Znaczy nie taki pierwszy, bo widziałam wcześniej "Suicide Squad", czy "Joker", ale pierwszy mam na myśli film z superbohaterami, nigdy wcześniej nie oglądałam na przykład filmów z Supermanem, Batmanem i innymi takimi.
Do tej pory z superbohaterami z uniwersum DC nie było mi po drodze, oczywiście z tymi filmowymi, bo seriale niektóre z takowymi oglądałam. Jakoś filmy o Supermanie, albo Batmanie jakoś mnie nie przyciągały. Kiedy pojawił się jakiś trailer, takiego "Aquamana" czy "Justice League" w wersji z 2017 roku i zainteresowałam się filmem, to potem pojawiały się recenzje, opinie i oceny na Filmwebie i okazywało się, że nie były tak fajne jak trailery zapowiadały. I to tak mnie zniechęcało do tego uniwersum. Nawet gdy wyszedł trailer "Wonder Woman", a po premierze zgarniał pochwały, na IMDb ma ocenę 7,4, to się jakoś nie przekonałam się do seansu. Mimo to, iż interesowały mnie jakieś postacie, na przykład Aquamana, ale opinie o filmie odrzuciły mój pomysł o obejrzeniu niego. Podobnie z postacią Flasha, którą chciałam zobaczyć, jak została przedstawiona przez innego aktora, w innej produkcji, ale "Justice League" okazał się według opinii kiepskim filmem.
W filmowym świecie bliżej było mi do Marvela. Choć ostatnim czasem mi się przejadł. Cały czas coś było z tego wypuszczane. Z DC oglądałam jedynie seriale, te z CW. "Arrow", "Flash", "Legend's Of Tomorrow". Jak się pojawiła informacja o tej drugiej wersji Ligi, to gdzieś ponownie obudziło się we mnie jakieś małe zainteresowanie. Gdy już pojawiła się, to zdziwiłam się tymi czterema godzinami, ale i nabrałam ochoty na obejrzenie, bo opinie mówiły, że to bardzo dobry film. Z początku to nawet 9,5 na IMDb było. No i obejrzałam. Szybciej niż serial, który miałam zacząć oglądać, a odciągam to już nie wiem ile (a zaczęło się od "zacznę oglądać za tydzień").
Na początku czułam się trochę dziwnie, gdy zaczynał się film, bo i pierwszy film z DC, ze światem, którego od tej strony nie znałam, i nie widziałam innych filmów z DC, do tego nie lubiłam koncepcji postaci Supermana i Batmana, nie wiem dlaczego, może kiedyś się to zmieni. I pomyślałam sobie, że, cholera, jak "Liga" będzie nawiązywać do poprzednich produkcji, to nie będę w temacie. Na szczęście po kilku minutach, gdy weszłam trochę ten świat, moje dziwne uczucie znikło, a w trakcie oglądania nie odczułam, że czegoś nie wiem. Z racji tego, że właśnie innych filmów nie widziałam, to i nie wiem, czy są nawiązania, czy nie, ale jeżeli są, to ci co oglądali to wiedzą, tacy jak ja nie oglądali nie wiedzę, ale taki random jak ja może sobie "Zack Snyder's Justice League" obejrzeć i wiadomo o co chodzi. Podczas oglądania nie poczułam, że czegoś nie wiem, tak został zbudowany ten film. Znaczy, jak były odniesienia do filmu, w którym był Batman i Superman, to się mniej więcej domyślałam, o co chodzi, bo mimo iż nie oglądałam, to gdzieś tam było mówione. A siedzę w tematach filmowych, interesuje się, więc chcąc nie chcąc obiło się o uczy.
Wpierw powoli wchodziło się w fabułę, coś się dzieje u Amazonek, wysyłają one sygnał, który dotarł do niejakiej Wonder Women. Batman w normalnym ubraniu szuka innych ludzi o supermocach, bo przeczuwa, że coś nadchodzi. W między czasie, gdy przedstawiany jest powoli problem, poznajemy postacie Aquamana, Flasha i Cyborga. Trochę ich poznajemy, trochę ich historię oraz ich motywów. Podobało mi się to, że bez pośpiechu poznałam te postacie. Ogólnie każda z głównych postaci miał swój czas na ekranie. Nie czułam, że kogoś jest za dużo. Nikt mnie nie irytował. Każdy mógł pokazać co potrafi, w szczególności ci, co na czas pierwszej wersji filmu nie mieli swojego.
Bardzo spodobała mi się postać Flasha, i jak tę postać przedstawiono. Tam była jedna cringe'owa scena, ale da się ścierpieć, długa nie była. Nie byłam do niego przekonana, miałam obawy, co pewnie było spowodowane patrzeniem przez pryzmat serialu. Te odczucia zostały mi po obejrzeniu traileru "Justice League" z 2017 roku. Okazało się, iż filmowy Barry Allen to bardzo fajny chłopak z poczuciem humoru. Nawet nie trzeba było go prosić, by dołączył do zbieranej przez Bruce'a Wayne'a ekipy, który nawet nie zdążył się do końca spytać, co on w ogóle chce. Swoją drogą bardzo podobał mi się moment w scenie, gdzie pierwszy raz tamci dwaj rozmawiają i w pewnym momencie Bruce rzuca w kierunku Barry'ego Batmańską rzutką, a speedster używając swych mocy tak się jej przygląda, a potem jak ogarnia, kto do niego przyszedł, łapie ją. Bardzo mi się podobało jak moce szybko biegającego zostały pokazane, nie tylko w tej scenie z resztą. W momencie, gdy go poznajemy jest świetna scena, gdzie pokazana została jego szybkość, on tyle porobił, a dla normalnych ludzi była to chwila. Na końcu filmu Flash miał genialną scenę, która mnie ujęła. Pokazany został speedforce, możliwości, jakie niosą ze sobą moce Barry'ego. W ogóle moment, gdy chłopak jest w swoim mocno przyśpieszonym czasie został tak super pokazany, wszystko wokół jakby włączyło pauzę, a chłopak normalnie się porusza, z piorunami. Pod niektórymi względami ten filmowy Flash bardziej mi się podoba. Chciałabym zobaczyć jego solowy film, bo poczułam świeżość co do tej postaci.
Cyborg sam w sobie trochę mniej mnie zafascynowała, ale jego historia. Ojj, jego historia. To jak się stało, że jest tym Cyborgiem. Ujęło mnie. Nie wiem co chłop, który go stworzył miał w głowie, no ale cóż. Nie dziwię się, że chłopak (o ile można go tak nazwać) nie mógł się pogodzić ze swoim nowym życiem.No było emocjonalnie. I creepy. Podczas seansu okazało się, że Wonder Woman nie irytowała mnie tak, jak się tego spodziewałam. Trochę uprzedzona byłam do niej, ale to spowodowane było tym, że straszny hype na nią wyrósł, bo w końcu jakiś dobry film z DC wyszedł i się ludzie jarali. Jednak oglądając "Justice League" Snydera spodobała mi się ta postać. Przyjemnie mi się oglądało Dianę, pierwsza scena z jej udziałem była bardzo dobra, podobała mi się. I oglądałam porównanie tej sceny, tą z 2017 z tą z 2021. Gdybym obejrzała tą pierwszą, to prawdopodobnie nadal bym tej postaci nie lubiła. Kiepskie to było w przeciwieństwie do tej drugiej wersji. Przez chwilę miałam w myśli, by zobaczyć ten film z 2017 roku, sprawdzić jak bardzo słaby jest, ale patrząc na to porównanie i parę innych, które oglądałam, to chyba jednak nie. Przed obejrzeniem nowej "Ligii" podobne odczucia jak do Wonder Woman miałam do Batmana i Supermana. Ich nie lubiłam. Zaś jak oglądałam film, to te postacie były w porządku, nie odczuwałam jakichś negatywnych emocji. Na razie są dla mnie neutralni. Również przeszło mi przez myśl, by zobaczyć ich filmy, ale zobaczę, co z tym dalej zrobię. A, i jeszcze Aquaman. Chłop jest po prostu zajebisty. Ja się z nim utożsamiam, nie tylko dlatego, że mój znak zodiaku to Aquarius, ale dlatego, że często używa sarkazmu, do rzeczy podchodzi tak na luzie, może nawet z obojętnością. Ja robię tak samo. Szkoda że było go troszeczkę za mało w filmie, mogłoby być go troszkę więcej. Do tego dostał słaby film, który mimo słabizny obejrzałabym dla samego Aquamana.
Gdy cała ekipa została zebrana, zaczęła działać, bo ten zły już nawet nie pukał do drzwi, tylko robił swoje. I to jak oni współpracowali, to aż miło się patrzyło. Jeden coś robił, potrzebował pomocy, drugi to zauważył i ruszył na pomoc. Jedna strona nie prosiła, druga strona nie pytała, czy potrzebna pomoc. Wystarczyło, że w swoich działaniach po prostu siebie obserwowali. Bardzo mi się to podobało. Na przykład Wonder Woman skacze za swoją bronią, by ją złapać. Flash widzi, że nie da rady, więc biegnie jej na pomoc, by te broni jedynie tyknąć palcem. Między bohaterami nie było gwiazdorzenia, nie było czegoś takiego jak "idę sam, bo jestem najlepszy", "zajmę się tym, by reszta nie musiała ryzykować życia", czy inne takie. Częsta w filmach główny bohater aż za bardzo chce pokazać swoją odwagę i heroizm, co dość mocno kuje w oczy. A Liga elegancko płynęła w swoich działaniach.
"Zack Snyder's Justice League" ma wstęp, przedstawienie postaci, rozwinięcie i zakończenie. Na początku pokazali o co się rozchodzi, pokazali postacie z kawałkiem ich historii, by trochę się z nimi zapoznać. Potem rozwinęła się współpraca Ligi razem z rozwinięciem fabuły, gdzie zaczynają się dziać rzeczy, no i na końcu zakończenie całego problemu z tym złym. Koniec sugerował kontynuację, więc jak to będzie ponownie od Snydera, to z miłą chęcią obejrzę.
Film jest tak zbudowany, że wszystko składało się w całość, nie było niedomówień, a te cztery godziny nie były nawet odczuwalne. Tak wszystko płynęło, że bardzo przyjemnie i z zaciekawieniem się oglądało. To dla mnie taka świeżość w filmie o superbohaterach po Marvelu. Pewnie dlatego, że Marvel delikatnie mi się przejadł. Może właśnie obejrzę jakieś wcześniejsze produkcje DC, tak żeby nie siedzieć aby w jednym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz