piątek, 26 października 2018

"Songwriter" - film Murray'a Cummingsa

Podczas rysowania chciałam coś obejżeć. Coś lekkiego, przy czym nie musiałabym się skupiać, coś na zasadzie 'włączam telewizor, żeby grał mi w tle'. Pomyślałam sobie, że w końcu włączę sobie film "Songwriter", o którym już wcześniej myślałam, ale za nim ja się za coś zabiorę to no... I takim sposobem nie mogłam się skupić na rysowaniu. 

Z początku to faktycznie rysowałam, a kątem oka sobie spoglądałam na film. Zaczynał się tak powoli, spokojnie, w pierwszych scenach Ed komponuje piosenkę "Love Yourself", która jak wiadomo poleciała do Justina Biebera. Ogółem, to ja nie przepadam za tą piosenką i jak Sheeran ją komponował, brzdąkał sobie na gitarce, układał do niej słowa i tak dalej, to ja tylko do siebie mówiłam 'nie nuć już tej piosenki'. Jednak muszę powiedzieć, że z drugiej strony, fajnie było zobaczyć jak taka piosenka powstaje i jak by brzmiała, gdyby jednak była piosenką Eda. 

Potem film się 'rozkręca' pokazując jak powstają Edowe utwory, które trafiły na "Divide". To było świetnie, Ed sobie siadał po prostu z gitarą, mając w głowie pomysł, brzdąkał, układał słowa i wkrótce wychodziła z tego piosenka! 

Schemat tworzenia był podobny. Najpierw pomysł, czyli wspominane brzdąkanie, taki pierwszy zarys utworu, na tym etapie pojawiał się też szczątkowy tekst. Z czasem brzdąkanie zamieniło się we wstępną wersję piosenki z pasującym, dobrze złożonym tekstem. Kiedy już był taki wstępny zarys piosenki, nagrywał ją jako taką wersję demo, a potem tylko coś dogrywał, coś zmieniał, tekst modyfikował. W sumie można ten proces porównać do rysowania - najpierw bazgranie po kartce, potem z tych bazgroł wyrysowuje się już konkretne kształty, potem się tworzy czysty szkic i się rysunek wykańcza, dodaje szczegóły.


Fajnie było sobie oglądać i słuchać, jak Ed najpierw 'brzdąka' sobie pojedyncze dźwięki, które są ci znajome, a zaraz potem już wiesz, że to "Barcelona". Albo ta sama  sytuacja, kiedy w surowej wersji słyszysz i rozpoznajesz "Nancy Mulligan", przy którym Ed opowiada historię swoich dziadków, o której z resztą jest ten utwór, ludziom, z którymi pracuje, a tamci doradzają, dają jakieś opcje, pomysły i ogólnie pomagają mu w uzyskaniu tego czego chce. 

To było świetne doświadczenie oglądać jak powstaje muzyka, szczególnie po przeczytaniu biografii Eda od Davida Nolana. To coś w rodzaju zwizualizowanie tego, co się przeczytało. Ja się tak wpatrzyłam na to tworzenie muzyki, że aż sama zapomniałam tworzyć i nie rysowałam, bo nie mogłam się skupić. Oglądanie tego filmu na prawdę potrafiło wciągać. 

Cieszę się, że obejrzałam "Songwritera", bo to fajny, ciekawy film, można dużo się dowiedzieć i popatrzeć, jak tworzy się muzyka. Mi się podobał i mnie jeszcze bardziej zafascynował osobą Eda, który według mnie jest mistrzowskim muzykiem 😊😸.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz