środa, 2 listopada 2016

"Doctor Strange"!

Niedawno, a konkretnie w poniedziałek, miałam przyjemność usiąść w sali kinowej i obejrzeć film "Doctor Strange"! To jest tak rewelacyjny film, że w tym momencie pobił moją fascynację "Suicide Squad"!


Po trailerach filmu można było spodziewać się dużego kinowego widowiska, w szczególności, że film wyszedł z pod skrzydeł MARVELa. No i rzecz jasna taki był!
"Doctor Strange" zawierał wszystko to, co pokazane było w zwiastunach, tylko oczywiście było to rozszerzone. W przeciwieństwie do twórców wspomnianego przeze mnie "Legionu Samobójców", film nie został okrojony. Zapewne twórcy Strange'a postawili od razu na sukces i wypuścił film, gdzie nie pominęli żadnej sceny, a w trailerze pokazali to co miało być w filmie. A ludzie odpowiedzialni za Legion postanowili sobie zarobić dwa razy i rozszerzoną wersję swojego filmu wydadzą na DVD, Blue-ray, czy jak to tam. Ale do rzeczy... 


Na początku film przedstawiał problematykę, z kim, z jaką siłą zła bohaterowie będą się zmierzać. I tu została przedstawiona postać Przedwiecznego, postać graną przez Tildę Swinton, jak próbowała zwalczać zło, powstrzymać nijakiego Kaeciliusa. Zostały pokazane świetne efekty specjalne filmu. Poruszające się budynki, ściany, oddzielne elementy budynków, tworzące pułapki, jakby świat został przewrócony na bok i wszyscy chodzili po ścianach owych budynków, a to dopiero był początek !

Potem tradycyjnie pokazano postać głównego bohatera. Człowiek o dziwnym nazwisku, Stephen Strange, jest szanowanym i cholernie dobrym doktorem, neurochirurgiem,  ale co za tym idzie, jest też aroganckim, zapatrzonym w siebie egoistą. Sądząc po pierwszych scenach z nim, można spokojnie stwierdzić, iż jego praca przyniosła mu bogactwo. Film fajnie pokazuje jego życie, fakt że naprawdę jest dobrym lekarzem, jakim jest człowiekiem i jaki ma styl życia. Jednak zadufany doktor, dostaje niezłą nauczkę od życia i zostaje poważnie ranny w wypadku samochodowym, w wyniku którego większość czasu powypadkowego musi spędzić w szpitalnym łóżku. 



Gdy doktor się budzi, jest przerażony, bowiem w dłoniach ma dziwne metalowe coś, oczywiście twierdzi, że on lepiej przeprowadziłby operacje. Mając niedowład swoich dłoni, poszukuje pomocy dla siebie. Zleca drogą operację, ale ta nie dała rezultatów, takich jakby chciał. Z desperacją szuka wszędzie pomocy, aż trafia z pomocą pewnego cudownie uzdrowionego mężczyzny noszący nazwisko Pangborn, do Katmandu, aby odnaleźć miejsce o nazwie Kamar-Taj. 

photo.title

I właśnie w Kamar-Taj zaczyna się przygoda Stephena. W nadziei na uzdrowienie, brnie w wiedzę, w którą na początku nie wierzy, lecz dzięki Przedwiecznemu, zaczyna wierzyć w pewnego rodzaju magię. Jednak szkoląc się pod tym kątem, nie za bardzo mu to wychodzi i oczywiście powątpiewa w to. Ponownie z pomocą przychodzi mu Przedwieczny. Pokazuje mu jak prawidłowo otworzyć portal, przechodzą przez niego na szczyt Everestu i tam Przedwieczny zostawia Strange'a, który musi się stamtąd jak najszybciej wynieść, bo inaczej zamarznie. Finalnie udaje mu się, ale mało brakowało, aby naprawdę zamarzł. 

Stephenie budzi się wola walki i kontynuuje naukę. Wszyscy są pełni podziwu postępów jakie robi Doktor. Jednak gdy dochodzi do pierwszego kontaktu Doctora Strange'a i Kaeciliusa, ten pierwszy nie do końca wie co robić, lecz stara się wykorzystywać swoją wiedzę. Zostaje ranny, odkrywa pewien sekret Przedwiecznego,  w dziwne sprawy magii miesza panią doktor Christine Palmer, która jest w nim zakochana, wkrótce definitywnie mierzy się z Kaecilisem i jeszcze takim jednym złym typkiem.





Jak już wspominałam, pełno świetnych efektów specjalnych, genialna gra aktorska, w niektórych momentach wieje grozą, w innych humorem.Wszystko połączone świetną muzyką. Zajebisty film, ale jednak mogło być troszku więcej czarów od Strange'a i żeby ten zły bohater był troszkę groźniejszy, ale to tam małe szczegóły.
Jak dla mnie, ocena: 10/10
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz