Ogarnęłam stronę na Facebooku, ogarnęłam Instagrama, to teraz mogę ogarnąć coś na blogu 😛.
1. Slipknot - Finale
Finał na początek. Jest to też finalny utwór na płycie "The End, So Far". Uwielbiam melodię, która zaczyna i kończy ten utwór, a pomiędzy jest mocniejsza partia. Wokal też jest taki łagodny i brzmi trochę, jak ktoś zmęczony życiem przyjmuje coś kolejnego na klatę, a jakby został spytany, to by powiedział, że jest przyzwyczajony. A tak ogółem kolejny świetny kawałek na playlistach i kolejny smutny do kolekcji 😅.
2. Wednesday Addams - Paint It Black
To jest taki vibe! Oczywiście zostało to po obejrzeniu serialu "Wednesday". Scena z tym utworem była świetna, a ta wersja "Paint It Black" jest genialna. Nim wyszedł oficjalny soundtrack tego serialu, to ja słuchałam tego z fragmentu tej sceny, który ktoś wstawił. Fajnym zabiegiem twórców było to, że wykonawca tego to Wednesday. Podobnie jest z Twitterem, publikowane jest tam, jakby to Wednesday pisała. Co ciekawe, "Paint It Black" w oryginale mnie nie porywa, tak jak ta wersja z "Wednesday", czy cover od Leo z Frog Leap Studios.
3. Nickelback - Just One More
Nie wiem czym zrobione są dźwięki rozpoczynające ten kawałek, ale podobają mi się i zahaczają się u mnie w głowie. Podobają mi się lekko przytłumiony jakby wokal, na przykład w pierwszej zwrotce. Cała kompozycja ma swój klimat i kojarzy mi się z jakąś sceną w filmie, gdzie bohater by coś przeżywał, albo robiąc coś poświęcał się dla kogoś.
4. Iggy Pop - Strung Out Johnny
Usłyszałam to w radiu i wystarczył jeden raz, żebym zakochała się w brzmieniu tego numeru. Ta gitara rozpoczynająca ten utwór, a potem riff, który dołącza, no poezja, a przy nich jest jeszcze fajny synth dźwięk. Wokal brzmi świetnie. A i nazwa płyty z której pochodzi ten utwór bardzo fajny, "Every Loser".
5. Skillet - Psycho in my Head
Mocny, energiczny, melodyczny, chwytliwy kawałek. Zespół wypuścił wersję deluxe swojego najnowszego albumu "Dominion", gdzie swoje miejsce znalazł między innymi ten utwór.
6. Self Deception - Fight Fire With Gasoline
Złapane z co piątkowej playlisty na Spotify. Podoba mi się, jak ten utwór się zaczyna. Podoba mi się, jak z początku budowane jest napięcie, i w melodii, i w wokalu. Świetny refren z powielonym wokalem. Bardzo mi się podoba jak brzmi wokal. Lubię moment, rozpoczynający się od "I'm half-dead". Wcześniej nie znałam tego zespołu, nadal znam tylko ten jeden utwór. Fajnie, jak coś takiego Spotify zaproponuje. Ale to nie było tylko to.
7. Weathers - Where Do I Sign?
Ten utwór razem z tym powyższym został zasłyszany. Podoba mi się sposób, w jaki śpiewa wokalista. Brzmi, jakby nic go nie obchodziło, tak lekceważąco, na wyjebce. A w refrenie lubię, jak akcentuje "Help me los my mind...". Jest też fajna gitarowa solówka.
8. New Order - True Faith
Uhuhu, klasyczek. Kojarzyłam to wcześniej, wiadomo, przewinęło się gdzieś kiedyś, ale dopiero teraz został ten utwór ze mną na dłużej. A to wszystko przez Instagrama, i nawet chyba ktoś kogo obserwuję użył do rolki, i to nawet nie "True Faith" tylko "Blue Monday". Dodatkowo w tym czasie taka jedna streamerka miała to na swojej playliście i często leciało na jej transmisji. Któregoś razu pomyślałam, że zobaczę co tam jeszcze New Order gra, i natknęłam się na "True Faith", po którego usłyszeniu miałam takie "kurde, ja to kojarzę!". I od tamtej pory przez długi czas słuchałam tego codziennie, po kilka razy, bez przerwy. I cały czas w głowie miałam "I used to think that the day would never come...". Jako gratis daję też wersję na żywo, bo to też inny wymiar. Uwielbiam to, jak zaczynają grać "True Faith", świetny jest ten dłuższy początek. W ogóle na żywo, to tak inaczej brzmi ten utwór, słychać żywe instrumentu i jeszcze muzycy wprowadzają jakieś zmiany i tworzy to tą magię muzyki na żywo.
9. The Cure - A Forest
Kolejny świetny kawałek. Usłyszałam go w radiu. I są dwie opcje, bo dokładnie nie pamiętam jak to było. Pierwsza opcja, to nie mogłam usnąć i próbując usnąć go usłyszałam, a druga opcja to w trakcie powolnego wybudzania się ze snu zaczęłam słyszeć ten utwór. Tak tylko wspomnę, że ja do snu włączam radio, bo nie lubię usypiać w ciszy. Jaki ten utwór ma klimat, te gitary, te klawisze, ta melodia! Po prostu czysta magia. Dodatkowo byłam w nastroju pasującym do tego numeru. A na instrumentalnym outro, to ja się rozpływam. Tutaj również dołączam wersję na żywo, bo ma jeszcze lepszy, właściwie takie pogłębienie klimatu tego utworu. Usłyszeć wykonane na żywo dźwięk klawiszy, potem gitary i jak dołącza reszta instrumentów, a do tego patrzeć na relację między muzykami na scenie, to czysta przyjemność. Pod koniec jest integracja z publicznością, co też jest piękne. Dodatkowo ta publiczność jest w kompletnie różnym wieku, co jest również niesamowite.
10. Palaye Royale - Eleanor Rigby
Znam ten utwór w oryginale i w wersji zespołu Pain. W sumie to ta druga była pierwsza 😛. Wersja od Palaye Royale również mi się podoba. Jest zrobiona rzecz jasna w stylu zespołu, a on mi się bardzo podoba. Jest oryginalny i przypomina mi klimaty królewskie, albo szlachecki.
11. Badflower - Move Me
Jak poznawałam muzykę tego zespołu, to trochę zignorowałam ten utwór, tak samo jak całą EPkę "Temper". Ale zespół koncertował i na jednej z relacji na Instagramie było, jak grali ten utwór na żywo i moją uwagę zwróciła gitara rozpoczynająca ten utwór. Dlatego wróciłam do tego kawałka. I jakie to jest arcydzieło! Poza świetną gitarą na początku, jest piękny wokal w którym słychać emocje, jest delikatny, jest i krzyczany. Początek jest spokojny, potem dołączają instrumenty. Piękny to jest utwór.
12. Disturbed - Part of Me
Nie wiedziałam, który kawałek wybrać, ale w końcu padło na ten. Pewnie przez to, że jest tu kultowe "Oh wa ah ah ah" wokalisty zespołu. Mocny kawałek z fajnym bridgem.
13. The Cramps - Goo Goo Muck
Kolejna pozostałość po "Wednesday". W sumie fajnie, że twórcy w serialach używają takich starszych kawałków. One są takie charakterystyczne na przykład dla lat osiemdziesiątych (to zależy z jakiego czasu jest dany utwór). A jeszcze jak taki kawałek wpisuje się w moje gusta, no to tym bardziej. Choć i są takie, które nie koniecznie wpisują się w moje ramy, a jednak mi się podobają.
14. 2Pac - Hit 'Em Up (Dirty)
Ten numer był w jednym z odcinków "Euphorii". On nie zainteresował mnie od razu, choć został świetnie wykorzystany w pewnej scenie, bardzo mi się podobało. Już nie pamiętam, czy oglądałam coś na temat tego serialu, czy zrobiony przez kogoś filmik typu najlepsze/najśmieszniejsze/czy jakieś inne sceny z serialu, ogólnie z całości, albo z główną bohaterką, Rue. No gdzieś w takich okolicznościach złapałam się z tym utworem. I to było jakiś czas po skończeniu oglądania serialu. No i utkwiło mi to w głowie. A jak elegancko do samochodu pasuje.
15. Gorillaz - Cracker Island
Kliknęłam w występ na żywo, to było chyba w jakimś programie telewizyjnym, albo jakieś rozdanie nagród muzycznych i Gorillaz wykonywali na żywo "Cracker Island". Kawałek wzbudził moje zainteresowanie poprzez to wykonanie na żywo i między innymi to, jak wokalista śpiewa przez megafon, żeby był ten taki charakterystyczny efekt na głosie. Zainteresowało, więc sprawdziłam wersję studyjną tego utworu. No i od tamtej pory został w mojej głowie na jakiś dłuższy czas. Bardzo fajne brzmienie. Podoba mi się gitara, bas czy klawisze. Brzmienie wokalu również. Jak słucham tego numeru, to czuję się na takiej wyjebce, że w sumie to już mi wszystko jedno.
