Często jest tak, że jest coś o czym mogłabym, albo właściwie chciałabym napisać, ale to by było za mało na taki jeden wpis. Pomyślałam więc, czemu by nie zebrać kilku rzeczy i nie zrobić z tego takiego wpisu zbiorczego. Dodatkowo pracuję nad wpisem, z którym jeszcze mi się zejdzie i momentami jest ciężko pod względem składania zdań na przykład, bo moja głowa trochę paruje, więc taki projekt poboczny, że tak powiem, mi się przyda. Człowiek się oderwie od tego jednego tematu. Czas wtrącić swoje pięć groszy w niektóre tematy.
1. "Fate: The Winx Saga". Sezon 2.
Z tego miałam zrobić osobny wpis, ale stwierdziłam, że jednak nie, że nie warto. Pamiętam, jak przed rozpoczęciem "Fate" miałam obawy, co oni tam zrobili. Ostatecznie mi się podobał ten pierwszy sezon, mimo paru rzeczy co mi nie pasowały. Wtedy pomyślałam, że pierwszy sezon, ograniczony czas, może nie dużo finansów. Teraz też miałam obawy przed drugim sezonem, po obejrzeniu traileru. Miałam odczucie, że mogą coś głupiego wymyśleć, jakieś dziwactwa, albo coś z przesadą. Ostatecznie obejrzałam ten drugi sezon, prawie jednym ciągiem. I tak jak przy pierwszym sezonie, musiałam się przyzwyczaić do nowego serialu, tak przy drugim sezonie ponownie musiałam wczuć się w jego klimat.
Po wydarzeniach z pierwszego sezonu, w Alfei jest nowa dyrektorka i nowe zasady. To jak uczniowie są traktowani (trochę ostro), nie podoba się głównym bohaterkom i chcą z tym coś zrobić. W szkole dzieje się coś złego, jeden z uczniów jest ranny, a główne bohaterki mają swojego podejrzanego. Terra stara się dowiedzieć co się stało z tym uczniem, co go zaatakowało. Pojawia się nowa wróżka, Flora (ku radości wszystkim tym, co narzekali), której moce wiążą się z naturą i dołącza do grupy naszych głównych bohaterek. Podczas bankietu absolwentów okazuje się, że wróg, nie jest ich wrogiem. Dziewczyny dowiadują się co atakuje uczniów. Beatrix znika, ale wkrótce okazuje się, że żyje i Musa, Sky oraz Riven idą ją ratować, a podczas akcji ratunkowej niedobre rzeczy się dzieją. Zaraz też się okazuję, że Musa została ranna i straciła swoje moce. Przyjaciółki chcą jej pomóc, ale ich magii nie idzie po ich myśli. Bloom domyśla się, kto stoi za atakami na uczniów i właśnie do niego idzie zdobyć informacje, jak pomóc Musie. W międzyczasie okazuje się, że zabawy z magią głównych bohaterek rozregulowały ich moce. Dziewczyny chcą interweniować, ale Bloom nie ma, bo w tym czasie dowiaduje się, co w teorii może zrobić, by pomóc Musie, trochę o swojej rodzinie i o dyrektorce szkoły, Rosalind, z którą się konfrontuje i w tym momencie traci kontrolę nad swoimi mocami, czym narobiła sobie problemów. Niespodziewanie jednak ktoś ją uwalnia. Specjaliści idą na akcję do siedziby złego, czyli Sebastiana, ale okazało się, że mają kreta i on wiedział, że przyjdą, więc ten wykorzystuje tą okazję i opanowuje Alfeę. Bohaterki i grupa specjalistów, którzy zostali poza szkołą, obmyślają plan, by powstrzymać Sebastiana, albo przynajmniej spróbować. A wśród uwięzionych w szkole są Flora i Musa. Bloom dostaje ultimatum, specjaliści realizują plan, a Musa ratuje Florę, która ma pomysł na pomoc, jako osoba od wewnątrz. Dziewczyny, te poza szkołą, idą wykonać swoją część planu i powstrzymać Bloom przed robieniem głupot. Ona natomiast poszła załatwić sprawę z Sebastianem samemu, ale reszta do niej dołącza, dzieją się smutne rzeczy. Plan Flory zadziałał, a pozostałe dziewczyny, razem z Bloom pozbywają się Sebastiana.
W międzyczasie są problemy miłosne niektórych postaci, problemy personalne i tego typu rzeczy. Z początku, tak od jednego do trzech odcinków, to wydawało mi się, że powiewało nudą, jedynie dali jakiś akcent, który zaciekawił, ale potem robiło się coraz ciekawiej. A już mnie przestraszyli, że ten sezon, to będzie klapa. Fabuła nie była zła, dobrze mi się oglądało. Były jakieś momenty, gdzie byłam jak "i don't care", ale były też momenty gdzie mnie zaskoczyli, zainteresowali i ten drugi sezon był dla mnie o drobinę lepszy od tego pierwszego. Temu pierwszemu dałam 7 na Filmwebie, a drugiemu 8. Jednak ten serial w całości ma swoje wady. Jak przy pierwszym sezonie odpuściłam, no bo pierwszy sezon i tak dalej, to przy drugim mogli się postarać pod niektórymi względami. Za mało jest pokazane relacji między postaciami. Dosłownie nie wiadomo skąd są te przyjaźnie i te miłości. Te postacie kompletnie nie poznają się na ekranie. Tak jak postacie się nie poznawali, tak i widz oglądający nie ma jak za bardzo nawiązać z nimi więzi. Tak naprawdę mam odczucia jakiekolwiek tylko o dwóch postaciach. Bloom mnie irytowała, bo kto normalny idzie rozmawiać z wrogiem samemu, albo iść samemu z nim walczyć, i ogólnie jej niektóre decyzje, o których coś tam wspomniałam, to według mnie były głupie. A postać, która mi się podobała, którą polubiłam to Musa. Mogli pokazać więcej nauki magii wróżek, bo niektóre rzeczy to też nie wiadomo skąd się wzięły, a w zasadzie skąd to bohaterki wiedziały. Jedynie coś tam od strony Terry, co ona tam majstrowała, to można było się czegoś dowiedzieć. I niestety te niedociągnięcia prawdopodobnie spowodowały, że rzucili ten projekt i anulowali ten serial. Fajnie się oglądało, ale tęsknić nie będę.
2. "Selena Gomez: My Mind & Me"
Drugiego listopada premierę miał dokument o Selenie Gomez i jako wieloletnia jej fanka, dorastająca z jej rolami oraz muzyką, to była obowiązkowa pozycja. Na początku miał być to dokument o trasie koncertowej Seleny, Revival Tour. I pierwsze sceny pokazywały przygotowania do tej trasy, to jak Selena kwestionuje wygląd swojego ciała, jak wygląda w stroju scenicznym, czy zastanawia się o sensie tej trasy, uważa że nie jest wystarczająca w tym co robi. Ostatecznie rusza ta trasa i wstawili przebitki z koncertów. Niestety w trakcie jej trwania trzeba było resztę koncertów odwołać z powodu stanu zdrowia Seleny. Po tym jest taki przerywnik z wiadomościami telewizyjnymi, kiedy mówią o Selenie i odwołanej trasie, po czym przenosimy się do czasu, gdy Gomez jest po leczeniu i w ramach dalszego recovery odwiedza osiedle, na którym dorastała, by przypomnieć sobie dobre, szczęśliwe chwile. Mamy moment wydania i promocji "Lose You To Love Me". Są kulisy wywiadów, gdzie niektóre z nich były głupkowate, a sama Selena była traktowana przedmiotowo. Denerwowało Selenę też to, że cały czas ciągnie się za nią nawiązanie do Disneya. Pokazana została podróż do Kenii, gdzie Gomez spędziła czas z tamtejszymi ludźmi, miała okazję rozmawiać z pewną kobietą, z którą miała trochę wspólnego. Ukazany też został jej strach przed powrotem, bała się powrotu do swojej pracy. Można było zobaczyć kulisy pierwszego od dwóch lat występów na żywo Seleny, oraz to jak się stresowała, czy wspominała o tym, iż ten występ nie był najlepszy, ale przełamał lody. Dotarliśmy do czasu covidowego. Selenie odzywa się lupus (po angielsku toczeń, ale wolę tą angielską nazwę), przechodzi leczenie. Są pokazane pierwsze kroki w kierunku działalności mającej na celu pomoc ze zdrowiem psychicznym ludzi.
Można było zobaczyć życie gwiazdy od kulis, że to nie jest kolorowa bajka. Można było zobaczyć z czym zmaga się Selena. Myślałam że będzie pokazane nieco więcej, w sumie nie wiem dlaczego. Trochę brakowało mi takich wypowiedzi teraźniejszych, Seleny, jej mamy, rodziny, czy przyjaciół. Ale właśnie tak informacyjnie, żeby wiedzieć więcej, jak działa ta cała branża i przekonać się, że nie zawsze jest fajnie u takiego artysty, że za kulisami nie ma tego szerokiego uśmiechu. Wydaje mi się, że film jest bardziej dla fanów Seleny, którzy są w jej "temacie", żeby zobaczyli co się z ich idolką działo.
3. "Enola Holmes 2"
W drugim filmie Enola otwiera agencję detektywistyczną, ale potencjalni klienci, którzy do niej przychodzą, nie biorą jej na poważnie, bo jest dziewczyną, (jeden pyta się nawet o jej brata, Sherlocka). Poza pewnej dziewczynki, która zgłasza Enoli zaginięcie swojej siostry. Młoda pani detektyw przyjmuje tą sprawę. Zaczynając śledztwo, Enola zbiera informacje, a w międzyczasie nadal nie jest brana na poważnie, i ton filmu jest taki w tym momencie, że myślałam, że zaraz się okaże, iż ta zaginiona siostra zaraz przyjdzie, wróci do domu, czy coś w tym rodzaju, i będzie po śledztwie Enoli, dziewczyna się skompromituje, bo trochę za bardzo chce mieć jakieś śledztwo i za bardzo chce udowodnić, że ona potrafi. I z początku tok tego śledztwa był w lekkim tonie, ale z czasem robi się poważniej. Enola natyka się na swojego brata, a wkrótce okazuje się, że śledztwo jej i Sherlocka się łączą. I niechcący brat i siostra trochę razem pracują i ostatecznie sprawa zostaje rozwiązana.
Mi się film podobał. Nie było to coś niesamowitego, ale ja lubię takie detektywistyczne, Sherlockowe rzeczy. Lubię, jak pokazuję się sprawę, śledztwo, jak detektyw trafia na poszlaki, analizuje je, dochodzi do wniosków, jak wszystko rozpisane ma na tablicy korkowej (albo jej jakimś odpowiednikiem). Fajnie poprowadzona historia, może czasem delikatnie powiewało nudą, ale na ogół fabuła była ciekawa, dobrze się to oglądało, dobry film na sobotni wieczór z piwkiem i chipsami, niewymagający, idealny do wyluzowania się. Millie Bobby Brown bardzo podobała mi się w swojej roli. Postać Heleny Bonham Carter, jako mama Enoli, również świetna, ogólnie ta aktorka ma w sobie "to coś" co powoduje, że lubi się ją oglądać. Ogółem widziałam też i pierwszy film, ale wtedy jeszcze nie wymyśliłam takiego zbiorczego wpisu 😆, a i chyba żadnego wpisu nie robiłam o nim. Z resztą nie pamiętam, dawno to było 😛. Ale te filmy chyba są tak na równi, nie ma lepszego/gorszego. I w sumie dobrze.
4. "Wednesday"
Najświeższa obejrzana rzecz. Ja do tej pory nie miałam do czynienia z Rodziną Addamsów, jedynie coś o nich słyszałam, że coś takiego istnieje. Jak ogłaszali, że ten serial będą robić, to jedynie mi się o uszy odbiło. Może przez chwilę aby se pomyślałam, że "ooo, chcą zrobić nową wersję czegoś co już jest i pewnie coś spaprają" nawet nie będąc w temacie, ale szybko o tym serialu zapomniałam. Weszło jednym uchem i wyszło drugim. Kiedy wyszedł trailer i mi się mignął, no to oko się zawiesiło i go obejrzałam, a on mnie pozytywnie zaskoczył. Spodobało mi się to, co było w tym trailerze i pokazani bohaterowie, a w szczególności główna bohaterka, Wednesday (ale ja mam trudności w pisaniu tego wyrazu 😅). Nie wiem ile minęło czasu od ogłoszenia serialu, do wypuszczenia traileru, ale u mnie się tak pozmieniało, że ja lubię takie postacie jak Wednesday, klimaty takich postaci, to życie. Była premiera i obejrzałam.
Wednesday Addams, dziewczyna o kamiennej twarzy, a właściwie grobowej, ubrana w czerń i, w czerń, sarkastyczna i mroczna, trafia do Akademii Nevermore, szkoły dla wyrzutków, miejsca gdzie są wilkołaki, wampiry, syreny, gorgony i inne potwory. Trafia do pokoju, gdzie jej współlokatorka, to kompletnie jej przeciwieństwo, bo Enid Sinclair, to wesoła, kolorowa, energiczna dziewczyna. No chodząca tęcza. Wednesday nie planuje tam długo zostać i planuje ucieczkę, lecz powstrzymuje ją od tego zabójstwa i grasujący potwór. Postanawia wszcząć swoje śledztwo, przy okazji mając swoje wizje. Śledztwo całkiem dobrze jej idzie, bo niektórzy zaczynają znikać. Podążając za poszlakami, wkrótce ma swoich podejrzanych, a przez to wszystko robi sobie coraz to nowych wrogów i niektórzy się od niej odwracają. Ostatecznie ten zły zostaje obnażony, sprawy dobiegają końca, a na końcu stało się coś nieoczekiwanego związanego z Wednesday.
Bardzo podobał mi się ten serial, mam nadzieję, że będzie drugi sezon. Tak jak przy "Fate" musiałam się przyzwyczajać, czy wczuwać, to tutaj nie musiałam tego robić, bo serial sam wciągał do swojego świata. Bardzo polubiłam Wednesday, jej charakter, poczucie humoru, oraz to jak prowadziła swoje śledztwo. Ponownie był akcent detektywa, co lubię. Lubię te jej wizję, teraz szalejącą po internecie w różnych wersjach scenę, gdy tańczy na szkolnej potańcówce, albo gdy gra epicką wersję "Paint It Black", The Rolling Stones, na wiolonczeli. Z resztą, ona ma wiele świetnych momentów. Natomiast Enid też dało się polubić, podobne postacie często są irytujące, a ona była spoko. Zrobili to dobrze. Podobała mi się fabuła potrafiła ona rozbawić, zaskoczyć, cały czas coś ciekawiło. Gdy pojawił się ten monster, no to widać było, że mieli ograniczone fundusze na jego CGI, ale to nic, serial nadrabia to CGI swoją treścią. Co do nazw wyrzutków (wilkołak...), to niektóre musiałam sobie przetłumaczyć, bo ja po angielsku oglądałam, więc jak coś jest źle, to trzeba winić tłumacza google 😅.
No i teraz gra w głowie wiolonczelowe "Paint It Black" i piosenka z potańcówki.
5. Trailer do filmu "Transformers: Rise of The Beast"
W momencie pisania tego wpisu pojawiły się dwa trailery do dwóch filmów. Jeden z nich to trailer właśnie nowego "Transformers". I w takcie oglądania uderzyła mnie taka nostalgia, bo ja przecież byłam wielką fanką tej serii filmów. Piszę w czasie przeszłym, bo dawno tych filmów nie oglądałam, pierwsze trzy oglądałam w momencie, gdy jeszcze oglądałam telewizję, a dwa ostatnie widziałam w kinie. No i jeszcze był "Bumblebee". Myślałam o rewatchu, ale żeby jeszcze się za to wziąć...
Zobaczywszy Optimusa Prime'a, jak on tam wygląda i jaką ma postać samochodową, to miałam takie "oooo", strasznie mi się podoba. Tak samo, to jak wygląda Bumblebee. A nowe roboty, transformujące się w zwierzęta, jest czymś nowym. Szczerze myślałam, iż będą wyglądać źle i że w ogóle to jest zły pomysł, ale teraz jestem ich ciekawa. Trailer skupia się bardziej na robotach. Są oczywiście jacyś ludzie, ale roboty przeważają. Z jakiegoś powodu ten trailer jest powiewem świeżości w tym świecie, kompletnie inaczej zapowiadają ten film w porównaniu do poprzednich. Trochę mało zdradza fabuły, ale to pierwszy trailer, zazwyczaj ten drugi trochę więcej pokazuje. Jestem ciekawa tego filmu, zobaczymy, czy trafię do kina by go obejrzeć. Może ten film sprowokuje mnie do rewatchu tej serii.
6. Trailer filmu "Indiana Jones and the Dial of Destiny"
Drugim trailerem jest właśnie ten do nowego Indiany Jonesa. I tak jak w powyższym przypadku, do tej serii też mam sentyment oraz też była ona moją ulubioną serią, tylko dawno nie widziałam. I jak oglądałam trailer do najnowszego filmu, to ponownie uderzyła mnie nostalgia. A w nim same typowe rzeczy i zjawiska dla tej serii filmów. Były rzeczy, które były czymś innym, ale przypominały mi poprzednie filmy, ten klimat. Oczywiście jest to kino z rodzaju rozrywkowych, więc nie ma co szukać realnych wydarzeń, bardziej takich, gdzie ktoś by się spytał "czy to jest realne? czy mogłoby się wydarzyć to w prawdziwym życiu?". Jestem ciekawa nowych przygód Indiany Jonesa, ciekawe co tam wymyślili. Ciekawi mnie rola Madsa Mikkelsena, wyglądał ciekawie w swoim stroju w tym trailerze, oraz roli Antonio Banderasa, którego dawno w jakimś filmie nie widziałam, a swego czasu oglądało się Zorro, czy "Desperado", "Trzynasty wojownik" też, więc chętnie go zobaczę.
To by było na tyle. Fajnie było sobie tak popisać bardziej na luzie. Nie wiem jak w przyszłości będą wyglądały takie wpisy, ale fajnie by było, jakby one były zróżnicowane, nie tylko pod względem rzeczy i tematów, ale i w sposobie ich tworzenia. Tymczasem trza wracać do głównego projektu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz