piątek, 16 listopada 2018

Mam małego kotka!

Wiem, że to może nie jest jakoś mega interesujące, ciekawe i w ogóle, ale po pierwsze - uwielbiam koty odkąd pamiętam i jak widzę jakiegokolwiek, to się rozpływam, a po drugie - chcę się jakoś rozpisać, bo chciałam ogarnąć parę wpisów na blogu, ale za cholerę nie mam weny, ochoty i zapału do tego i chcę to zmienić właśnie popisując sobie o moim nowym, malutkim kotku 😸. To będzie coś w rodzaju terapii 😛. 





Tak więc mój mały kotek jest już ze mną ponad półtora tygodnia i jak wiadomo na początku w nowym miejscu zwierzak musiał się zaklimatyzować przy czym się bał, bo przecież był w obcym miejscu, z obcymi ludźmi, nie wiedział o co chodzi. Na szczęście mam mały pokój, więc chociaż wielkość pomieszczenia nie naciskała go strachem jeszcze bardziej. Pierwsze chwilę spędzał w swoim takim koszyczku, w którym przyjechał, żeby się oswoił, ale już wieczorem wyszedł i spał na moich ubraniach (których nie pochowałam wcześniej 😛), a w nocy, jak ja już szłam spać, to po jakimś czasie położył się koło mnie, co mnie cieszyło, bo zawsze o tym marzyłam 😄, serio, ale między innymi o tym potem 😉.








Kotek po jakimś czasie, gdy go trochę poznałam dostał swoje imię i teraz woła się na niego Freddie. Tak to jest, jak przed przybyciem kota było się na filmie o zespole Queen. Drugą opcją był Connor, imię postaci z gry "Detroit: Become Human", w którą wprawdzie nie grałam, tylko oglądałam gameplaye, ale jednak z poparciem brata uznałam, że pierwsza opcja bardziej pasuje do tego kotka 😊. 

Swoją drogą, kotek ma imię Freddie, piesek ma na imię Eddie, więc świetne połączenie mi wyszło całkowicie nieświadomie 😎. A tak apropos, te dwa zwierzaki już miały swoje pierwsze spotkanie. Póki nie kucnęłam z kotem na rękach, żeby być na wysokości psa, żadne z nich się nie odzywało, ale jak już to zrobiłam, to pies pierwszy się odezwał się i zaczął szczekać, na co kot odpowiedział mu typowym dla kotów prychaniem 😂.










Freddie jest też moim nowym obiektem do fotografowania oczywiście 😄. No bo jak tu nie fotografować jego przeróżnych poz w czasie gdy śpi. Przecież niektóre są wręcz fenomenalne! Przy okazji mogę sobie wypróbowywać różne opcje ustawień aparatu, bo w moim pokoju prawie zawsze jest ciemno i cholera nie wychodzą zdjęcia na ustawieniach, którymi robię zazwyczaj zdjęcia. #TrudneSprawy 

Jako ciekawostkę dodam, że kiedy Freddie śpi już głębokim snem, to można z nim robić prawie wszystko, podnieść łapkę i ją puścić, to ta łapka tak bezwładnie wróci na swoje miejsce, albo wziąć łapkę i położyć na pyszczek, on nawet nie zareaguje 😂.







Pomyślałam, że fajnie będzie śledzić jak kotek rośnie, więc dla skali położyłam telefon, kiedy spał. Chciałam zrobić drugie zdjęcie po tygodniu, ale nie miałam okazji złapać go w chociaż podobnej pozycji, ale ja nie mogę się na niego napatrzeć i cały czas zaglądam za siebie, na łóżko, gdy śpi, więc może kiedyś mi się uda. 

Kotek wspiął się też pierwszy raz na drzewo. Z moją pomogą oczywiście i z moją pomocą musiał stamtąd zejść, bo się bał 😛. Swojego czasu mój pokój był obwieszony różnymi sznureczkami i tego typu rzeczami, bo się tym bawił, jednak mało co z tego został, bo zdementowałam większość, bo po prostu się tym już nie bawił, znalazł sobie coś lepszego, fajniejszego dla niego. I w sumie dobrze, pokój mój był lekko tym zabałaganiony, a i tak jak te jego zabawki zdemontowałam, to nadal nie jest idealnie, gdyż pozostałe zabawki tarzają się po podłodze, a nawet czasami na łóżku 😂.

















Ja się tym wszystkim tak fascynuję, bo mimo że w domu był kot, to nigdy nie mogłam go mieć w pokoju, więc nie mogłam obserwować, jak dorasta jak się bawi taki mały kociak i teraz mimo sprzeciwności mamy, kotek mieszka sobie u mnie w pokoju, razem ze mną, widzę jak się bawi, śpi i w ogóle i to mnie fascynuje 😄😍. Zawsze zazdrościłam osobom, którzy mieli kota i ten kot im towarzyszył prawie przez cały czas, zaprzyjaźniali się z nim, ten kładł się obok nich jak spali, a ja mogłam tylko pójść do babci, pobawić się z takim kotem, pogłaskać i sobie pójść, bo powiedzmy miałam coś innego, swojego do roboty. Ale z racji tego, że praktycznie przez moją babcie dwa ostatnie koty, jakie były u mnie w domu, zginęły, umarły, jeden to był nawet chory i go nie dopilnowała, to nawet już moja mama odpuściła i jak tata przywiózł Frieddiego, został u mnie 😏. 

Tak więc ja się raduję, spróbuję niczego nie spartolić i będę się starała, żeby kotek miał jak najlepiej 😃. 

A na koniec poniżej seria zdjęć (pewnie nie ostatnia) jakie zrobiłam temu kociakowi, jednego dnia to było nawet pięćdziesiąt 😜. Mam też nadzieję, że są w jakiś sposób fajne, te moje fotografie.






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz