Zanim Thirty Seconds to Mars weszli na scenę, ich najwierniejsi fani mieli już czym się pochwalić. Zespół przyjechał do Polski w niedzielę. Kiedy w jednym z kin odbywał się ekskluzywny pokaz filmu "Artifact", Jared Leto zajadał się pierogami. Dopiero tak przygotowany pojawił się w kinie, gdzie wybrani mogli zrobić sobie zdjęcie ze swoim idolem i zamienić z nim kilka słów. Nie jest tajemnicą, że większość fanów Thirty Seconds to Mars to nastolatki, które szczególnie upodobały sobie właśnie wokalistę. Nic więc dziwnego, że niektóre mogły się poczuć rozczarowane, gdy ujrzały swojego idola ubranego od stóp do głów, w ciemnych okularach. Ktoś nawet próbował zedrzeć z jego głowy czapkę - od pewnego czasu ludzie nie mogą się nadziwić nowym wizerunkiem Jareda. Zdobywca Oscara przygotowuje się do nowej roli, dlatego obecnie nie ma brwi, a jego włosy są teraz krótkie i... zielone. Leto postanowił opowiedzieć o tym na scenie.
Kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki "Up in the Air", w Ergo Arenie nie sposób było zauważyć chociaż jedną osobę, która siedziałaby w miejscu. Leto chyba bardzo wziął sobie do serca wybryki Kurta Cobaina. Podczas pokazu filmu miał na sobie koszulkę Nirvany, a na scenie pokazał się w spodniach, czymś przypominającym spódnicę, dziwnej koszuli, ciemnych okularach i... czapce imitującej głowę kozła. Chociaż dla wielu jest ideałem, sam chyba nie lubi, kiedy ludzie zwracają uwagę tylko na jego wygląd.
Udowodnił, że ma wiele innych atutów. Na pierwszy plan wysunęła się jego charyzma. Bez przerwy skakał i biegał po scenie, skutecznie zachęcał fanów do śpiewania i wykonywania dziwnych ruchów. Był w swoim żywiole i miałam wrażenie, że publiczność zrobiłaby dosłownie wszystko, o co by poprosił. To właśnie wtedy doszłam do wniosku, że zespół Thirty Seconds to Mars to nie tylko muzyka, którą uwielbiają miliony na całym świecie. To przede wszystkim otaczający ich kult - na scenie tak wysławiana grupa sprawdziła się znakomicie.
Setlista była raczej przewidywalna. Usłyszeliśmy między innymi "This Is War", "Kings and Queens" czy "City of Angels". Grupa kilkakrotnie zapraszała na scenę fanów, a następnie prezentowała mieszankę elektroniki, popu i rocka z elementami dubstepu. Kiedy zrobiło się już naprawdę gorąco, Leto zniknął. Nagle pojawił się na malutkiej scenie położonej na środku płyty. Nadszedł czas na set akustyczny i długie rozmowy z fanami.
- Byłbym tutaj szczęśliwy. Piękne kobiety, przystojni mężczyźni i pierogi. Pewnie zastanawiacie się, co się kryje pod moją czapką. Jakieś zielone włosy... Dodam, że włosy na każdej części mojego ciała są tego koloru - żartował Leto. Następnie poprosił jedną z fanek o przetłumaczenie na polski jego słów. - Cześć - powiedziała rozanielonym głosem dziewczyna. - Ile masz lat? Osiemnaście? Jasne... Wszystkie tak mówią. Jestem ostrożny, trzydzieści pięć lat to dla mnie wiek minimalny - oznajmił wokalista i w ten sposób złamał serca tysięcy dziewczyn zgromadzonych w Ergo Arenie. Przez większość koncertu Leto skupiał się przede wszystkim na zabawianiu tłumu, dlatego jego umiejętności jako wokalisty nie powalały. Podczas akustycznego setu pokazał, że jednak należy mu się uznanie. Wzruszył wszystkich niezwykle emocjonalnym wykonaniem "Hurricane" i "The Kill".
Na koniec pewna fanka dostała prezent, którego długo nie zapomni. Leto zadzwonił do niej, aby zaprosić ją na scenę. Pokazał, że nie warto z nim zadzierać. Kiedy mimo próśb wokalisty o zachowanie ciszy pewna kobieta nadal skakała i krzyczała, że to ona jest osobą, do której dzwoni, ten skwitował: "K***a, przestań. Co ty, do cholery, robisz? Machasz rękami jak wieloryb ogonem". Później był bardzo niezadowolony z obecności kamerzysty na scenie - popychał go i próbował zniszczyć jego aparat. Podczas ostatniej piosenki na scenie pojawiły się dziesiątki fanów. Jared chciał, aby zmieściło się na niej jak najwięcej widzów. Powiedział, że to jeden z najlepszych koncertów, jakie zespół ostatnio zagrał, a być może nawet najlepszy podczas tej trasy koncertowej.
Z niecierpliwością czekam na kolejne show Marsów, bo chociaż Jared chyba nie bardzo się tym przejmuje, emocje Polaków po jego koncercie w Gdańsku długo nie opadną.
Źródło Onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz