czwartek, 11 sierpnia 2022

Obejrzałam ten film, żeby zobaczyć, jak główna bohaterka dostaje po dupie. | "Not Okay"

Poza tym, że chciałam zobaczyć Dylana O'Briena w jego roli w tym filmie, to po trailerze bardziej chciałam zobaczyć, jak główna bohaterka dostaje po dupie za swoje kłamstwa.

Nie oczekiwałam kompletnie niczego po "Not Okay", bo to nawet nie jest mój gatunek filmu. Wiedziałam że to będzie taka sobie o historyjka, o dziewczynie z głupimi pomysłami, która będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Chciałam go obejrzeć "kiedyś tam", ale trailer pokrzyżował mi plany i razem z promocją filmu przyciągnęły mnie, by to zrobić trochę wcześniej. 



Film opowiada o Danni Sanders, która próbuje coś tam pisać jakieś artykuły, ale ani szefowa nie jest zadowolona z jej pracy, ani nie widać, że ona się w ogóle do tego nadaje. Chcąc zabłysnąć przed chłopakiem, który jej się podoba, i swoją drogą jest popularny w internecie, Danni palnęła, że jedzie do Paryża. Oczywiście się wkopała, bo nawet nie stać ją na taki wyjazd. Wpada na wspaniałomyślny pomysł i postanawia sfejkować ten wyjazd. Tylko, że w tym czasie, co rzekomo jest w Paryżu, wydarza się atak terrorystyczny. Dziewczyna zauważa, że jest w dupnej sytuacji, ale widząc lajki oraz ogólną atencję, idzie za kolejnym swoim głosem i podaje się za ofiarę tego ataku. 

Po "powrocie" z Paryża Danni na swoim "byciu ofiarą" buduje... właściwie wszystko. Unika zwolnienia z pracy i jeszcze dostaje swoje oddzielne pomieszczenie w biurze, z pomocą poznanej na terapii grupowej Rowan pisze artykuł, który jest dobry, też zaprzyjaźnia się z dziewczyną, dostaje chwilę uwagi od rodziców, czy od Colina, tego chłopaka, co jej się podobał. Można zauważyć, jak przez to, że jest ofiarą ludzie zaczynają ją inaczej traktować, bo przecież jest ofiarą, ona biedna i co ona przeżyła. 

Danni zaczęła od chęci bycia popularną i sfejkowania wyjazdu do Paryża. Potem podając się za ofiarę ataku terrorystycznego chce napisać o tym artykuł, ale żeby wczuć się w rolę idzie na terapię grupową. Tam poznaje Rowan, która przeżyła strzelaninę w szkole, i która okazuje się być popularną aktywistką. Na ten moment Danni postanawia przylepić się do niej, dzięki czemu dostaje trochę atencji internetowej. Jednak w trakcie misji pisania artykułu, czy zyskiwania popularności, poznaje ona bliżej Rowan, zauważa pewne rzeczy i trochę zmieniają się jej poglądy. Tylko że w tym, jakże nieodpowiednim momencie, Danni musi stawić czoła konsekwencjom po tym, jak wychodzi na jaw jej kłamstwo. I wtedy wali się wszystko, co na tym kłamstwie zbudowała, co nie jest dla niej łatwe.



Zabawnym było oglądać, jak Danni wpada na pomysł sfejkowania wyjazdu do Paryża, a potem jest montaż, jak ona ogarnia zdjęcie i tak dalej by były "dowody" tego wyjazdu, a gdy brnęła w swoim kłamstwie i często przy tym była jak "nie mam pojęcia co robię", albo jak było cokolwiek, co ja widziałam, że nie było dobrym pomysłem, to się z tego śmiałam i z tego co robi, i z tego jak się to może skończyć. Muszę powiedzieć, że fajnie to się oglądało. Też spodobała mi się postać Rowan. Tak jak jej strona aktywistki, to tak średnio mi się podobała, w sensie, do samego zjawiska aktywizmu nie jestem zbyt pozytywnie nastawiona, ale reszta była okay. Podobało mi się, jak chciała pomóc Danni, biorąc ją za osobę z traumą (i trochę było takie "auć", wiedząc iż ta nią nie jest). Szkoda mi jej było, kiedy widać było, jak traumatyczne wydarzenia do niej wracają. Albo jak jest scena, gdzie cała grupa z terapii gra w jakąś tam grą i ona, tak jak wszyscy (nawet Danni) mają fun z tego, po prostu nie myśli o tych złych rzeczach. To też jest moment, albo właściwie jeden z momentów, gdzie Danni zauważa, że Rowan jest kimś więcej niż źródłem lajków i atencji internetowej. W takich momentach widać było, że gryzie ją sumienie, co też było zwizualizowane. 

Wbrew pozorom relacja między Danni i Rowan mi się podobała. Bo, fajne było to, że Danni zmieniła do niej podejście, że to nie jest tylko skarbonka lajków, że w pewnym sensie są, można powiedzieć, zaprzyjaźnione i Rowan otwiera się trochę do tej drugiej. Podobało mi się, jak pokazali, jak człowiek może zmienić drugiego człowieka i dlatego strasznie było mi szkoda ich relacji, gdy kłamstwo Danni wyszło na jaw, gdzie dodatkowo ona zmieniła podejście, między innymi, do bycia popularnym. Widać było tutaj małą przemianę postaci.


Też myślałam, że to będzie historia typu, baba sobie sama narobiła problemów, a potem płacze. A tu jednak się okazało, że no nie. Pokazane zostało, co kierowało Danni, a właściwie co powodowało, że wybrała kierunek, jaki wybrała. Pewne rzeczy można było zobaczyć na przykład, gdy Danni była u rodziców. Najpierw po "powrocie" z Paryża, gdzie podejście rodziców było "o, moje biedne dziecko, co ono przeżyło", tylko że widać, że gdyby nie rzekome przeżycie ataku, to nie byłoby takiej gadki. To mogło spowodować dalsze działania bohaterki. A gdy kłamstwo wychodzi na jaw, to jej matka od razu "coś ty zrobiła, jak mogłaś być taka głupia", oczywiście postępowanie Danni nie było dobre, ale też widać po reakcji jej matki, że uważa córkę za nieudacznika. 

Na chwilę jeszcze wrócę do tego, czym zajmowała się Sanders, czyli pisaniem. Bo jak się okazało, ona umie jednak coś tam napisać, tylko musi mieć jakąś motywację, trochę lepszą niż uwiarygodnienie kłamstwa, oraz musi się do tego mocniej przyłożyć, w pisaniu czegokolwiek powinna zaangażować się tak, jak zaangażowała się w szukanie informacji o tym, co czują osoby z traumą. 


Koniec mnie rozczarował, bo myślałam, że skoro Danni trochę się zmieniła, a potem pod koniec filmu słuchała przemówienia Rowan i wyglądała trochę zainspirowana, no i że pokażą, że zaczyna wszystko od początku, tylko lepiej. Wystarczyłby jakiś krótki montaż, nawet mogłaby zacząć lecieć napisy końcowe. No fajnie, jakby człowiek, co to oglądał zobaczył, że faktycznie główna bohaterka się zmieniła. Ale przynajmniej całość pokazała popularne osoby w szczerym świetle, że robią wszystko dla popularności i pieniędzy i że czasem ta popularność trochę kosztuję, nerwów, oraz że nie wszystko co się widzi w internecie jest prawdą.

Film okazał się trochę czymś więcej niż myślałam, całkiem spoko się go oglądało, choć momentami był nudny, ale to mnie nie zdziwiło, przynajmniej momentami można było się pośmiać ze strony komediowej filmu, albo z poczynań głównej bohaterki. Zoey Deutch, odtwórczyni głównej roli, świetnie sobie poradziła ze swoją postacią, a Mia Isaac grająca Rowan, również sobie poradziła w zagraniu postaci po przeżyciach, chowająca się ze swoimi uczuciami, aktywistkę i po prostu dzieciaka, który chciałby normalnie żyć. W scenie, gdzie pokazywane były działania Rowan właśnie jako aktywistki, to Mia dała czadu, bo wydzierała się jak prawdziwa aktywistka i gdybym nie wiedziała, że to film, to pomyślałabym, że to faktycznie aktywistka, było to bardzo przekonywujące wystąpienie, a potem w wyniku pewnych wydarzeń, Rowan miała atak paniki, co też świetnie było zagrane. A co z Dylanem O'Brienem? Bo przecież był jednym z powodów, dlaczego ja w ogóle ten film obejrzałam, a nic o nim do tej pory nie wspomniała. Otóż jego rola nie była wielka, o czym wiedziałam, i fajnie zagrał. Był wiarygodnym, jak sam Dylan powiedział, fuckboyem, ale gdybym spotkała kogoś takiego jak Colin, omijałabym szerokim łukiem. 

Po obejrzeniu "Not Okay" miałam takie "meh" i nie miałam jakiś większych odczuć co do niego, ale jak na film, któremu dałam szóstkę na Filmwebie, to został mi w głowie. A mi jak jakiś film zostaje w głowie, to znaczy, że musiał w sobie coś mieć. I jeszcze ma fajną muzykę, dodaje klimatu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz