wtorek, 18 stycznia 2022

Oglądam to jeszcze raz. | "Winx Club"

Lubię czasem wrócić do różnych filmów, seriali, muzyki, czy ogólnie rzeczy z przeszłości, które w konkretnym czasie lubiłam, interesowałam się nimi. Najczęściej zwyczajnie przychodzi mi do głowy, że kiedyś coś oglądałam, o czymś czytałam, czegoś słuchałam, jakiś temat mnie zainteresował i z ciekawości wracam do tego, bo coś sprawiło, że sobie o tym przypomniałam. Na przykład, gdy swego czasu oglądałam serial "H2O Wystarczy Kropla", to jak już z niego, jak to się mówi, wyrosłam, lub zwyczajnie kilka razy obejrzałam i nie było czego wałkować, czy właśnie po kilku latach sobie o nim przypomniałam, to sobie sprawdzam, czy nie dzieje się coś z tym uniwersum. Tak się dowiedziałam o spin-offie tego serialu. Często wracam do "Wizards of Waverly Place", bo był, i jest, lubianym przeze mnie serialem. A kiedyś, jak miałam od niego przerwę i wróciłam do jego tematu, to dowiedziałam się o filmie, że w ogóle istnieje, i tak samo było z drugim filmem, gdy miał swoją premierę. Albo przypomni mi się jakaś piosenka i wpiszę sobie ją na YouTube.

Jednym z seriali, do którego najczęściej powracałam, był "Winx Club". Nawet po naprawdę długich przerwach potrafiłam do niego wrócić, zobaczyć co tam u niego słychać, co się z nim dzieje, jako że jest on trwającym serialem. Ciekawiło mnie to, co twórcy nowego wymyślili, jakie będą nowe transformacje, jak bohaterki będą wyglądać, co będzie tematem fabuły i jak będzie się toczyć. Piszę to w czasie przeszłym, bo teraz obserwuje oficjalne konto "Winx Club" na Instagramie oraz Winxblogger, polskie źródło informacji o serialu. I już nie muszę randomowo sprawdzać co tam się dzieję, bo mam informacje od razu.

Ja "Winx Club" poznałam, kiedy byłam w drugiej, albo trzeciej klasie szkoły podstawowej. Czyli dość dawno. I zobaczyłam go u kolegi, na tamte czasy, który miał telewizję satelitarną, której ja nie miałam. W tej telewizji były kanały typu Disney Channel, Nickelodeon, Cartoon Network i inne tego typu. Nie pamiętam co konkretnie na nich leciało, ale w sumie to nie ważne, i na którymś z nich właśnie leciał "Winx Club", kiedy akurat byłam u tego kolegi i zwróciłam na niego uwagę. Okazało się, że obojgu nam się to podoba i kiedy przychodziłam do niego, to razem to oglądaliśmy. Ogólnie to większość seriali u niego zobaczyłam. Początkowo, przez jakiś czas oglądałam u tego kolegi, a po obejrzeniu bawiliśmy się, że to my jesteśmy tymi postaciami (długa historia), potem on kupił płyty DVD, po trzy odcinki pierwszego sezonu, to często te płyty pożyczałam i chyba codziennie je oglądałam używając do tego Playstation 2, bo nie było niczego innego, które mój tata przywiózł z Anglii, bo komuś zwyczajnie nie było potrzebne. No i po tym pojawił się internet u mnie u domu i kiedy już jako tako go ogarniałam, to ogarnęłam też, że mogę obejrzeć "Winx" właśnie w internecie.

Ja byłam tym serialem tak zajarana, że o tym cały czas mówiłam, potrafiłam wszystko do tego porównać. Zaczęłam zbierać rzeczy związane z tym serialem, nawet magazyny kupowałam, które po latach niestety oddałam siostrze ciotecznej, bo stwierdziłam, że z tego dawno wyrosłam, ale teraz tego żałuje. Zbierałam też karteczki! Taak, karteczki w tamtych czasach były modne, wszelkiego rodzaju. Zaczęłam przerysowywać wróżki! Tak z resztą zaczęła się moja przygoda z rysowaniem. Ja nawet zarażałam innych tymi "Winx'ami", na przykład moją kuzynkę, czy właśnie siostrę cioteczną.

Oczywiście miałam przerwy, bo albo mi się w końcu to znudziło, bo za bardzo wałkowałam temat, albo nie było nowego sezonu, a co za tym idzie, nie było co oglądać, przez co moje zainteresowanie trochę opadało, no albo zwyczajnie wyrosłam, albo pojawiło się coś innego, co zajęło moją głowę. Kiedy powracałam do niego i byłam powiedzmy w gimnazjum, to się nie przyznawałam, bo uważałam, że to wstyd, ale teraz tak nie uważam, teraz dla mnie to normalne, że nastolatkowie, czy dorośli oglądają różnego rodzaju animacje. 

Od "Winx'ów" odeszłam właśnie gdzieś w gimnazjum. Może czasem sprawdzałam co u niego, ale bardziej pod kątem, czy coś tam robią z tym serialem. I od tamtej pory była bardzo długa przerwa. Aż do momentu założenie przeze mnie Instagrama, gdzie w proponowanych rzeczach zaczęły mi się pojawiać posty z fanowskich kont o Winx, czy jakieś cosplaye, fanarty. To mnie zafascynowało, że ludzie tworzą genialne fanarty, a te dziewczyny robiące cosplaye przypomniały mi o dziecięcym marzeniu zostaniu wróżką, które w pewnym sensie stało się realne. Zapachniało mi taką nostalgią. I gdy tak zaczęły mi się pojawiać te posty związane z "Winx Club" i w nie klikałam, to potem pojawiało się ich coraz więcej, aż w końcu skłoniło mnie to do zajrzenia, co dzieje się z serialem. I tak na tamten moment dowiedziałam się o ósmym, a niedługo potem zaobserwowałam te dwa konta na Instagramie, o których wcześniej wspominałam. Wkrótce też, pojawiła się u mnie myśl ponownego obejrzenia serialu od początku, w całości. A że wtedy zaczynała mi się zajawka na oglądanie wszystkiego po angielsku, to właśnie zrobiłam to w tym języku.

Było to już jakiś czas temu,  chyba ze dwa lata temu, a tekst tego wpisu był pisany na bieżąco po obejrzeniu, ale pod koniec dostałam zawiechę w pisaniu i go nie skończyłam. Schowałam do szuflady i tam sobie był. Przeglądając biurko po tym długim czasie, trawiłam na te zapiski z tym wpisem i zrobiło mi się go szkoda, bo był on prawie skończony, a przez tą zawiechę pod sam koniec został porzucony. Dlatego postanowiłam go wskrzesić, oczywiście  trochę go poprawiając, by był taki bardziej teraźniejszy. 


Sezon 1.


Do pierwszego sezonu rozpoczynającego tę magiczną przygodę mam największy sentyment. To właśnie jego pierwsze dziewięć odcinków oglądałam, a właściwie wałkowałam na okrągło. Mimo, że mogłam na tamten moment obejrzeć tylko te dziewięć odcinków, to ja wtedy byłam tym zafascynowana, w pewnym momencie ja znałam niektóre kwestie bohaterów na pamięć i podczas oglądania mówiłam je razem z postaciami. 

A jak było tym razem?
Oglądając od początku, po bardzo długim czasie, to wróciły do mnie wspomnienia i sentymenty. Różnica był tylko taka, że oglądałam po angielsku no i jako dorosła osoba. Większość głosów w dubbingu było o wiele lepsze niż w polskiej wersji. Oczywiście były takie głosy, co brzmiały irytująco, ale to w każdej wersji takie się trafiają. To co jeszcze zauważyłam, to podobieństwo barw głosu w polskim i angielskim dubbingu, a niektóre były tak trafione, że brzmiały prawie identycznie, tylko były w innych językach. 

Ogólnie ja mam tak, że w każdym filmie, czy serialu, który oglądam i nawet jeżeli jakiś film lub serial jest moim ulubionym, to zawsze jest jakaś scena, albo moment, których nie lubię, albo w jakiś sposób mi nie pasuje, czy zwyczajnie czułam cringe, jak go oglądam. I w "Winx Club" również takowe były. W tym przypadku nic się nie zmieniło, bo jak czegoś nie lubiłam kiedyś, tak przy tym oglądaniu było tak samo, nic się nie zmieniło. 

A o czym jest pierwszy sezon "Winx Club"? Akcja zaczyna się dziać na planecie Ziemia, gdzie w jednym z miast mieszka Bloom, nastoletnia dziewczyna, która przypadkiem odkrywa, że ma magiczne moce i że jest czarodziejką, gdy ratuje dziewczynę o imieniu Stella, która również jest czarodziejką, przypadkowo ujawniając swoją moc. Bloom decyduje się na pójście do szkoły dla czarodziejek o nazwie Alfea. Tam poznaje swoje współlokatorki - Florę, czarodziejkę natury; Musę, czarodziejkę muzyki i Tecnę, czarodziejkę technologii. Stella miała moc słońca i księżyca. Dziewczyny się zaprzyjaźniają, nazywają swoją grupę Winx Club i razem działają przeciwko Trix - trzem wiedźmom ze szkoły Chmurna Wieża, o imionach Icy, Darcy i Stormy, które chcą odebrać magiczną moc Stelli. Jednak dowiadują się o wiele potężniejszej mocy, którą jak się okazuje posiada Bloom. Przy okazji dziewczyna dowiaduje się o swojej przeszłości oraz o tym, że jest adoptowana. Trix odbiera moc Bloom, a następnie atakują i przejmują szkoły magicznego wymiaru. Winx poznając magiczny świat odkrywa jak pomóc Bloom, która odzyskuje swe moce, toczy walkę z Icy, którą wygrywa. Wkrótce Winx udaje się pokonać Trix, rzecz jasna nie samemu, a te zostają ukarane. 

Oglądając pierwszy sezon można było zauważyć, że animacja ma swoje lata. Od 2004 roku trochę minęło, ale to mi nie przeszkadzało, jak to się czasami zdarza, moje oko jest czasami wybredne. Też za nic bym nie zamieniła tego na tą nową wersję, którą zrobił Nickelodeon. To właśnie w tej pierwszej (i jedynie słusznej) wersji serial ma swój klimat i moc sentymentu. Ogółem po obejrzeniu tego po latach uważam, że to ma fajną historię, ona nie jest jakaś bezmyślna - jak to w niektórych bajkach, kreskówkach w dzisiejszych czasach. Opowiada o przygodach nastoletnich dziewczyn, które są czarodziejkami i uczą używać się tej magii, opowiada o przyjaźni, a nawet o miłości, powiedziałabym takich pierwszych zauroczeniach, czy czegoś w tym rodzaju, nie znam się na tych sprawach, także ten... Jest też przedstawienie nie do końca miła historia Bloom, gdzie twórcy pokazali, że czasem życie nie jest takie kolorowe. W każdym razie, patrząc na to, co oglądali moi bracia i siostra cioteczni, to w stu procentach wolę Winx'y.


Sezon 2. 


W drugim sezonie w Alfei zjawia się tajemnicza dziewczyna, która również jest czarodziejką. Kiedy odzyskuje siły, Winx dowiadują się, że ma na imię Layla i że próbowała ratować Pixie, małe wróżki z rąk złego czarnoksiężnika Lorda Darkara. Natomiast ten do pomocy uwolnił sobie Trix i razem z nimi chce wykraść cztery części Magicznego Koreksu, które są ukryte w szkołach magii i Wiosce Wróżek. Winx razem z Laylą uwalniają Pixie, dlatego każda z Winx poznaje swoją wróżkę bliźniaczkę. Aby pokonać Darkara muszą pokonać swoje lęki i zdobyć nową moc - Charmix. Darkarowi udaje się zdobyć kodeksy, a do ukończenia swoich zamiarów porywa Bloom, która dzięki jej mocy Smoczego Płomienia mogłaby połączyć kodeksy, ale to się nie udaje, bo Sky dociera do niej dzięki swoim uczuciom do niej i czarodziejka wyrywa się z mocy Darkara. Po tych wszystkich wydarzeniach Layla zostaje nie tylko w Alfei, ale i w Klubie Winx. 

Gdy oglądałam to jako dziecko, to fascynowało mnie to, że jest nowy zły do pokonania, że te czarodziejki chcą zdobyć nową moc i że one się tam o nią starają i jak ją w końcu zdobywają. I również teraz, gdy oglądałam, uważałam te rzeczy za dobre urozmaicenie, te nowe moce, które bohaterki zdobywają dzięki udowodnieniu czegoś, nie za darmo, czy ten nowy zły, dodatkowo szerzej pokazują ten magiczny świat. Oglądając to jako dorosła osoba, to mogę powiedzieć, że to się bardzo fajnie oglądało, mimo, że były rzeczy, na które reagowałam, że "oo, to jest nielogiczne/głupie", no ale to pewnie głównie dlatego, że to jest program dla młodszych widzów.


Sezon 3.


W trzecim sezonie nasze bohaterki aby skończyć szkołę, muszą zdobyć nową moc - Enchantix. Aby ją zdobyć, każda z nich musi wykazać poświęcenia dla kogoś ze swojej rodzinnej planety. Nowa moc przydaje im się przy walce z Valtorem, złym czarnoksiężnikiem, który uciekł z wymiaru Omega i razem z Trix chce podbić magiczny wymiar poprzez kradzież magicznych mocy z planet. Wkrótce Winx zdobywają Enchantix i pokonują Valtora, przeżywając przy tym ciężkie chwile. 

To co mnie jarało, jak byłam młodsza, to stroje w tej nowej transformacji, bo były nowe, a w szczególności podobały mi się skrzydła, które był duże i ładne. W przeciwieństwie do pierwszej transformacji była ogromna różnica. I to jak one zdobywały te moce, to też było dla mnie emocjonujące. Teraz też uważam to za fajne, bo bohaterki nie zostały tej mocy za darmo, tylko musiały wpierw coś zrobić. Może jest to delikatnie powtórzone z poprzedniego sezonu, bo musiały coś zrobić, żeby właśnie dostać nowe moce, czy znowu jakiś złoczyńca skądś ucieka i zabiera ze sobą Trix i robi złe rzeczy, ale były też różnice, fabuła była spoko, bo były też takie przyziemne tematy, jak bycie w sytuacji, gdzie bliska osoba prawie traci życie, ponownie pokazując, że nie zawsze jest łatwo, czy problem Bloom, która musiała zdobyć Enchantix w inny sposób niż jej przyjaciółki, bo jej planeta jest zamarznięta.



Tajemnica Zaginionego Królestwa (film)
The Secret Of The Lost Kingdom.


Mały przerywnik filmowy, między sezonami, bo twórcy zdecydowali się zrobić film pełnometrażowy, nawiązujący do serialu, a głównie do historii postaci Bloom, bo film opowiada o próbie ratowania planety skąd właśnie ona pochodzi. Jak dla mnie to był fajny pomysł, żeby zrobić taki film, bo to jest takie urozmaicenie tego Winx'owego uniwersum. 

W ogóle historia, w której dziewczyna, w tym przypadku Bloom, chce odkryć prawdę o swoim świecie, przywrócić do życia swoją planetę, a przy okazji otrzymać tytuł Wróżki Strażniczki i ukończyć szkołę, tak jak jej przyjaciółki, które zresztą idą razem z nią w tę podróż, to dobry materiał właśnie na film. I oglądając go wtedy i teraz, to ten film mi się ogromnie spodobał. Nie wiem dlaczego, ale po tym filmie miałam taki pozytywny vibe i na końcu była jeszcze taka piosenka, która była przyjemna i dodawała takiej pozytywnej energii. Twórcy stworzyli, można by powiedzieć, magiczny film. 



Sezon 4.


No i powracamy na Ziemię! Winx zjawiają się w mieście, w którym wychowywała się Bloom, aby odnaleźć ostatnią czarodziejkę na tej planecie. Do tego czasu pracują, tak jak normlani ludzi, aby przy okazji mieć przykrywkę. Wkrótce otwierają swój sklep ze zwierzakami, który nazywają Love&Pet. Na Ziemi zjawiają się również czarownicy z Czarnego Kręgu, którzy też szukają ostatniej czarodziejki. Okazują się też potężniejsi od mocy Winx w tamtym momencie, dlatego czarodziejki muszą przekonać ludzi na Ziemi, że magia istnieje, by zdobyć nową moc - Believix. Gdy Winx odnajdują Roxy, ostatnią czarodziejkę na Ziemi, to ona pierwsza była tą co uwierzyła w magię i przyczyniła się do nowej transformacji Winx. Po tym jak Roxy odkrywa swoje moce, dołącza do Winx i razem wyruszają w podróż, aby uwolnić pozostałe ziemskie czarodziejki, które zostały uwięzione przez Czarnoksiężników. Natomiast uwolnione ziemskie czarodziejki postanawiają się zemścić na wszystkich ludziach, ponieważ ci utracili wiarę w magię, przez co one zostały uwięzione. Jednak dziewczynom z Klubu Winx udało się powstrzymać je od zemsty, a czarownicy z Czarnego Kręgu zostają ukarani.

Czwarty sezon oglądałam pierwszy raz po takiej dłuższej przerwie od tego serialu. Natknęłam się gdzieś w internecie, że będzie nowy sezon, na tamten czas właśnie czwarty i za nim polska wersja wyszła, to po raz kolejny obejrzałam wszystkie trzy sezony od początku z nową falą fascynacji tym serialem. Oglądając go wtedy i teraz w sumie mam takie same odczucia. Pojawił się trochę nowszy, odświeżony wygląd animacji, widać lepszą grafikę, w końcu technologia animacji idzie do przodu. Zaś bohaterki mają odświeżony wygląd, nowe fryzury i nowe ubiory.

Pomysł, aby akcja działa się na Ziemi za pierwszym razem nie do końca byłam do tego przekonana, no bo magia, magiczne rzeczy i tak dalej powinny się dziać w magicznym świecie, ale jak już zaczęłam oglądać, to ten pomysł mi się spodobał. I oglądając to teraz też mi się to podobało, jak bohaterki mają misję na Ziemi i muszą wtopić się w tłum, starają się pracować, co jest dla nich kompletnie obce, w dodatku nie mogą używać magii. A potem, gdy chcą, aby ludzie uwierzyli ponownie w magię, otwierają sklep z magicznymi zwierzakami. I ogólnie poszukiwanie ostatniej czarodziejki na Ziemi, a po jej odnalezieniu mnóstwo tajemnic z nią związanych, staranie się o jej ochronę i o zdobycie nowej mocy, staranie się, by ludzie uwierzyli w magię no i uwolnienie Ziemskich czarodziejek bardzo fajnie się oglądało.

Trochę nie do końca podobał mi się sposób uzyskania Believix. Trochę dziwne, że wystarczyła tylko jedna osoba, czy Winx uzyskały nową transformację. O wiele efektywniej wyglądałoby to, gdyby jakaś większa grupa ludzi uwierzyła w magię. Wygląd czarodziejek w nowej transformacji podobał mi się, tak jak za pierwszym razem, ale już nie było tego efektu "wow", które było przy Enchantix, bo w końcu były to dwie bardzo podobne do siebie przemiany. Ale już dodatki do Believix, które się pojawiły potem, robiły wrażenie. Była to nowość, stroje były tematyczna, a gdy pojawiła się pierwsza z nich było miłe zaskoczenie. 

Po trzy sezonowym schemacie, że w każdym z nich były złe wiedźmy Trix w tym sezonie twórcy postanowili zmienić i dać im spokój (przynajmniej na chwilę) i zamiast nich pojawiają się czarnoksiężnicy z Czarnego Kręgu. Chociaż jedni stwierdzili, że poradzą sobie bez pomocy i nie przyszło im do głowy ściągania Trix. To była miła odmiana, chociaż na chwilę.



