Chyba jeszcze żaden z wykonawców nie stosował takich środków bezpieczeństwa, jak grupa Linkin Park podczas nagrywania nowego albumu "Meteora". Strach nie bierze się jednak z obawy o zdrowie członków grupy, lecz ma na celu uniknięcie wycieku nowych nagrań przed premierą.
Linkin Park postanowili zrobić wszystko, aby ich nowe kompozycje nie były dostępne na rynku przed premierą płyty. Do albumu nie ma dostępu nikt poza zespołem, menedżerem grupy i szefami wytwórni płytowej.
Podczas obróbki materiału studio było otoczone przez ochroniarzy 24 godziny na dobę. Kiedy ukończono nagrywanie płyty, wszystkie wcześniejsze kopie zostały zniszczone. Ani jeden krążek nie został wysłany do prasy, radia, lub dystrybutorów. Chcąc posłuchać wydawnictwa, należy udać się do wytwórni płytowej.
Wszystko za sprawą coraz częstszych ostatnio wycieków nie opublikowanego jeszcze materiału do Internetu.
Jonathan Davis, lider Korn, twierdzi np., że za słabą sprzedaż ostatniego albumu jego grupy, "Untouchables", odpowiedzialne jest właśnie piractwo.
"Ostatni raz zrobiono nas w konia - pirackie płyty znalazły się w sprzedaży na cztery miesiące przed oficjalną premierą. Następnym razem nie wypuścimy z ręki ani jednej kopii albumu. Wytwórnia dostanie płytę dopiero na tydzień przed premierą" - tłumaczy Davis.
Wygląda jednak na to, że nie wszyscy tak panicznie boją się piractwa. Członkowie angielskiej grupy Radiohead nie mają podobno zamiaru podejmować jakichkolwiek środków ostrożności. Jej rzecznik prasowy podaje, że nie wydaje się, by piractwo aż tak drastycznie wpływało na sprzedaż albumu, a poza tym wcześniejsze pojawienie się utworów powoduje powstanie wokół zespołu sporej ilości wysoce pożądanego zamieszania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz