poniedziałek, 10 czerwca 2024

Radioaktywna kartka urodzinowa.

Mam pewne przedsięwzięcie rysunkowe i w teorii powinnam się nim zająć, ale ostatnie kilka dni tak wyszły, że nie brałam się za rysowanie, ale przynajmniej wzięłam się za pisanie tego wpisu. A że dzisiaj obudziła mnie ulewa i burza po trzech godzinach snu 🥴, to postanowiłam papierowy tekst przelać na elektroniczny. 


Zbliżały się osiemnaste urodziny mojego brata ciotecznego. Miałam nic nie robić, ale pomyślałam, a spróbuję, co mi zależy. Cokolwiek z moim dziełem by się nie stało, to zawsze coś spersonalizowanego, skierowane do tej konkretnej osoby. Urodziny były pod koniec kwietnia, a za robotę wzięłam się pod koniec marca. 

Na początku musiałam pomyśleć, do czego kartka urodzinowa miałaby nawiązywać. Wiedziałam, że chłopak lubi gry komputerowe. Na początku myślałam, że wezmę elementy z różnych gier i zrobię jakąś sklejkę. Zrobiłam taki pierwszy bazgroł z elementami z dwóch gier i nie wyglądało to za dobrze, więc postawiłam na jeden motyw i był to motyw z gry "S.T.A.L.K.E.R.". Poszukałam i powybierałam referencje, w trakcie rysowania jakąś referencję dodałam i główka pracowała.






Swój pomysł przelałam po kolei na kartkę, i to taką co  coś na jednej stronie miała wydrukowane. Pierwszym elementem był znak radioaktywności. Potem narysowałam postać i wpadłam na pomysł, żeby przerobić inny znak na "radioaktive 18", żeby tak wiadomo było do czego to. Jak ja na to popatrzyłam, chwilę podumałam, i stwierdziłam, że tą postać trzeba zrobić w lustrzanym odbiciu. Więc wytarłam tą narysowaną postać i właśnie tak zrobiłam. No i wyglądało to o wiele lepiej. 


Ten pomysł trzeba było trochę lepiej przenieść na czystą i z lekka lepszą kartkę. Ponownie zaczęłam od znaku radioaktywności. Do pomocy i przyśpieszenia roboty wzięłam sobie cyrkiel, narysowałam nim kółko i w nim próbowałam wpisać ten znak. Postać starałam się narysować jak najdokładniej, żeby potem było jak najmniej roboty. Znak "radioactive 18" zrobiłam od linijki, żeby był już gotowy i żebym mogła się skupić na tych większych elementach.


Kolejna kartka to polepszenie tego co narysowałam. Przekalkowałam to co miałam i na nowej kartce naniosłam poprawki. Linie postaci zrobiłam mniej kanciaste, poprawiłam elementy na kombinezonie, czy maskę, lufę broni skróciłam, a znak radioaktywności próbowałam poprawić tak, by wyglądał jak najbliżej do oryginału, co nie było proste. Ten znak wygląda na prosty, ale żeby go narysować, to się trochę pocackałam z tym. Nawet mała zmiana linii potrafiła zmienić to, jak wygląda ten znak. I przy każdej poprawce jakaś linia była za bardzo w tę lub w tę i próbowałam rozgryźć, jak to zrobić, żeby było dobrze.


Na kolejnej kartce znowu pomęczyłam się ze znakiem radioaktywności. Próbowałam znaleść środek, by on wyglądał. Widać ile tam linii i mikro linii jest. Znak "radioactive 18" również dostal małe poprawki, taka kosmetyka. Ponownie skróciłam lufę broni, bo jednak nadal była za długa i ponownie zrobiłam mniej kanciaste linie u postaci. Zauważyłam, że za bardzo podążałam za referencją i musiałam remind myself, że to referencja i mogę na swojej kartce robić co chce, a mniej kanciaste linie bardzij mi pasowały. Jeszcze małą poprawkę naniosłam na maskę przeciwgazową. Ku zaskoczeniu, głównie moim, dużo szkiców nie było, a ten poniżej był ostatnim. To był etap, gdzie stwierdziłam, iż nic więcej tu nie porobię i jest to najlepsza wersja. 


Cóż, trzeba było wziąć się za kredki. A że ja z kredkami mam dość krótką relację, no to miałam lekkie obawy. W razie co, gdyby mi poszło coś nie tak, miałam jedną dodatkową przekalkowaną wersję, która mi się źle przekalkowała, była nie pełna, ale w razie potrzeby, to miałam plan B. Ponownie, zaczęłam od znaku radioaktywności, bo to właściwie jego się obawiałam najbardziej i w razie gdyby mi nie wyszedł, no to mogłabym przesiąść się na drugą kalkę. Na szczęście mi wyszedł, a właściwie jego tło. Sam znak zrobiłam czarnym i wzięłam do niego pisaka z Faber-Castell, PITT atrist pen, taki z pędzelkową końcówką. Wzięłam go, żeby się przekonać, że zaczyna się kończyć... No ale bazę koloru, co było moim zamiarem, udało się zrobić. Wracając na chwilę do tego tła, to bałam się, że mi się kolory nie zblendują, albo, że te tak jakby pierścienie kolorów nie będą równe i starałam się pod tymi dwoma względami zrobić to jak najlepiej, mając też na uwadze to, co mi w przeszłości nie wychodziło tak jak chciałam i wiedziałam (wprawdzie po fakcie), gdzie popełniłam błąd. Kolory nie są idealnie wyblendowane, ale jak na niektóre prace wstecz, jest dobrze. 

Postać oraz znak "radioactive 18" obrysowałam jednym z cieńszych cienkopisów z Creadu. Znak miał zostać biały, a postacią chciałam zająć się później, bo miałam obawy, co do tego, czy wyjdzie mi tło na całości kartki, plus, nie wiedziałam co z nią zrobić i miałam nadzieję, że w trakcie robienia tła przyjdzie mi coś do głowy. Tłem miało być mocno zachmurzone niebo z jednej z referencji. Spróbowałam je narysować, no ale wyszło jak wyszło. Może i nie jest to podobne do wielkich chmur, ale jak się na to patrzy, to trochę ma taki radioaktywny klimat, trochę jakby wizualizowało to tą radioaktywność. Gdy miałam już tło gotowe, wytarłam kredkę z broni, która naszła podczas rysowania, po czym wypełniłam ją czarnym mazakiem, który coś tam jeszcze zipał, zrobiłam też warstwę na znaku radioaktywności, żeby kolor był trochę bardziej jednolity. No i też koło postaci trochę się pokręciłam. 


Znak radioaktywności potraktowałam jeszcze cienkopisem, chcąc by kolor był bardziej jednolity, bo mazak zostawił takie prześwity. Ale efekt mnie nie zadowoli, szczególnie, że ten cienkopis zostawił taki błyszczący efekt, dlatego pokryłam to warstwą kredki i stało się to jednolite, tak jak chciałam, do tego matowe i pasujące do całości, która robiona była właśnie kredkami. Na tym etapie nadal nie wiedziałam co zrobić z postacią. Było blisko, że po prostu będzie bez koloru, aby z cienkopisem, co bardzo mi nie pasowało, bo trochę to wyglądało na niedokończone. Zostawiłam to na parę dni, z nadzieją na to, że przyjdzie natchnienie. W końcu któregoś razu brat podsunął mi pomysł, że w grze "S.T.A.L.K.E.R." nosili zielone uniformy. Pomyślałam, że w sumie ten zielony idealnie wpasuje się w kolorystykę. Z początku nie wiedziałam, jak to zrobić, ale postawiłam na prostotę i po prostu pokrycie to równomiernie kolorem. Uniform zrobiłam najbardziej zbliżonym odcieniem zieleni do referencji, a maskę przeciwgazową zrobiłam ciemno i jasno szarą. 


Zrobiłam zdjęcie, w razie, gdyby to tak ostatecznie by wyglądało. Po ostatniej kartce urodzinowej trochę się przypilnowałam, bo przy tamtej się nie pilnowałam i nie zrobiłam odpowiedniego zdjęcia efektu końcowego. No widać, że ta postać bez koloru, to tak średnio wygląda. 


Skończony rysunek wygląda tak, jak widać poniżej. Od razu lepiej to wygląda, gdy ta postać jest w kolorze. Cieszę się, że brat podsunął mi pomysł z tym zielonym. Dzięki temu kolorowi ta postać jest takim kontrastem do tła. Ogólnie podczas pracy o tym nie myślałam, ale bardzo fajna kompozycja wyszła, tak wszystko do siebie pasuje. Cieszę się z tego jak to wyszło.


Kartkę z rysunkiem przykleiłam do podwójnej tektury. Ta tektura to po prostu ta, co jest we wszystkich blokach z papierem. Była to tektura z bloku papieru A4, podzielona na dwa i te dwie części do siebie skleiłam, żeby takie sztywniejsze było i na to kartkę z rysunkiem. Nie była to idealna tektura, więc pokombinowałam tak, by te niedoskonałości ukryć. rysunek coś przykrył, karteczka z życzeniami też. Swoją drogą wpadł mi fajny pomysł, żeby przyklejając tą karteczkę z życzeniami, zostawić miejsce, taką kieszonkę na banknot prezentowy. I świetnie mi to spasowało. 





Do kartki urodzinowej miałam dołączyć flaszkę. I wpadłam na pewien pomysł. Spytałam się brata, czy w grze "S.T.A.L.K.E.R." pili jakąś wódkę. Okazało się, że tak, dlatego wydrukowałam jej etykietę i przykleiłam na butelkę. Wcześniej z butelki pozbyłam się oryginalnej etykiety. Pierwszą wydrukowaną etykietę z Cossacks vodka tylko przymierzyłam, bo okazała się trochę za duża. Plus musiałam acetonem z butelki zmyć trochę klej po oryginalnej etykiecie, bo delikatnie przeszkadzał. Potem ta mniejsza wydrukowana etykieta Cossacks vodka idealnie spasowała. Porobiłam kilka zdjęć z różnymi efektami, bo przypomniałam sobie w ostatniej chwili, a to była pora już bez światła dziennego, więc różne te zdjęcia powychodziły, każde uwydatniają co innego, bo aparat skupiał się albo na flaszce, albo na kartce.






Miałam okazję być przy otwieraniu prezentów, były poprawiny osiemnastkowe, i reakcja była lepsza niż myślałam. Kartka się bardzo spodobała chłopakowi, twierdził, że takie zajebiste, że na ścianę przyklei. I właśnie w tym celu zrobiłam to na tekturze. Poza tym, że po ostatniej kartce urodzinowej wyniosłam naukę, że przydałoby się zrobić coś stabilniejszego. Tamta kartka była zbyt giętka. Więc tą chciałam zrobić twardszą i przy okazji z możliwością powieszenia na ścianie, a w przyszłości nie uszkodzenia rysunku, w razie zdejmowania tego ze ściany. Także warto było coś zmajstrować, tak fajnie się zrobiło człowiekowi po takiej pozytywnej reakcji na coś, co się samemu zrobiło.

Teraz pracuję nad poważnym portretem, który ma być w kolorze i również ma to być prezent, jest to zamówienie. Ale psycha is sitting. Mam za referencję marne zdjęcie i ciężko ze szczegółami, które są WAŻNE. Dobrze, że rysuję osobę z rodziny, a ja lubię robić zdjęcia na rodzinnych imprezach, mam się czym ratować. Ale i tak nie jest łatwo. Poniżej jeszcze zdjęcia z innym światłem oraz pełne wideo z rysowania, tam wyżej dałam dwie połówki, pod to, co pisałam. 


Adieu.


Random info: pisząc ten wpis na papierze, gdzieś od połowy czekałam na wypisanie się długopisa. Nie wypisał się. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz