to może być długie 😂.
Jak dobrze się orientuje, ma być kontynuacja "Arrow", serial zatytułowany "Green Arrow And The Canaries". Trochę mam wątpliwości co do niego, ale jak będzie to zobaczę. W końcu na początku nie byłam przekonana do "The Flash", a teraz go oglądam.
Tytuł "Wiedźmin" to duma dla Polaków, patrząc na Sagę i na grą, więc gdy rozniosły się pierwsze wieści o tym, że Netfix chce zrobić serial o tym tytule, to zrobiło się dosyć głośno o tym. Moją pierwszą reakcją było lekkie zdziwienie, że taka platforma chcę zrobić taki serial, a druga moja reakcja, to po prostu się ucieszyłam, bo uważałam, że to bardzo dobry materiał na serial, tym bardziej, że Netflix prawdopodobnie miałby wystarczający budżet, żeby go dobrze zrobić.
Gdy pojawiły się pierwsi kandydaci do obsady, powoli rozpętywała się burza wśród niektórych, a na dobre się rozpętała, gdy obsada była już finalnie wybrana. Ludziom nie podpasowały aktorki, które miały zagrać Yennefer i Triss. Potem przeszkadzało im to, że na planie zdjęciowym są między innymi osoby czarnoskóre, bo przecież w tamtych czasach nie było czarnoskórych w Słowiańskiej społeczności. Jednak chyba najczęściej spotykałam się z porównaniami i nawiązaniami do gier, czy powstałej polskiej produkcji. Niestety ja też na chwilę wpadłam w tą pułapkę i faktycznie początkowo przeszkadzało mi to, że Triss i Yennefer nie będą podobne do tych z gier. Jednak szybko ogarnęłam się i zasadziłam se kopa w tyłek. Zawsze uważam, nie ważne jaka produkcja, że gra to gra, serial to serial, a film to film, to są kompletnie inne ODDZIELNE rzeczy, zrobione na podstawie tej samej historii. Tak więc puknęłam się w głowę, przypomniałam samej sobie , że "hej, gra a serial Netflixa, to będą kompletnie różne rzeczy". Równocześnie z tym problemem, miałam jeszcze drugi, który dotyczył aktora mającego wcielić się w tytułowego Wiedźmina. Miałam delikatne uprzedzenia co do Henry'ego Cavilla, bo lekko mówiąc nie przepadam ze jego rolą Supermana. No nie lubię tego superbohatera, nic na to nie poradzę. Na szczęście porzuciłam to myślenia i przestałam patrzeć przez pryzmat roli granej przez aktora.
Zaś po obejrzeniu najpierw Teaseru, potem finalnego Traileru zrobiła mi się taka ochota, żeby w końcu móc obejrzeć ten serial, że parę razy oglądałam ten trailer, bo zrobił na mnie wrażenie i miałam nadzieję na dobry serial. No, o ile tego by nie spartolili. Oczywiście znalazły się te najbardziej irytujące ludzie, którzy czepiali się, że nie ma Słowiańskiej muzyki, czy we fragmentach scen walki nie ma pokazanej krwi. Najwyraźniej zapomnieli, że to TRAILER, gdzie wszystkiego nie pokarzą. Byli tacy, co przerabiali zwiastun i podkładali muzykę z gry, czyli taką, jaka teoretycznie miała być.
Gdy był dzień premiery, to omijałam wszystko, co było związane z serialem, żeby nie dowiedzieć się żadnego, nawet najmniejszego spoilera. Z obejrzeniem miałam czekać na swój "odpowiedni czas", bo byłam w trakcie pracy nad poprzednim wpisem, ale prawie wszędzie ktoś chwalił się, że ogląda, zaczął oglądać, pojawiały się pierwsze opinie, internet zaczął o tym gadać no i sama zaczęłam oglądać, bo ci wszyscy ludzie jeszcze więcej ochoty narobili. Po pierwszym odcinku byłam ZACHWYCONA! Już na początku jest świetna walka Geralta z potworem, wprawdzie nie duży urywek, bo to był początek, przed intrem, ale i tak mi się podobał. Niedługo potem Geralt musiał walczyć z pewną grupą mężczyzn (staram się nie spoilerować). I ta walka była zwyczajnie poezją. Jak ja to oglądałam pierwszy raz, to mi tchu zabrakło. Potem jak już cały odcinek obejrzałam, to powróciłam między innymi do tej sceny, żeby rozpłynąć się nad nią jeszcze raz. Wtedy też przekonałam się do Henry'ego Cavilla w tej roli, który z resztą nie chciał dublera, chciał żeby ta postać,
to był tylko on i żeby była jak najbardziej wiarygodna i sam machał mieczem, przy czym, akurat ta scena podobno była kręcona w jednym ujęciu, BEZ ŻADNYCH CIĘĆ. Tak więc ogromny szacun, świetnie to wyszło. Mówili, że serial ma być tylko na podstawie książek, i już w pierwszym odcinku to widziałam. Wprawdzie książki zaczęłam czytać dość dawno, gdzieś między pierwszą, a drugą klasą technikum i doszłam do piątej część (jeszcze trzy biedne części czekają na mnie ze dwa lata na półce), tak więc pierwsza książka, z opowiadaniami była czytana dawno, ale oglądając pierwszy odcinek miałam takie retrospekcje z tego co przeczytałam. To było fajne uczucie zobaczyć coś zekranizowanego, co się wcześniej przeczytało. Mimo, że Grealt mi zaimponował, to jednak gdzieś wydawało mi się po tym pierwszym epizodzie, że był trochę sztywny w dialogach. Może po prosu to był pierwszy raz, jak zobaczyłam wersję Netflixowego Wiedźmina, i musiałam wgłębić się w ten świat, który został stworzony.
Drugi epizod jest już trochę spokojniejszy. W pierwszym poznawaliśmy zarysy postaci Geralta i Ciri, zaś w drugim pojawia się Yennefer. Pojawia się też postać Jaskra, a jak pojawia się Jaskier, to pojawia się humor. Ogólnie spodobała mi się kreacja tej postaci. On jest takim typem, że prawie na każdym kroku, cokolwiek by nie powiedział, to prawie zawsze się zaśmiejesz. Jest trochę zrobiony na takiego troszkę typowego błazna w serialu, który łazi za głównym bohaterem, ale na szczęście tego tak mocno nie widać. Też ze strony Geralta pojawia się humor, bo na przykład jak walczy z pewnym stworem, to wymienia z nim śmieszny dialog, i tu było kompletne przeciwieństwo tego, co widziałam w pierwszym odcinku, czyli że ta postać trochę jakby sztywna była. Geralt brzmiał jakby wyszedł z takiej swojej sztywnej kreacji i pokazał, że ma w sobie jeszcze inne emocje. No i na końcu pojawia się słynna już piosenka Jaskra, "Toss A Coin To Your Witcher", którą w internecie słyszę WSZĘDZIE, bo wszędzie gdzie może, to się pojawia. No wpada do głowy, nie powiem, i nie da jej się tak szybko pozbyć. A tym bardziej, gdy powstaje metalowe wersja od Leo z Frog Leap Studios. Swoją drogą, ludzie tak oszaleli na punkcie tej piosenki, że pod dwoma wcześniejszymi coverami piosenek "Dance Monkey" od Tones And I (swoją drogą również genialny) i "It's The End Of The World As We Know It" autorstwa R.E.M ludzie wypisywali w komentarzach, żeby zrobił cover właśnie tej piosenki z "Wiedźmina". No i zrobił. Załączam poniżej.
Toss a Coin to Your Witcher (metal cover by Leo Moracchioli)
W trzecim odcinku wracamy trochę do dynamiki, przynajmniej w kontekście walki, bo Geralt zmierza się z kolejnym potworem, strzygą. I to była bardzo fajna walka, bardzo mi się podobała, że też po obejrzeniu całego odcinka ponownie sobie tą scenę odtworzyłam. Jeszcze ona przeplatała się ze scenami przemiany Yennefer, co było fajnie zrobione, bo to było takie płynne, płynne przejścia, jakieś ujęcie starcia Geralta ze strzygą, która w jakiś sposób kończy się nawiązaniem do ujęcia Yennefer, które zaraz nastąpiło. I tak na przemian. A te dwa wątki łączył krzyk. Ja w pewnym momencie miałam już dość tych krzyków i pod koniec to nawet sobie zmniejszyłam głośność. Jeszcze mam słuchawki douszne, a nie nauszne, bo oglądam na telefonie, bo mi wygodniej słyszeć na przykład angielski, po za tym mój komputer, to uhh, no, tak więc trochę ból. Ogólnie sama strzyga wyglądała przekonująco. Jest paskudna, jak na potwora przystało, więc wszystko jest na miejscu. Sprawdziłam ja strzyga wygląda w grze, no to ta w serialu Netflixa mi się bardziej podoba. Ale na przykład mój brat jak ją zobaczył, to zareagował słowami "tak wygląda strzyga?".
Nie zwalniamy tępa, bo kolejny odcinek również jest świetny. Na początku jest tak genialna scena z humorem, że ja sobie aż cofnęłam, żeby zobaczyć ją jeszcze raz. Jaskier znowu dał powód do śmiechu. Potem konwersacje jego i Geralta również dawały powód do śmiechu, ale ta pierwsza scena, po prostu wystarczyło, żeby Jaskier odezwał się w trzech słowach, by człowieka rozbawić. Poza tym myślę, że jest to dość ważny odcinek, bo Geralt narzuca na siebie Prawo niespodzianki, po tym jak pomógł niejakiemu Jeżowi, przy czym znowu miałam okazję podelektować się pięknymi scenami walki, przy których była świetna muzyka. Najpierw scena slow motion, gdy Geralt skoczył by przeciąć włócznię, czy coś takiego, strażnika, który chciał zabić Jeża, a potem to już cała sekwencja, na którą się miło patrzyło. Swój czas miała też Yennefer, która miała swoją misję do wypełnienia i początkowo to sceny z jej udziałem były wypełnione dynamiką, więc można było zobaczyć jak sobie radzi. Troszeczkę jej nie poszło, z tą jej misją, ale widać było, że się naprawdę stara.
Następny odcinek był taki luźny, lekki, z dużą dawką humoru i było pierwsze spotkanie Gralta i Yennefer. To jest chyba jeden z odcinków, w którym charakter Geralta mi się najbardziej podobał, jego ton głosu nie wydawał mi się taki sztywny, a i sarkazm z jego strony się pojawił. Też ten odcinek nie miał takiej ponurej aury, jaką ma większość odcinków. Piąty odcinek, to odcinek poszukiwań smoka. Geralt dołącza do grupy, którą zebrał Borch Trzy Kawki. Jest on również bardziej spokojny i dopiero na końcu walczą w obronie, pewnej rzeczy z tymi złymi. Gdzieś w międzyczasie Geralt kłóci się z Yennefer o jej marzeniu zostaniu matką (bo nie może ją być) i o jego dziecko z Prawa Niespodzianki, dlatego w następnym odcinku widzimy białowłosego w Cintrze, by spełnić swój obowiązek. Królowa Calanthe chce go oszukać, w końcu Cintra zostaje zaatakowana, a Geralt wyrusza w poszukiwaniu Ciri. Przy siódmym odcinku można było mieć wrażenie, ze delikatnie powiewa nudą. Mam wrażenie iż był takim organizacyjnym odcinkiem, żeby poskładać pewne informacje, żeby bez bałaganu wejść w odcinek ósmy. Po prostu było tam dużo wydarzeń, w różnych liniach czasowych i jakby nie zrobili takiego odcinka, to można by było pogubić się jeszcze bardziej. Zaś ósmy odcinek to głównie Bitwa o Sodden, a drugim, takim drugoplanowym aspektem jest dążenie do tego, by Geralt spotkał się ze swoim przeznaczeniem. Widzimy małymi urywkami jego drogę, gdzie najpierw walczy z potworami i zostaje ranny, a potem próbuje mu pomóc pewien mężczyzna. Zaś bitwa o Wzgórze Sodden może nie była jakoś bardzo spektakularna, ale dużo się działo, oko miało się na czym zawiesić, nie była nudna i mi się podobała. Tymczasem Ciri trawia pod opiekę pewnej kobiety, która chce pomóc zagubionej dziewczynie. Mało o niej wspominałam, bo w sumie podczas pisania tego tekstu jakoś zabrakło mi miejsca, poza tym jest taki dość zwyczajny. Dziewczyna musi sobie radzić w sytuacji w jakiej się znalazła, i musi uważać komu ufać, no i przy okazji szuka swojego przeznaczenia.
Ja w ten serial się tak wciągnęłam, do takiego stopnia, że jak na YouTube wyświetlił mi się jakiś filmik, powiedzmy kompilacja humoru z serialu, to ja w niego klikałam. A wiadomo, jak się w coś raz kliknie, to potem YouTube podstawia więcej podobnych materiałów, no, a ja w większość klikałam. Niektóre były nawet fajne. Teraz to się trochę uspokoiło, bo i ludzie pewnie nie robią tych filmików masowa, jak zaraz po premierze, kiedy była ich największa fala. Tak mi się spodobał "The Witcher", że czekam na drugi sezon, z miłą chęcią obejrzę. I tak, wiem, pierwszy sezon nie jest tak do końca bez wad, są pewne rzeczy, które bym zmieniła, inaczej zrobiła, ale mimo to powstało coś bardzo fajnego. Trzeba aby podszlifować ten kamień, żeby wydobyć z niego diament. Z tego co się dowiedziałam, to osoba, która zajmuje się tym serialem, Lauren Schmidt, chciała, by w tym pierwszym sezonie widz pobył z tymi trzema najważniejszymi postaciami, żeby zapoznał się z klimatem i z przedstawionym światem w "Wiedźminie". Wprawdzie dla mnie, to było trochę mało, żeby zaprzyjaźnić się z poszczególnymi postaciami, w końcu było dużo wątków, w różnych czasach i było ciężko skupić się na czyś jednym. Myślę, że jak w kolejnym sezonie opowiadana historia będzie spójna, to wszystkie wątki, jak i bohaterowie się rozwiną. Było dużo niezadowolenia ze strony niektórych ludzi, że w serialu są złe rekwizyty, jak chociażby jakiś kubek, czy monety, że złe są kostiumy, dobór aktorów, czy karnacja aktorów. A mi żadne z tych rzeczy nie przeszkadzała. Yennefer wypadła lepiej niż się z tego spodziewałam. Przy tej postaci w ogóle można było obserwować jej przemianę charakteru. A charakter zmienił się z takiej bidulki, do takiej potężnej kobiety. Myślałam, ze aktorka jest za delikatna ,a tą rolę, ale nie, udźwignęła tę rolę. Osoby czarnoskóre, które znalazły swoje miejsce w serialu pasowały mi do ról driad, czy elfów, nawet podkreślały te kreacje. Faktycznie czasami twórcy biorą niepotrzebnie takie osoby do swoich produkcji, ale nie w "Wiedźminie". Muszę raz jeszcze wspomnieć o scenach walki, no bo to czysta poezja i mogłabym oglądać taką YouTubową komplikację z nimi właśnie. Jestem ciekawa, jak podejdą do drugiego sezonu, który ma podobno być bardziej skupiony na Geralcie i Ciri. To tak pokrótce, na szybko, starałam się jak najmniej spoilerować, Myślę, że najważniejsze rzeczy i momenty pominęłam. Chociaż myślę, że ci co mieli obejrzeć "Wiedźmina", to już obejrzeli, patrząc na to, jaki był popyt po premierze. Ogólnie, to chyba będzie najkrótszy wpis, patrząc na ostatni, jaki wyprodukowałam 😆.
Jestem trochę dziwną osobą i na przykład moje zainteresowanie tematem Czarnobyla wzięło się znikąd. Chyba to miało swój początek zza czasów prehistorycznego już kanału na YouTube z nazwą Tube Raiders, gdzie na filmach był urbex, chyba wszyscy wiedzą co to. W pewnym momencie obserwowanie tego kanału przeze mnie pojawiły się filmy z Czarnobyla i mocno mnie zaintrygowało to, że całe miasto jest opuszczone. Wtedy trochę tego nie ogarniałam, bo będąc o wiele młodszą, prawdopodobnie nic nie wiedziałam, albo szczątkowo słyszałam o katastrofie, która się tam wydarzyła i moja głowa nie do końca ogarniała, jak całe miasto może być opuszczone. Wtedy też nie przyszło mi do głowy, żeby cokolwiek sprawdzić w internecie i tak sobie żyłam w niewiedzy. Swoją drogą, to był czas, gdzie ja byłam na etapie Naszej Klasy, gier na Naszej Klasie i słuchania muzyki na YouTube, więc na tamtą chwile w taki sposób wiedziałam jak spożytkować internet. Swoją drogą YouTube proponował mi co jakiś czas jakieś filmy właśnie z eksploracji z Czarnobyla i po którymś postanowiłam rzucić okiem na to, co na ten temat napisane jest na Wikipedii, oczywiście tylko powierzchownie, bez szczegółów. Temat wracał co jakiś czas i obejrzałam filmy na takich kanałach jak Urbex History, Project Explore, Żądny przygód, czy nawet Krzysztofa Gonciarza, który też się wybrał. Natknęłam się również na materiały Napromieniowani.pl, gdzie grupa jeździ i wspiera ostatnich ludzi Czarnobyla, czyli takich, którzy zostali po katastrofie, albo wrócili do swoich domów. W filmach ich twórcy opowiadali co nieco o katastrofie, Czarnobylu i czasami powiedzieli coś, co było dla mnie nowością i w taki sposób jakoś ta moja wiedza się rozrastała. Po tym jak rozniosły się wieści o tym, że HBO chce zrobić serial na temat Czarnobyla, to pierwsza moja myśl była "po co?", ale za chwilę przypomniałam sobie o paru rzeczach, które widziałam w filmie znanym mi pod tytułem "Motylki", serio, widziałam chyba z pięć tytułów tego filmu, plus że jest mini serialem, więc ja już nie wiem 😂. No w każdym razie film poniekąd pokazywał strażaków, czy likwidatorów na dachu reaktora i pomyślałam, że jak HBO zrobi swój serial, to może wyjść coś dobrego. Film "Motylki" no nie był jakoś wysoko budżetowy, widać było pewne niedoskonałości, choć mimo tych niedoskonałości, pamiętam, że zrobił na mnie wrażenie. Kiedyś o nim pisałam wpis, ale nie wiem, czy odsyłać do niego, bo to stary wpis i nie pamiętam co ja tam ponapisywałam 😆. Na tamtą chwilę, gdy wieść o serialu HBO była świeża, to na tamtą chwilę nie do końca wierzyłam, że on powstanie. Ja zazwyczaj nie ufam takim pierwszym informacjom, ktoś może powiedzieć jakąś plotkę, albo być może plan, ale dopiero na przyszłość i tym podobne. Też tak miałam z informacją o powstaniu serialu "Wiedźmin" od Netflixa. Oczywiście, gdy pojawiały się informacje bardziej potwierdzone to już byłam ciekawa, co im tam wyjdzie. No i nie zawiodłam się. Oczywiście za nim obejrzałam serial "Czarnobyl/Chernobyl", to troszeczkę się zeszło (tak jak z pisaniem tego wpisu 😛), a to "troszeczkę" trwało sześć miesięcy. Miał premierę 6 maja 2019 roku, a ja obejrzałam go w listopadzie. Jeszcze wspomnę, by pośmiać się z samej siebie, że pierwszy odcinek obejrzałam pod koniec wrześnie/na początku października i dopiero obejrzałam go w listopadzie. No ja jestem zdolna. A wiedziała, że puszczanie serialu w trakcie pisania (wtedy innego) wpisu, to zły pomysł... Ale wracając. Do momentu zobaczenia przeze mnie spotkałam się z wieloma pozytywnymi recenzjami i ogólnym pozytywnym odbiorem. Wszystko więc wskazywało, iż HBO się postarało. Do niedawna nie sądziłam, że ja będę oglądać filmy, seriale o tematyce katastroficznej, w dodatku opartych na faktach, a po obejrzeniu filmu "Deepwater Horizon", który dość mocno mnie poruszył, to podobnych odczuć obawiałam się przed obejrzeniem pierwszego odcinka "Czarnobyla". Nie wiem jak to nazwać, opisać, bo mając świadomość to co się wydarzy w pierwszym odcinku, miałam jakby strach przed tym, co zobaczę. Patrząc na to jak w wyżej wymienionym filmie budowane było napięcie, co potem spotęgowało emocje, gdy wydarzyła się katastrofa, to spodziewałam się czegoś podobnego w "Czarnobylu". Jednak twórcy mieli inny plan, co z resztą też mi się podobało. Towarzyszymy Anatolijemu Diatłowi, Aleksandrowi Akimovi, Leonidowi Tuptowi i innym pracownikom reaktora numer cztery, kiedy to przeprowadzają test bezpieczeństwa, który nie kończy się bezpiecznie. Diatłow nie patrzy na uwagi pracowników, karze im robić to, co jego zdaniem są słuszne, po za tym traktuje ich trochę gardząco, wyzywa ich, mimo iż robili co chciał, mimo że wiedzieli, że pewne decyzje nie są dobre. O czym niedługo się przekonają. Nagle wszyscy słyszą głośny huk, a z sufitu sypie się tynk. Wszyscy są zdezorientowani i zszokowani. No poza Diatłowem, który zachował kamienną twarz, jak zresztą przez cały jego ekranowy czas w serialu. Twórcy ujęli to w taki sposób, że jesteśmy razem z postaciami w pomieszczeniu i razem z nimi nie wiemy co się dzieje, zachowano taką tajemniczość. Oczywiście wiadomo co się wydarzyło, ale taki akcent tajemniczości jest fajnym zabiegiem. Niedługo po huku pojawia się pracownik elektrowni tak jakby z zewnątrz sterowni i mówi iż rdzeń wybuchł. Wszyscy poza Diatłowem, no powiedziałabym, że są wstrząśnięci. Zaś Diatłowa nie przekonało nawet to, że ten pracownik był cały czerwony na twarzy i zaczął wymiotować co było wynikiem oczywiście promieniowania. Tak jeszcze szybko wspomnę, że w większości przypadków postaci będę nazywać 'pracownikiem', bo gdybym zaczęła pisać z nazwiska, to bym się pogubiła, poplątała i ten wpis byłby jeszcze dłuższy, a i tak jest szansa, że mogę się pogubić z tymi postaciami, które uważam za ważne. Aleksandr Juwczenko idzie przez wybrzuszoną od wybuchu ścianę i widzimy go w wejściu do blogu reaktora, tyle że tego bloku już nie do końca tam był, były jedynie gruzy i kłęby dymu. Ten widok był dla mnie trochę mocno. On wychodzi, kamera zaraz się oddala i widać takiego małego człowieka w progu i zniszczenia po wybuchu wokół. Ogólnie nie spodziewałam się scen zniszczonego budynku bloku reaktora, że jakoś to sprytnie ominą, ale jednak się myliłam. I zrobili to całkiem dobrze, były pokazane zbiorniki, które tam zostały i jeden się o drugi opierał, mnóstwo gruzu i kłęby dymu. I fajnie, że nie maskowali niczego właśnie tym dymem. Przynajmniej nic takiego nie zauważyłam. Pokazali też pożar po eksplozji od strony reaktora i jak wielki dym od niego szedł. Swoją drogą ten dym przypominał mi jakiś otwierający się portal magiczny, albo coś takiego, co nadało charaktery temu co się na ekranie działo. Diatłow ignoruje doniesienia o obecności grafitu mimo iż widzi przez wybite okno jego fragmenty, gdy przechodził korytarzem. Spotyka się on również z Wiktorem Briuchanowem i Nikołajem Fominem i mówi im, że doszło do wypadku, ale wszystko jest pod kontrolą. Ta trójka spotyka się również z Komitetem Wykonawczym Prypeci. Mam nadzieję, że prawidłowo wyszukałam informacje, bo serial oglądałam po angielsku i wszystkie takie nazwy i nazwiska musiałam sprawdzać, jak brzmią po Polsku. Wracając. Jeden z zebranych zaniepokoił się sytuacją i martwiąc się o swoją rodzinę zapytał o ewakuację miasta, tak prowizorycznie, dla bezpieczeństwa, na co dostał odpowiedź, iż nie ma takiej potrzeby. Wtem, odezwał się pewien starszy pan, Szarkow, jak Filmbweb mówi, który wygłosił jakże "wspaniałe" przemówienie o tym, jak wykorzystać sytuację w Czarnobylu, to tego, aby zostać sławnym i bohaterem oraz przynieść chwałę Związkowi Radzieckiemu. To mnie trochę poirytowało, bo chwała i bohaterstwo było ważniejsze od życia ludzkiego. To było ich takie typowe myślenie, nie ważne co się stanie z ludźmi, ważne że nasze czyny będą potem wychwalane. I nawet jak się jeden wychylił z ewakuacją, bo sam się prawdopodobnie przestraszył, to reszta go zbanowała, wcisnęła, że wszystko w porządku, potem jeszcze odezwał się ten cały Szarkow, a pierwszym, który pochwalił jego słowa, i to z przytupem, był Briuchanow. Po skończonym spotkaniu, do wymienionej na początku trójki przychodzi Sitnikov, który również wspomina o graficie na dachu. Zostaje wyśmiany. Diatłow się zagotował ze złości, że tamten gada bzdury, a niedługo sam zwymiotował i został wyprowadzony. Zaś pozostała dwójka wysyła Sitnikova na dach, żeby zobaczyć, czy faktycznie ten grafit tam jest. Dostaje obstawę dwóch strażników, żeby na pewno to zrobił. Sitnikov nie chciał się zgodzić, rzecz jasna, wiedział jaki może być tego efekt, ale go zmusili i wyszedł na ten dach, a jego czerwona twarz była odpowiedzią. Do po wybuchowego pożaru zwołani zostali strażacy, kompletnie nie świadomi prawdziwego zagrożenia przyjechali wykonywać swoją pracę. Jednym z nich jest Wasilij Ignotenko, którego żona jest prawdopodobnie w ciąży, co sugerują pierwsze sceny serialu. Podczas gaszenia pożaru widzi, jak kompletnie nieświadomy kolega dotyka fragment bloczku grafitu, jak dobrze pamiętam, gołą ręką, ale możliwe, że miał rękawiczkę, która za wiele mu nie pomogła, bo po jakimś czasie kamera wróciła z uwagą na niego, by pokazać jak cierpi z powodu poparzonej ręki. I teoretycznie była to tylko dłoń, ale promieniowanie było tak mocne, że ten strażak cierpiał jakby to całe ciało było poparzone. To było pokazanie jakim zagrożeniem było promieniowanie i jakie skutki za sobą nosi. Gdy oglądałam jak ci strażacy wchodzili tam do środka tego reaktora, to strasznie szkoda mi ich było, ta świadomość, że ja wiedziałam co tam się dzieje i że nie skończy się to szczęśliwie, a oni nie mieli żadnego pojęcia, co to był za budynek, jakie niósł w tamtej chwili zagrożenia no i że w większości czeka tylko jedno. Po prostu zobrazowanie tego, jak mogło to wtedy wyglądać dało mi do rozumienia. A najgorsze było to, że to ni był koniec ofiar i będzie wiele takich momentów, gdzie obraz mnie uświadomi, że działo się to naprawdę, jednocześnie wiedząc, że serial jest na prawdziwych faktach. Zaś tej nocy ludzie byli ciekawi co się dzieje i wyszli na most poobserwować elektrownie. Ten moment został wykorzystany do nakręcenia klimatycznych ujęć, gdzie na ludzi opada radioaktywny pył z elektrowni niesiony przez wiatr. Podobno ludzie stojący tam niedługo potem zmarli. Nie wiem, jak do tego się odnieść, bo twórcy uwzględnili to w serialu, ale widziałam w internecie, że uważane jest to za legendę. Ja jednak byłabym w stanie w to uwierzyć, bo ta historia nie brzmi jakoś naciąganie, a znając ludzi i ich ciekawość, to faktycznie mogli oni wyjść i zobaczyć co się dzieję, w szczególności, gdy obudził ich huk wybuchu. Nie codziennie coś wybucha. W Biołoruskim Instytucie Energetyki Jądrowej odkrywają skok poziomu promieniowania, dlatego Ulana Chomiuk wykonuje dwa telefony, by czegoś się dowiedzieć, jeden z nich był wykonany do elektrowni w Czarnobylu, gdzie nikt nie podnosił słuchawki, więc kobieta nabrała podejrzewań. Z tego powodu odwiedza Białoruską Siedzibę Partii Komunistycznej, prosząc o ewakuację miasta, by nie narażać mieszkańców, ale zostaje zignorowana przez zastępcę sekretarza, który olewa sobie sprawę wierząc w to, co mu powiedziano, czyli że nie ma większego problemu. Postać tego zastępcy mnie lekko poirytowała, tak jak ta sytuacja z Szarkowem. Widać było, że go kompletnie nic nie interesuje i mimo wszystko wierzy temu, co mu powiedziano, bo zwyczajnie chce mieć spokój, nie chce mu się nic robić i zwyczajnie wygodniej jest mu to olać. Tak jak każdemu jego pokroju. Dla mnie był to tym urzędasa, któremu ktoś coś powiedział i on wierząc w to lub nie, woli przyjąć tą wersję bo woli sobie posiedzieć w spokoju na tyłku i nic nie robić. Powróćmy do momentu, gdy Diatłow zostaje wynoszony, po tym jak zwymiotował. Gdy pomagano mu dostać się do szpitala, pod budynkiem było duże zamieszanie, bo docierały pierwsze ofiary promieniowania. Diatłow tylko patrzy się na tych cierpiących ludzi, w których również znajdują się strażacy gaszący pożar. Wkrótce szpital jest przeludniony, a pielęgniarki pomagają właśnie strażakom pozbyć się ich roboczych ubrań, które zaś wynoszone są do piwnicy i na tym momencie kamera zatrzymała się na dłużej, gdzie rzucane na kupkę były te kombinezony, a dźwięk spadających hełmów odbijał się echem coraz to głośniej. To był kolejny taki moment w serialu, gdzie scena ta dotarła do mnie i uświadomiła, że to działo się naprawdę. Mimo, że wiesz co tam się wydarzyło, wiesz, że tamci strażacy zginęli to zobrazowanie tego uderza w człowieka. Ponieważ w szpitalu wybuchło wielkie zamieszanie, to na zewnątrz również takowe się zaczynało, bo ludzie zaczęli się martwić się o swoich bliskich i chcieli dostać się do szpitala, do którego nie wpuszczali. Wśród zaniepokojonych ludzi była Ludmiła Ignotenko, która chciała dowiedzieć się co z jej mężem, Wasilijem, strażakiem. Udaje jej się dostać do szpitala, ale tam dostała informacje iż jej mąż razem z innymi strażakami został przetransportowany do Szpitala Numer 6 w Moskwie. Oczywiście Ludmiła tam się udaje i mimo wstępnych trudności, aby wejść
i zobaczyć się z mężem wchodzi do sali, gdzie jest jej mąż i ignorując zakaz o dotykaniu, przytula go. Tu też było takie chwilowe zatrzymanie, przed ich uściskiem, akcentując to ryzyko jakie niosło dotyk strażaka. Ta scena dała mi zagwostkę, bo z jednej strony uważałam to za głupie, że kobieta nie posłuchała zakazu ona go przytula, jednak z drugiej strony patrząc na tę stronę uczuć i emocji, no to jednak człowiek może nie do końca myśleć racjonalnie, w szczególności, gdy nikt nic nie mówi, jakie tak naprawdę jest zagrożenie. Oni zakazali kobiecie dotykać jej męża, ale nie powiedzieli już dlaczego i jakie skutki może to przynosić. Do posprzątania bałaganu został zawołany Walerij Legasow. W Moskwie czekając na spotkanie między innymi z Michaiłem Gorbaczowem, przegląda dokumenty dotyczące sprawy w Czarnobylu. Okazuje się, że sprawa jest poważna. Zaś na spotkaniu siedzi cicho wśród innych i słucha rozmów. Boris Szczerbina przekazuje informacje, które dostał od Briuchanowa, mówiące, że w elektrowni nic poważnego się nie zadziało. Jednak Legasow przerywa swoje milczenie i próbował uświadomić zgromadzonych o powadze sytuacji, posilając się dokumentami, które z resztą każdy z nich miał. Szczerbina jest sceptycznie nastawiony do tego co mówi Legasow, bo przecież powiedziano mu, że sytuacja jest pod kontrolą. Gorbaczow zaś nabral wątpliwości i wysyła Szczerbinę razem z Legasowem do Czarnobyla, by sprawdzili, co tam się dzieje. Podczas lotu Szczerbina poprosił Legasowa o to, by wytłumaczył mu jak działa elektrownia atomowa, a właściwie jej reaktor. Kiedy dolatują do Czarnobyla i są niedaleko elektrowni, Szczerbina chce polecieć centralnie nad dymiącym się reaktorem, no co Legasow nie pozwolił, widząc grafitowy gruz i niebieski poblask od promieniowanie jonizującego w dymie. Po wylądowaniu Szczerbina i Legasow konfrontują się z Nikołajem Fominem i Wiktorem Briuchanowem. Ten pierwszy był lekko zestresowany ich przybyciem, a ten drugi traktował to lekceważąco dwójkę, która przybyła. Jak wszystko z resztą. Briuchanow próbuje zamydlić oczy Szczerbinie, a Legasowi zarzuca, że ma mylne informacjie. Rozmowę przerywa im Generał Pikałow informując, że przyjechał dozymetr wysokiego zakresu i osobiście jedzie zbadać miejsce zdarzenia. Zostaje ubrany w specjalny kombinezon, a samochód zostaje do tego specjalnie przygotowany. Po przyjeździe i generał w kombinezonie, i samochód zostają umyci, zaś wyniki potwierdzają, że Legasow miał rację. Wtedy Szczerbina jakby zaczął się przekonywać do tego co mówił Legasow, ale na tym etapie nadal ma tą nutkę sceptyzmu. Wydaje polecenie, by aresztować Briuchanowa i Fomina. Potem Szczerbina rozmawia z Legasowem o tym jak stłumić ogień w odsłoniętym rdzeniu reaktora. Według Legasowa potrzebny jest piasek i bor. Gdy nadchodzi czas gaszenia, obaj obserwują przez lornetkę całą akcje z dachu innego budynku. Pierwszy helikopter, który zbliżył się do reaktora w pewnym momencie stracił łączność, bezwładnie wlatuje w dum, a po chwili widać jak śmigła wplątują się, łamią, a sam helikopter spada. Szczerbina pyta się Legasowa, czy jest inny sposób, ten z rezygnacją odpowiada, że nie, więc tamten wysyła drugi helikopter. Niby zrobił to z lekkością, ale widać było, że trochę jednak to go dotknęło. To był pierwszy moment, gdzie ta dwójka miała do czynienie z decyzją, która niosła za sobą wysokie prawdopodobieństwo, że ponownie ktoś zginie. W tym miejscu najbardziej widoczne było to na twarzy Legasowa, której wyraz twarzy mówił za siebie. Gdy oglądałam, jak najpierw poległ helikopter, potem padło pytanie, czy jest inna możliwość, po czym Legasow z taką rezygnacją odpowiedział, że nie, to było takie ukucie, takie 'auć'. A co do samej akcji gaśniczej, to z tego co wiem była ona w innym czasie, więc tutaj trochę przeinaczyli. Gdy ta dwójka jest w hotelu i rozmawia ze sobą, Szczerbina jest przekonany, że jest wszystko w porządku, jest bezpiecznie, dodatkowo z pozytywnym tonem informuje, że akcja gaśnicza się powiodła, bez dodatkowych ofiar. Jednak Legasow nie jest tak pozytywnie nastawiony, bo wie, że przebywając w tamtym miejscu nie jest korzystne i zabija pozytywizm tamtego, mówiąc że może pożyją jeszcze gdzieś do pięciu lat. To był chyba taki pierwszy moment, gdzie Szczerbinę faktycznie dotknęło to, co się właściwie dzieje. Widać było po nim, że ocuciły go słowa Legasowa, no bo aż usiadł. Dodatkowo po chwili zadzwonił telefon, który odbiera Szczerbina i jego mina stała się jeszcze bardziej przygnębiona, bo dostaje informację, że świat się dowiedział się o wypadku w Czarnobylu. Ach te amerykańskie satelity. No a skoro świat już wiedział o katastrofie, no to trzeba było wyjść jako troskliwi opiekunowie ludu i w końcu przeprowadzić ewakuację. Sceny ewakuacji to jest jeden z takich dłuższych momentów w serialu, gdzie słychać tylko komunikat, podczas którego słychać skomponowaną muzykę, a w trakcie tej mieszanki są ujęcia ludzi opuszczający swoje mieszkania. Ludzie ci kierowali się następnie do podstawionych autobusów. To był taki moment zadumy. Oglądasz jak ludzie opuszczają swój dorobek, myśląc, że wkrótce wrócą, bo tak im powiedziano, tymczasem ty wiesz, że oni nie wrócą i że to nie jest chwilowe. Znowu czujesz takie ukłucie. Tylko jeden mały szczegół mnie poirytował. Otóż gdy pokazywali jak ludzie wsiadali, w pewnym momencie kamera popatrzyła na Szarkowa, który brał udział w ewakuacji, choć niedawno jeszcze mówił o bohaterstwie i chwale. No cóż, dobrze, że trwało to tylko chwilę. Ulanie Chomiuk udaje się spotkać z Legasowem i Szczerbiną. Ma ze sobą plany reaktora przy których pomocy informuje, że może dojść do wybuchu paru, gdy stopiony rdzeń przetopi się i wejdzie w kontakt z wodą w zalanej piwnicy. Dlatego podczas kolejnego spotkania w Moskwie, na którym Legasow z pomocą Chomiuk tłumaczą Gorbaczowi całą sytuację i aby uniknąć wybuchu pary trzeba spuścić wodę ze zbiorników wodnych i chcą, aby Gorbaczow dał im pozwolenie, by trzech ochotników zeszło tam do tej piwnicy i wypompowali tę wodę. Gorbaczow był w pewnym sensie zaskoczony, a na sali zrobiła się kompletna cisza, bo wiadomo było, że ci trzej ochotników ta misja kosztowałaby ich życie. Tu znowu było takie 'auć', taki lekki ucisk, gdy Legasow wypowiedział zdanie "Prosimy o pozwolenie na zabicie trzech ludzi". Z kwaśną miną Gorbaczow daje pozwolenie. Ale ciężko patrzyło się na mimikę postaci, wiadomo, decyzja od której zależy czyjeś życie jest dość trudna. A to nie była ostatnia taka scena, gdzie czułam ucisk i gdzie ciężko mi się patrzyło. Tak więc Lekasow tłumaczy plan i cel grupie potencjalnych ochotników, którzy najbardziej znają rejony około reaktorowe. Ostatecznie zgłaszają się Ananenko, Bezpalov i Baranow. Zostali ubrani w specjalne kombinezony, by zabezpieczyć ich przed promieniowaniem oraz dozymetry. Trójka wchodzi do piwnicy i pierwszy mężczyzna delikatnie zawahał się postawić stopę na pierwszym schodku, gdzie była już woda, więc został zaakcentowany strach trzech ochotników. Podczas poszukiwań odpowiedniej rury dozymetry z czasem coraz głośniej się odzywały, a im głośniej słychać było dozymetry, tym latarki traciły swoją moc, aż w końcu zgasły. Jak wiadomo promieniowanie robiło swoje i wedle moich domysłów, zwyczajnie pozbywało latarki mocy. Ta scena, jak oni chodzą po tej zalanej piwnicy została zrobiona jak w jakimś filmie grozy. To miało taki mroczny wydźwięk, że mi oddech przyśpieszył (jak w większości tego typu momentów)ze strachu, niepokoju, czy nawet nie wiem. I jeszcze tak odcinek zakończyli mrocznie, bo zgasły te latarki, a po chwili skończył się odcinek i zostawił człowieka w takiej dziwnej niepewności. Oczywiście na początku kolejnego odcinka kontynuowali tym samym wątkiem i oni mogli sobie naładować te latarki, coś na zasadzie nakręcania korbką. Niestety nie dostrzegłam takiego szczegółu, bo oglądałam na telefonie. Latarki świeciły, ale nie tak mocno jak na początku, a trójce udało się znaleźć odpowiedni zbiornik, więc misja zakończyła się powodzeniem.
Wróćmy na chwilę do Ludmiły Ignotenko i jej męża. Spędza ona noc na szpitalnym korytarzu i budzą ją krzyki Wasilija, od razu do niego biegnie i widzi go w ciężkim stanie, wyniki styczności jego z promieniowaniem były coraz bardziej widoczne. Kobieta nie wie co się dzieje, a po chwili zostaje wyproszona z sali. Mimo to, nadal czuwa nad mężem. Gdy Wasilij chce by odsłonić trochę okno o żeby żona opowiedziała co widzi za oknem, ta robi to, opowiadając o Placu Czerwonym, czy Kremlu, ale tak naprawdę widzi mury budynku szpitala. Szczęśliwy mężczyzna wypowiada słowa "mówiłem, że pokażę ci Moskwę", ma co kobieta podziękowała ze łzami w oczach. Ten moment też był takim ukłuciem w moje emocje. Nie jest to ani pokazane, ani powiedziane, bo można łatwo się domyślić, że kobieta prawdopodobnie spodziewa się, że jej mąż może wkrótce umrzeć i to, że opowiedziała mu co widzi przez okno, to chciała, by Wasilij poczuł się szczęśliwy w swoich ostatnich chwilach. Potem mężczyzna zostaje przeniesiony do innej sali, gdzie łóżko zamknięte zostało za taką plastikową jakby kotarą. Po raz kolejny, mimo zakazu, Ludmiła wchodzi za tą kotarę i w końcu informuje męża o swojej ciąży. Szczerbina telefonicznie informuje Gorbaczowa, że misja się udała i nie grozi już wybuch pary, jednak pojawił się nowy problem, otóż stopiony rdzeń może przedostać się do wody gruntowej, która zaś trafia do rzeki Prypeć. Aby temu zapobiec potrzebny jest ciekły azot, a Szczerbina prosi o ciekły azot z całego Związku Radzieckiego. Po telefonie idzie się przejść z Legasowem. Pyta się, co będzie z tymi wszystkimi ludźmi mający kontakt z katastrofą i jej skutkami oraz jak to wpłynie na ich dwojga. Tu brzmiał jakby zaczął się poważnie martwić o tą całą sytuacją. Do tej pory jakby chciał ukryć swoje emocje, mam takie wrażenie, i próbował być taki twardym chłopem. W każdym razie Legasow opowiada mu o skutkach promieniowania i co może się stać między innymi ze strażakami, zaś oni mimo iż przyjmują małe dawki promieniowania, to i tak dużo, by zaszły zmiany w ich DNA i w przyszłości mogą zachorować na nowotwór. Chwilę po zakończonej tej części rozmowy, Szczerbina pokazuje mu drugi powód, dlaczego wyszli się przejść. Otóż obserwowani byli przez dwóch ludzi z KGB i ogólnie są oni cały czas podsłuchiwani, nawet w łazience. Gdy Legasow rozmawia z CHomiuk, oboje zastanawiają się jak doszło do wybuchu. Mężczyzna chce, by ta pojechała do Szpitala Nr.6 w Moskwie i spróbowała dowiedzieć się prawdy, co tam się naprawdę stało. Dlatego kobieta zjawia się w szpitalu. Próbuje rozmawiać z Diatłowem, ale ten wyprasza ją z jego sali. Następnie odwiedza Leonida Tuptova. Ten opowiada co się działo w nocy w której doszło do eksplozji. Dodaje, że Akimow nacisną przycisk AZ-5 i po tym nastąpił wybuch. Chomiuk idzie rzecz jasna do Akimowa, który przyznaje się do wciśnięcia tegoż przycisku, uważając, że zrobił wszystko prawidłowo. Gdy Chomiuk wychodzi z sali Akimowa i przechodzi korytarzem mija drzwi w których okienku widzi Ludmiłę siedzącą na łóżku swojego męża, który zaś trzyma ją za brzuch, jako że dowiedział się, że jest w ciąży. Chomiuk wyprowadza stamtąd Ludmiłę, mówi, że było to nieodpowiedzialne, a następnie wyskakuje z pretensjami do pielęgniarki, dlaczego pozwoliła kobiecie tam przebywać. Domyśla się, że nikt nie powiedział pełnych informacji Ludmile. Minister Przemysłu Węglowego przyjeżdża do Tuły w Rosji, by zarekrutować grupę górników dowodzonych przez Glukova, którzy mają wykopać tunel wymiany powietrza pod reaktorem. Na miejscu Legasow tłumaczy Glukovi co jego ekipa ma wykonać, a ten chce zacząć pracę od razu. Górnicy pracują w koszmarnych warunkach, w tunelu w którym kopią jest wysoka temperatura, a nie mogą zdjąć masek które noszą, a które utrudniają w oddychaniu. Dochodzi do tego, że pracują nago. Widząc to, Szczerbina i Legasow są zaskoczeni w taki bezradny sposób. Patrzyli się w bezruchu przed siebie na tych górników, coś w rodzaju 'a co my możemy zrobić'. Nie wiem jak to lepiej opisać. Poruszył mnie trochę widok tej bezradnej dwójki.
W Moskwie Legasow mówi o powiększeniu zamkniętej strefy, czyli o wysiedleniu kolejnych miejscowości w pewnym obszarze, do tego każde porzucone udomowione, czy dzikie zwierzę powinno być zabite, część drzew wycięte, a dodatkowo wybudować strukturę wokół reaktora. No i jak tak Legasow stał i wymieniał kolejne rzeczy do zrobienia po katastrofie, to każdy słuchał, była prawie kompletna cisza, bo muzyka była bardzo cicho, Szczerbina patrzył się w jeden stały punkt, jakby zdawał sobie sprawę, co ta katastrofa spowodowała, albo już zdał sobie sprawę, ale to co mówił Legasow, to go po prostu dobiło. Trzeci odcinek kończymy jednym wątkiem, a zaczynamy drugim. Otóż Wasilij Ignotenko umiera. Ludmiła jest zrozpaczona, a stojąc wśród rodzin innych zmarłych widzi jak ciało jej męża zostaje zamknięte najpierw w drewnianej, a następnie w ołowianej trumnie, a następnie pochowane w masowym grobie zalany betonem. Zaś gdy jest cztery miesiące po eksplozji, Ludmiła wprowadza się do mieszkania w Kijowie. Natomiast swój krótki czas w serialu zaczyna chłopak o imieniu Paweł, który rekrutuje się do wojska, a w kolejnym odcinku widzimy jak z całą grupą nowo zrekrutowanych przyjeżdża do miejsca stacjonowania wojska. Przez okno pojazdu widzi wymiotującego mężczyznę w kombinezonie. Trafia pod opiekę Baczo, weterana Sowiecko-Afgańskiej wojny (w internecie widziałam też pod nazwą Radziecka interwencja w Afganistanie) i zostaje przez niego poinstruowany. Zaczyna się wysiedlanie mieszkańców pobliskich wsi. W specjalnych kombinezonach badana jest radioaktywność w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia. Trwają też działania odkażające, gdzie orane są pola, pryskane lasy, myte ulice w mieście, a Paweł jedzie na swój pierwszy patrol w Zonie. Towarzyszy Baczo i Garo, a ich zadaniem jest wybicie porzuconych zwierząt. Z trudnością próbuje zabić swoją pierwszą ofiarę, z początku próbując go odstraszyć. W kolejnej scenie, gdy Paweł wykonuje swój obowiązek jest jako tako oswojony już z tym co musi robić, choć widać, że to dla niego żadna przyjemność. To oswojenie jest do czasu... do czasu gdy znajduje on w jednym z mieszkań gromadkę szczeniaków. Niby wyręcza go w tym Baczo, który też nie był tym faktem zadowolony, ale jednak słyszy oddawane strzały i źle to znosi. Ja, oglądając, razem z nim źle to znosiłam, to było tak nie przyjemne, całkowicie go rozumiem, jak po każdym strzale brał łyka alkoholu. Apogeum emocji jest w momencie, gdy wszystkie zabite zwierzęta są umieszczane w jednym wielkim dole i zalewane betonem. Do tego podczas tych scen jest smutny utwór. Stworzony został taki klimat, że się popłakałam. Cholernie przykro mi się patrzyło na Pawła, który musiał przełamać zabić biedne niewinne zwierzę, strasznie było mi go szkoda. Już w tym momencie kręciła mi się łza w oku. Potem te biedne szczeniaki, gdzie jak tylko ich zobaczyłam, to już było mi smutno, a co dopiero po tym, jak zostały one zastrzelone. Na końcu jak te wszystkie zwierzęta były zakopywane i jak Paweł przeżywał tą całą sytuację. Dodatkowo ten smutny utwór i z każdym krokiem więcej łez.
Chomiuk w ramach prowadzonego śledztwa, jedzie do Biblioteki Uniwersyteckiej w Łomonsowie, aby zbadać archiwa Moskiewskie. Potem ponownie odwiedza Diatłowa i konfrontuje go z tym co się dowiedziała. Pokazuje mu zdjęcie reaktora po wybuchu i opowiada o podobnej sytuacji w Leningradzkiej elektrowni, w której aktach brakuje dwóch stron, przez co podejrzewa, że tam równiej został wciśnięty przycisk AZ-5. Diatłow, tak jak przez cały serial, zareagował obojętnością, twierdząc, że i tak rząd nie interesuje się prawdą, którą kobieta poszukuje. Szczerbina i Legasow razem z Generałem Nikoljem Tarakanowem rozmawiają o tym, jak pozbyć się grafitu z dachu reaktora, by móc potem go zakryć. Następnie są obecni przy włączeniu łazika od Niemieckiej policji, a gdy udaje im się go uruchomić, to i u Legasowa, i u Szczerbiny pojawił się uśmiech, prawdopodobnie nadziei, nadziei że już nikt więcej, żaden człowiek nie zostanie wmieszany w tą radioaktywność. No i te dwie postaci, szczególnie Legasow w końcu się uśmiechnęli, bo przez cały czas są oni poważni i ponurzy, no bo wiadomo, nie ma powodów do uśmiechu. Nawet we mnie narodziła się taka nutka nadziei, mimo to, że wiedziałam czego jeszcze nie było, a co się powoli zbliżało w serialu. I tu pojawia się mały problem, bo albo przeoczyłam, albo nie zapamiętałam, albo nie zrozumiałam czegoś po angielsku, no nie wiem, ale nie wiem co się z tym łazikiem stało, bo potem sprowadzony został robot, żeby tam ten bałagan na dachu posprzątał. Udaje się go włączyć, lecz gdy wjechał on w miejsce, gdzie było bardzo wysokie promieniowanie, robot się wyłącza. Pozytywne emocje wyłączyły się automatycznie razem z robotem. Potem Legasow, Szczerbina i Generał Tarakanow załamani siedzą w bezradności, próbując znaleźć sposób na usunięcie tego grafitu na dachu, a pesymistycznej sytuacji dodaje jeszcze więcej pesymizmu padający deszcz. W pewnym momencie Legasow przerywa ciszę ze swojej strony, gdy pozostała dwójka rozmawiała, mówiąc o biorobotach. Opcja ta ich nie cieszy, bo to oznacza kolejne ryzykowanie życia ludzkiego, ale jest to niestety jedyna opcja. Generał Tarakanow instruuje grupę żołnierzy, a potem widzimy jak zmieniani są w bioroboty. Tu pojawia się piękny montaż, bo przeplatały się ze sobą sceny instruktarzu generała i jak żołnierze byli ubierani w kombinezony, a cały czas było słychać to co generał mówi.
Legasow, Szczerbina i chomiuk spotykają się potajemnie, z dala od podsłuchów i szpiegów KGB, by móc porozmawiać. Ich tematem rozmowy jest kwestia zeznań w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej(MAEA) jako eksperci w procesie Diatłowa, Briuchanowa i Fomina. Chomiuk opowiada o tym jak stworzyła linię czasową ze zdobytych informacji, analizując każdą decyzję i każdy wciśnięty przycisk i stwierdza, iż Tuptow mówił prawdę - reaktor został wyłączony, potem nastąpiła eksplozja. Również wspomina o podobnym wypadku w Leningradzkiej Elektrowni Atomowej w 1975 i pokazuje dokumenty, zaznaczając, że brakuje dwóch stron i twierdzi, że ta sprawa może być kluczem do tej Czarnobylskiej. Zaraz orientuje się, że Legasow zna tą Leningradzką sprawę i przyznaję, że tam też został wciśnięty przycisk AZ-5, ale tam nic się nie stało, bo rdzeń został zrobiony był z boru, a nie z grafitu tak jak w Czarnobylu. Dochodzą do wniosku, że tego nie wiedzieli i dlatego wcisnęli ten przycisk. Chomiuk chce, aby podczas zeznań w MAEA zeznali prawdę, bo jest jeszcze szesnaście takich reaktorów, które powinny być naprawione. Szczerbina jednak chce zgodzić się na ugodę z KGB. Na co Chomiuk próbuje ich przekonać opowiadając historię małżeństwa Ignotenko i o tym iż Ludmiła urodziła dziewczynkę, która niedługo po urodzeniu zmarła z powodu radiacji. Według mojego mniemania chciała po prostu zwrócić uwagę na to, że jeżeli stanie się coś takiego w którymś z pozostałych szesnastu reaktorów, to będą cierpieć niewinni ludzie i że oni mając tą wiedzę, mogą coś zrobić i temu zapobiec. Niestety nie udało się ich przekonać. Gdy Legasow rozmawia z Przewodniczącym KGB, widać, że ma wyrzuty sumienia i żałuje kłamstwa w zeznaniach dla MAEA. Zaś przewodniczący pokazuje gazetę z Wiednia w której, gdzie piszą o Czarnobylu i naukowcach pracujących przy tej sprawie, charakteryzując ich jako pewnego rodzaju bohaterów, z czym wiąże się propozycja przewodniczącego, który oferuje Legasowi tytuł bohatera Związku Radzieckiego za podtrzymywanie kłamstwa, ten zaś wyraża swoją niechęć i wychodzi z samochodu, w którym odbywało się spotkanie. Zaś na rozprawie jako pierwszy zeznawał przed sądem Szczerbina. Zaczął od wspomnienia o teście bezpieczeństwa, w sprawie którego decyzja padła 20 grudnia 1983. Jedenaście dni później Briuchanow wydał dokument dotyczący konstrukcji reaktora, który był kłamstwem. Następnie tłumaczy działanie reaktora, również w kontekście przeprowadzanego testu. Nastęnie mówi, że Briuchanowi, Fominowi i Diatłowi nie udało się z tym testem trzy razy , a czwarty raz, gdy im się nie udało, było 26 kwietnia 1986. I to, jak on to powiedział, z taką pewnością siebie i z taką trochę wredną nutą w głosie, jeszcze aktor wcielający się w tą postać dał tej wypowiedzi takiej zadziorności, z resztą jak całej postaci. Stellan Skarsgård ma taką charakterystyczną chrypkę w głowie, która pomogła w budowaniu postaci. Tu wrócił Szczerbina z początku serialu, w sensie, że brzmiał jakby mało go obchodziła ta sprawa i ogólnie mało go obchodziło to, czy ta trójka jest winna, czy nie i rzucając oskarżenie tak o, bo on tak uważa. Jako druga zeznawała Chomiuk. W swojej wypowiedzi cofnęła się dziesięć godzin przed eksplozją, gdy reaktor był ustabilizowany i gotowy do testu, ale pracownicy elektrowni dostali telefon z Kijowa i zarządzono dziesięciogodzinową przerwę, aby zrobić test o północy. Tyle że o północy była zmiana pracowników, i ci którzy mieli zacząć pracę nie byli przygotowani do przeprowadzenia tego testu. Kobieta wspomina o Leonidzie Tuptowie, który miał tylko 25 lat i pracował w elektrowni tylko cztery miesiące. Te dwie rzeczy określiła jako problem natury człowieczej, zaś to co powstało w reaktorze, coś złego i trującego, co było wynikiem działań pracowników w sterowni, problemem natury naukowej. Postawiła trzy kropki, by kolejny mówca dokończył. Tak więc nadszedł czas na zeznania Legasowa. Ten zaś wytłumaczył działanie reaktora od tej strony chemicznej, jakie w nim zachodzą reakcję i jakie wykorzystane są substancje i co się z nimi dzieje w reaktorze oraz to co działo się działo z nimi podczas przeprowadzenia testu, przed eksplozją i co spowodowało tą eksplozję. Dzięki temu serialowi dowiedziałam się, jak działa reaktor, to już jest więcej, niż w szkole. Wracając. Pracownicy obniżyli moc reaktora, do tego stopnia, że powinien on zostać wyłączony, ale Diatłow zlecił podwyższenie mocy. Dostali nawet wiadomość, że reaktor powinien zostać wyłączony. Dodatkowo, inżynier mechanik, Yuvchenko, był w swoim biurze, w pomieszczeniu reaktora był Pierewczenko, a w obszarze pomp byli Degtaryenko i Khodemchuk, którzy nie mieli kompletnie żadnego pojęcia, że jakikolwiek test jest przeprowadzany. Ponieważ moc reaktora była zbyt obniżona, znikły substancje chłodzące, a w momencie podwyższenia mocy pojawiły się te substancje, które nagrzewają reaktor, których nie było jak ich schłodzić. Został wciśnięty AZ-5. Wybuchł rdzeń, a potem roztopiony grafit, po kontakcie z tlenem wybucha ponownie. Jak to Legasow powiedział, trójka oskarżonych nie wiedziała, że w tamtym momencie przycisk, który powinien wyłączyć reaktor, stał się detonatorem. Mam nadzieję, że niczego nie poplątałam. W trakcie jego zeznań przeplatały się sceny odnoszące się do pierwszego odcinka, a właściwie były jego rozszerzeniem i to się tak uzupełniało, Legasow coś mówił, potem było odniesienie scenami ze sterowni, fajnie to zrobili montażowo. Tu został również wymierzony lekki cios w moje emocje, bo pokazując tych pracowników co byli najbliżej reaktora, wmieszali słowa, gdzie Legasow mówi, że oni o niczym nie wiedzieli, i mi się strasznie smutno z ich powodu zrobiło. Dodatkowo pokazali sam wybuch, czego się nie spodziewałam, nie wiem
dlaczego ale po prostu nie sądziłam, że ten wybuch pokarzą. Jeszcze był moment gdzie jeden z pracowników widzi jak te grafitowe bloczki podnoszą się do góry, potem jak te bloczki są w takim okręgu, to ten cały okręg poszedł tak do góry w ogniu, wybuchając, następnie drugi wybuch, gdzie już cały budynek uległ zniszczeniu. Sędzia zwraca uwagę Legasowi, że podważa to co powiedział w zeznaniach dla MAEA. Ten zaś przyznał się do kłamstwa, mówiąc, że podążał za rozkazami KGB, na co ludzie z KGB, którzy siedzieli na sali sądowej zareagowali nerwowo. Legasow wspomina również o tych szesnastu reaktorach, z których część jest w Czarnobylu. Sędzia zarzuca mu, iż sugeruje, że to Związek Radziecki winien jest katastrofy w Czarnobylu. Ten zaś odpowiada, że to kłamstwa są winne. Ogólnie wytłumaczył co jest nie tak z tymi szesnastoma reaktorami i to, że ich rdzenie są zrobione z grafitu, a nie z boru. I kiedy sędzia się spytał, dlaczego tak jest, Legasow wypowiada tam kilka powodów, a na końcu skwitował "ponieważ jest tańszy" (grafit). Mnie to rozbawiło. Warto obejrzeć tą scenę w oryginale, bo to co ja opisałam nie odzwierciedla tego jaki to miało efekt. Oczywiście za to, ze Legasow powiedział prawdę spotkało się spotkać z konsekwencjami, dlatego zostaje odebrana mu posada.
"Walerij Legasow odebrał sobie życie w wieku 51 lat 26 kwietnia 1988, dokładnie dwa lata po eksplozji w Czarnobylu."
"Valery Legasov took his own life at the age of 51 on April 26, 1988, exactly two years after the explosion at Chernobyl"
"Taśmy audio Legasowa z jego wspomnieniami były rozpowszechnione wśród Sowieckiej społeczności naukowej. Jego samobójstwo uniemożliwiło im zignorowania ich."
"The audio tapes of Legasov's memoirs were circulated among the Soviet scientific community. His suicide made it impossible for them to be ignored."
"Jako następstwem po jego śmierci, Sowietcy urzędnicy w końcu potwierdzili wady konstrukcyjne reaktora RBMK (Rieaktor Bolszoj Moszcznosti Kanalnyj - Reaktor Kanałowy dużej Mocy)."
"In the aftermath of his death, Soviet officials finally acknowledged the desin flaws of the RBMK nuclear reactor."
"Reaktory zostały zmodernizowane, by zapobiec ponownemu wypadkowi jak w Czarnobylu."
"The reactors were retrofitted to prevent an accident like Chernobyl from happening again."
"Legasow wspierany był przez dziesiątki naukowców, którzy pracowali niestrudzenie obok niego w Czarnobylu."
"Legasov was aided by dozens of scientists who worked trielessly alongside him at Chernobyl"
"Postać Ulany Chomiuk została stworzona, by reprezentować ich wszystkich i uhonorować ich poświęcenie i służbę dla prawdy i ludzkości."
"The character of Ulana Chomiuk was created to represent them all and to honor their dedication and serwice to truth and humanity"
"Boris Szczerbina zmarł 22 sierpnie 1990... cztery lata i cztery miesiące po tym jak został wysłany do Czarnobyla."
"Boris Shcherbina died on August 22, 1990... four years and four months after he was sent to Chernobyl."
"400 górników pracowało całodobowo przez miesiąc, by zapobiec całkowitemu przetopieniu nuklearnemu. Szacuje się, że co najmniej 100 z nich zmarło przed 40-stym rokiem życia."
"400 miners worked around the clock for one month to prewent a total nuclear meltdown. It is estimated that at least 100 of them died before the age of 40."
"Ponad 600,000 ludzi zostało pobranych do służby w Strefie Wykluczenia. Pomimo powszechnych doniesień o chorobie i śmierci w wyniku promieniowania, radziecki rząd nie prowadził oficjalnych zapisów dotyczących ich losu."
"Over 600,000 people were conscripted to serve in the Exclusion Zone. Despite widespread accounts of sickness and death as a result of radiation, the Soviet government kept no official records of their fate."
"Skażony region Ukrainy i Białorusi, znany jako Strefa Wykluczenia, ostatecznie obejmuje 2,600 kilometrów kwadratowych."
"The contaminated region of Ukraine and Belarus, know as the Exclusion Zone, ultimately encompassed 2,600 square kilometers."
"W przybliżeniu 300,000 ludzi zostało wysiedlonych z domów. Powiedziano im, że to tymczasowe. Nadal niedozwolone jest tam wracać."
"Approximately 300,000 people were displaced from their homes. They were told this was temporary. It is still forbidden to return"
"Nigdy nie poznamy rzeczywistych strat ludzkich Czarnobyla. Większość szacunków waha się od 4,000 do 93,000 zgonów."
"We will never know the actual human cost of Chernobyl. Most estimates range from 4,000 to 93,000 deaths."
"Oficjalna liczba ofiar śmiertelnych, bez zmian od 1987 wynosi... 31."
"The official death toll, unchanged since 1987... is 31."
Powyższe teksty są cytowane z końca ostatniego odcinka serialu, które są przed napisami końcowymi. Pasowały mi tu jako takie podsumowanie tego co napisałam do tej pory. Też chciałaby zaznaczyć, że ja nie do końca jestem chemiczna i mogłam coś pokręcić, albo mogłam coś źle zrozumieć po angielsku. A z racji tego, że moja wiara we własne umiejętności w języku angielskim jest dość niska, to też chciałabym wtrącić, że mogłam też coś przekręcić w różnych nazwach, nazwiskach i tym podobne. Praca z dwoma językami nie jest łatwa 😆. Przed obejrzeniem serialu "Czarnobyl" w internecie dużo dobrego o nim słyszałam. Po trailerze spodziewałam się dobrej produkcji. Twórcy stworzyli w tym serialu taki klimat idealnie pasujący do tematu katastrofy. Taki mroczny, ponury. Muzyka była dość prosta, ale miała w sobie dźwięki z prawdziwej elektrowni, co dało jej charakteru. Ona była tak jakby podgłaszana w niektórych momentach, jak na przykład scena, gdzie trójka ochotników schodziła do piwnic i dzięki temu, że była nawet delikatnie głośniejsza, podwyższała napięcie, więc u mnie narastało przerażenie spowodowane tym co widzę na ekranie. Zaś obraz był w takich wypranych kolorach w niektórych momentach co podkreślało przekaz. Były też takie długie ujęcia, gdzie nie było żadnych dialogów, była tylko muzyka, jak na przykład wtedy, gdy ludzie stali na moście i zobrazowali jak radioaktywny pył osadza się na ludziach, albo wtedy gdy towarzyszymy Pawłowi, który doświadcza nowych, nieprzyjemnych sytuacji i widzi jak grzebane są zabite zwierzęta. Takie przerwy od dialogów były fajnym zabiegiem, w szczególności, gdy był jakaś emocjonalna chwila. Mi taka przerwa się przydawała, żeby otrzeć łzy jak się wzruszyłam. A wracając do dźwięków, to odźwiękowanie było mistrzowskie. Każdy odgłos buta postawionego kroku, każde zapalenie i samo palenie papierosa, wlewanie czegoś do szklanki, przeładowywanie broni i tego typu rzeczy, to była czysta przyjemność. Jak modne i popularne są te ASMR, czy jak im tam, to te dźwięki były czymś lepszym. Można by było je powycinać, złożyć w jedno i słuchać, żeby na przykład się odstresować. Mimo, że palonych papierosów było tam dużo, to ja mogłabym tego dźwięku słuchać cały czas, a podczas oglądania mi się nie znudził. Jak czytałam jakieś wstępne informacje ma różnych stronach internetowych na temat tego serialu, to pisali, że będzie miał kilka wątków, kilku bohaterów. I moje pierwszym skojarzeniem było to, iż każdy odcinek będzie opowiadał o jednym wątku. Z resztą tak nasunął jeden z artykułów. Jeden z przeczytanych artykułów sugerował, że odcinki nie będą ze sobą połączone, opowiadając o jednym z wątków. To były takie pierwsze informacje i razem z moim myśleniem trochę się pomyliły. Wątki płynnie przeplatały się ze sobą. Przez dłuższy czas był wątek Szczerbiny i Legasowa, doszli do pewnego momentu, gdy jakoś sensownie mogli przerwać fabułę i przechodzili do wątku małżeństwa Ignotenko, który też był przez dłuższą chwilę. Często spotykam się, że w jakimś serialu szybko skacze się z wątku a wątek, i w niektórych robi on dynamikę, że lepiej się taki serial ogląda, ale w niektórych nie jest to zalecane, tak jak w "Czarnobylu" właśnie. Głównym wątkiem było oczywiście robienie porządku po katastrofie, ale w niego wplątana została historia małżeństwa Ignotenko, czy Pawła, żeby pokazać, że tacy ludzie również ucierpieli przez to wydarzenie. Spodobało mi się też to, że te drugoplanowe wątki nie były narzucone w jednym czasie, tylko najpierw skończył się wątek Ignotenko i dopiero potem zaczął się wątek Pawła. Dzięki temu nie było jakby za dużo treści. Podejrzewam, że gdyby wszystko naraz by było, to by był taki natłok, za dużo byłoby tego. Już sam główny wątek jest duży, a te drugoplanowe są takie, żeby sobie chwilę odpocząć od niego. Podczas oglądania trzeciego odcinka, myślałam, że dwa pierwsze odcinki były najmocniejsze pod względem emocji, ale na końcu walnęli mi sceną prosto w twarz, taką aż się popłakałam. Pogrzeb sam w sobie jest powodem do płaczu, a tym bardziej, gdy zmarły jest chowany w dwóch trumnach, drewnianej i ołowiane, umieszczonej w wielkim dole masowego grabu, zalewanym betonem. Scena sama w sobie była smutna, ale to tego dołączyli muzykę i odpowiedni montaż i wystarczyło, żebym się popłakała. To co jeszcze było smutne przy oglądaniu, to były decyzje Legasowa i Szczerbiny, a konkretnie te o angażowaniu kolejnych i kolejnych ludzi do usuwania efektów katastrofy, co wiązało się z prawdopodobnymi kolejnymi ofiarami. Legasow był zaznajomiony w tym temacie, więc cały czas był tego świadomy, ale Szczerbina już nie miał takiej wiedzy i z czasem dopiero ogarnia co się dzieje. Swoją drogą można powiedzieć, że tu taka mała przemiana postaci była, bo Szczerbina na początku można powiedzieć iż lekceważył cały temat katastrofy, a z czasem przekonywał się co do powagi sytuacji. Irytującą rzeczą było jak wszyscy, którzy mogli, kłamali, nie mówili wszystkiego i tak dalej, a ich powodem był Związek Radziecki. Co tam, że życie ludzkie jest zagrożone, co tam, że opóźnianie "sprzątania" po eksplozji powiększa skażony temat i co tam, że życie ludzkie jest zagrożone, najważniejszy jest reputacja Związku Radzieckiego. Gdyby nie kłamstwa i zatajenie, być może ta katastrofa miałaby odrobinę mniej konsekwencji. Dodatkowo była wszechobecna niewiedza, patrząc na przykład Ludmiły Ignotenko, która nie miała kompletnie świadomości dotykając swojego męża, więc inni tacy ludzie również nie mieli tej świadomości i nie wiedzieli co się z ich bliskimi dzieje. Ja nie wiem, czy tamci naukowcy mieli wystarczającą wiedzę, a o tych urzędasach, co rządzili, że tak powiem, działaniem elektrowni, to raczej kompletnie nie wiedzieli czym rządzą. Serial "Czarnobyl" był dość nietypową jak dla mnie pozycją na liście seriali, bo jak wspominałam, do tej pory nie do końca byłam przekonana do filmów, czy seriali o fabule katastroficznej i w sumie była to druga taka produkcja, jaką obejrzałam, ale ten serial wywarł na mnie wrażenie. Został bardzo dobrze zrobiony, sceny trzymające w napięciu, mające w sobie trochę grozy, które podbite są muzyką. Zwykłe dźwięki jak palony papieros sprawiające przyjemność. Świetne ujęcia. Nawet się nie spodziewałam, że można zrobić tak dobry serial, z pięcioma odcinkami, na podstawie prawdziwych wydarzeń. Miałam jeszcze coś dopisać, ale zapomniałam, więc chyba trzeba w końcu skończyć ten wpis, bo i tak jest baaaardzooo długi 😂. Ja chyba muszę poćwiczyć pisanie streszczenia, czy coś. Ja gdy piszę o jakimś filmie, czy serialu, to staram się wspominać o najważniejszych rzeczach, a że w tym serialu prawie wszystko było ważne, no to inna sprawa 😆.