Kiedy ma się w domu kajak, którym chcą płynąć znajomi ludzie, ale żaden nie ma prawa jazdy, więc musisz robić za taksówkę nie tylko dla kajakarzy, ale i dla kajaka 😂.
Tym razem brat z bratem ciotecznym chcieli sobie popływać i pojechaliśmy wieczorkiem nas Zalew. Ja oczywiście znowu wzięłam aparat. Ponieważ był i wieczór i było to na tygodniu, to było bardzo mało ludzi, więc bez większego skrępowania sobie z aparatem na szyi łaziłam. Ostatnim razem nie było tak źle, ale jak jest mało ludzi, albo nie ma ich w ogóle, ta ja się cieszę i mam większą strefę komfortu 😛.
Nawet nie byłam sama jako fotograf. Była taka grupa ludzi w tym dwoje z takimi porządnymi eleganckimi aparatami, robili sobie rodzinne zdjęcia. Jak na chwilę sobie usiadłam i popijałam Monsterka, to oni przyszli tam z jakiejś części tamtego wybrzeża i zaczęli robić tuż obok mnie zdjęcia. I fotografka robiła takie typowe zdjęcia dzieci, że ciotka z matką huśtają nad wodą, podnoszą dziecko, że to niby skaczą i takiego typu rzeczy. Był jeszcze pan z takim długim obiektywem, który wyglądał, jakby składał się z dwóch części i był taśmą posklejany. Skojarzyło mi się z fotografowaniem ptaków, czy innych zwierząt.
Pofotogenizowałam trochę swoich kajakarzy, trochę ogólnego krajobrazu Zalewu Zemborzyckiego, próbowałam znaleźć jakieś ciekawe ujęcia. Ja w terenie trochę muszę się jeszcze nauczyć robić zdjęcia, nauczyć wychwytywać dobre rzeczy, rzeczy które dobrze wykadrowane będą świetnie wyglądamy. No i nadal próbuję się z tym samodzielnym ustawianiem ostrości, co nie zawsze idzie po mojej myśli, ale niektóre takie nie do końca wyostrzone zdjęcia fajnie wyglądają. Mają wtedy swój taki charakter.
Co jakiś czas zmieniały się okoliczności do fotografowania, bo był zachód słońca i ono coraz bardziej się zniżając robiło inne światło, a jak światło się zmieniało to i praktycznie wszystko, wszystko inaczej wyglądało. Miałam jeszcze zamysł na zdjęcie na którym byłoby widać zachodzące słońca, a w wodzie byłoby jego odbicie, lub coś w tym rodzaju, ale albo musiałabym być po innej stronie Zalewu, albo przejść w miejsce, gdzie byłam, czyli w stronę zachodzącego słońca. Na końcu tej serii zdjęć są zdjęcia z widocznym żółtym światłem zachodzącego słońca i być może gdybym w tym momencie poszła na zachód, to może by mój zamysł został spełniony, ale wtedy już się zbieraliśmy do domu.
Strasznie podoba mi się jak na zdjęciach wychodzi woda. Nawet jak wyostrzę obraz, to ona utrzymuje się taka rozmyta. A na wodzie były sobie mewy, albo kaczuszki. Mewa świetnie wygląda wśród tła tej wody, a jedna kaczka wyszła delikatnie niewyraźnie, ale mi się podoba jak to wygląda. Nie wszystko musi być perfekcyjne, by ładnie wyglądać. Oczywiście żaglówki. Było ich ostatnio dość dużo, ale tym razem próbowałam uchwycić je jakoś kreatywniej, na przykład łapiąc taką żaglówkę między drzewami, które są rozmyte na pierwszym planie. Złapałam sobie jeszcze rybaków, którzy sobie wypłynęli złapać jakąś rybę. Na jednym zdjęciu wciął mi się rowerzysta, co w sumie dało fajny efekt, takiej naturalności, ale zrobiłam też takie bez rowerzysty, żeby było.
Chłopaki popłynęli sobie na taką wysepkę i robiąc jej zdjęcia słońce tak dawało światło, że wydawała się ona złota. Fajny efekt. Swoją drogą, będąc w tym miejscu, w którym stałam i robiłam zdjęcia już słonie nie docierało, a jeszcze czy na wysepkę, czy na horyzont jeszcze świeciło, i podoba mi się ten kontrast, taka ramka ciemnej przestrzeni, a gdzieś dalej na zdjęciu coś oświetlonego. Woda też ciekawie wyglądała w tym świetle zachodzącego słońca. Muszę pojechać kiedyś na drugą stronę zalewu, gdzie będę widzieć tą stronę, do której przyjeżdżam.
A może faktycznie specjalnie przyjadę, obejdę pieszo cały Zalew i przy okazji porobię zdjęcia? 🤔
Ohh, this is a little bit crazy.
No to jak następnym razem będziemy to śmiało przejdź sobie dalej bo zdjęcia wyszły artistico
OdpowiedzUsuń