16. Rock Symphony 17 Rammstein - Sonne
Pewnego razu YouTube zaproponowało mi wykonanie, w pewnym sensie cover utworu Rammstein, "Sonne". Albo wyhaczyłam to gdzieś indziej w internecie, już nie pamiętam. Ale to jak brzmi ten kawałek w wersji symfonicznej, to to jest poezja i spełnienie moich marzeń. Bardzo podoba mi się "Mein Herz Brennt" piano version, ale też w normalnej wersji ma w sobie symfoniczne elementy. Ten utwór, jak i "Sonne" bardzo pasowały mi do wersji symfonicznej, czy coś w tym rodzaju. "Deutschland" na końcu teledysku też ma takie piano zakończenie. I dopóki nie trafiłam na to wideo, sądziłam, iż nikt tego nie zrobił. Symfoniczne "Sonne" to coś cudownego. Do wszystkich instrumentów typowych dla symfonii dołączona została gitara elektryczna. Do tego chór, który co jakiś czas się odzywał i to dodawało klimatu. Pod koniec jest takie "ooo oooooo" wykonane przez jeden kobiecy głos i słuchając pierwszy raz, to miałam przy tym ciarki. I prawie się wzruszyłam (tak czasami reaguje na muzykę).
17. PALAYE ROYALE - King of the Damned
Pierwsze powtórzenie zespołu na tej playliście, ale chciała, żeby się tutaj znalazł ten utwór, bo bardzo lubię jego brzmienie, bardzo lubię i trochę utożsamiam się z tytułem. Miałam kłótnie ze sobą, czy wziąć ten, czy "Eleanor Rigby", a że to będzie ostatnia playlista z zeszłego roku, to stwierdziłam, że walnę dwa utwory w tym, jak i w innych przypadkach.
18. YUNGBLUD - Time In A Bottle
Kiedy szukałam tego utworu w oryginale w Spotify, gdy chciałam dodać go do playlist, wyświetliła mi się też wersja od Yungbluda i z ciekawości ją odtworzyłam. Okazało się, że było to warte sprawdzenia. Pominęłam kompletnie fakt, że jest on do filmu, któregoś tam z kolei, "Fast&Furious", bo nie lubię tej serii filmów. Zaczyna się spokojnie, tak jak w oryginale, a od połowy jest rockowym kawałkiem. I uwielbiam to połączenie. Bardzo podoba mi się ta spokojna część, jak i ta rockowa, oraz przejście między nimi. Ach ta gitara zaczynająca grać w tej drugiej części 😌. Słychać też muzyczny styl Yungbluda, który bardzo mi się podoba. Słychać jego w tym utworze.
19. Gorillaz - Rhinestone Eyes
Gorillaz po raz drugi. Ten utwór również odtwarzałam mnóstwo razy. Jest świetny. Poznałam go kiedy, powiedzmy, miałam obniżony nastrój, i idealnie mi pasował. Jego brzmienie kojarzy mi się z sytuacją, gdzie człowiek ma już wszystkiego dość, już mu wszystko jedno, i nawet jak gdzieś się coś pali, to on nie przejmuje się nadto, bo jest przyzwyczajony, gdy dzieją się złe rzeczy i na luzie pije sobie piwo.
20. Slipknot - Adderall
Pierwszy utwór z płyty, na końcu. Na początku trochę ignorowałam ten kawałek. To dlatego, że po premierze "The End, So Far" ciągnęło mnie do tych mocnych, ciężkich, gitarowych dźwięków, które oczywiście były. "Adderall" brzmiało dla mnie wtedy dobrze, wpadało w ucho, ale włączyła mi się ta ignorancja. Natomiast któregoś razu, gdy przesłuchiwałam ten album w całości, to niespodziewanie "Adderall" tak mnie złapał, że nie mogłam się od niego uwolnić. Dotarło do mnie, jak cudowna to kompozycja. Tak jak się zaczyna, to jak wkracza wokal, i w ogóle, jak pięknie, łagodnie brzmi wokal w tym utworze. Idealnie pasował, gdy miałam ten, obniżony nastrój.
To by było na tyle, moich muzycznych wywodów.
Adieu.