Magiczna Przygoda
Magical Adventure


Po jednosezonowej przerwie pojawia się kolejny film. Powracamy bardziej do wydarzeń z pierwszego filmu - "Tajemnice Zaginionego Królestwa", choć we wszystkich filmach jest zrobione tak, że pasują i do konkretnych sezonów i do poprzedniego filmu. Tak więc Bloom ratując swoją planetę, teraz musi pełnić obowiązki księżniczki, co jest dla niej nowe i nie do końca jej się to podoba. Na jej szczęście od tego wszystkiego ratuje ją jej ukochany, książę Sky, który po wspólnie spędzonym czasie oświadcza się dziewczynie, na co ta się zgadza. Jednak po nie długim czasie książę odwołuje swoje zaręczyny, co powoduje, że czarodziejka jest posmutniała. Wkrótce okazuje się, że nie mogą się pobrać przez króla Erendora, ojca Sky'a, a władcę Heraklionu, który osiemnaście lat wcześniej spowodował rozpad planety Domino. Zrobił to, aby ratować swoją rodzinę i planetę. Wydał swojego najlepszego przyjaciela Oritela, króla Domino, trzem prastarym wiedźmom w zamian za część pozytywnej magii życia, chroniąca jego najbliższych. Król Erendor żałował tego przez te wszystkie lata, a teraz gdy Oritel i jego rodzina wrócili, jako zdrajcy nie może połączyć tych dwóch królestw poprzez małżeństwo. Gdy Oritel dowiaduje się o tym, wybacza przyjacielowi. 

Natomiast trzy prastare wiedźmy łączą moce z Trix i zaatakowały Drzewo Życia w Wiosce wróżek i zmieniły pozytywną energię na negatywną. Owe drzewo jest odzwierciedleniem i źródłem mocy wszelkich istot, a zmiana jego energii spowodowała utratę mocy przez wszystkie czarodziejki. Dlatego Winx bez pomocy magii muszą odnaleźć na planecie Heraklion miasto Avram, gdzie król Erendor ukrył część dobrej mocy życia, którą dostał od trzech prastarych wiedźm. Gdy Winx ją odnajdują, odzyskują swoje moce, przemieniają się w Believix i pokonuję złe wiedźmy, a Trix zostają przewiezione do zamknięcia. 

Po obejrzeniu tego filmu za pierwszym razem może mi się podobał, ale nie tak samo jak pierwszy, a teraz zwyczajnie mi się nie podobał. Znaczy, nie był jakoś najgorszy, no ale zwyczajnie mi nie przypadł do gustu. Momentami mógłby być i ta cała historia nie byłaby zła, ale twórcy jakoś zbytnio się nie przyłożyli, żeby ją naprawdę fajnie przedstawić. 



Sezon 5.


Nooo i tu się zaczyna. Pierwszy raz zaczęłam oglądać ten piąty sezon, jak już byłam dużo starsza niż przy oglądaniu czwartego i nie obejrzałam do końca. Wtedy myślałam, że to przez to, że jestem dużo starsza i tego typu rzeczy do oglądania nie są dla mnie. Dałam drugą szansę temu sezonowi, kiedy to znowu oglądałam wszystko od początku, tylko, że po angielsku. Ale niestety ten sezon to kompletna klapa, droga przez mękę. Jeszcze na początku, ze cztery, może pięć odcinków, no to dało się jakoś oglądać, bo pierwsze odcinki, była taka ciekawość, co nowego, co się będzie dziać i o czym ten nowy sezon będzie. Ale potem robiło się coraz gorzej. Ja już przed połową byłam zmęczona tym sezonem, a dalej to była po prostu męczarnia i czekałam aż się w końcu skończy. A że nie chciałam zostawić tego sezonu znowu nie obejrzanego, to się męczyłam. 

Całe zamieszanie robi w tym sezonie niejaki Tritannus, syn króla Neptuna, władcy podwodnego królestwa Andros, który dokonuje zamachu na swojego ojca i brata, Nereusa, o którego był zazdrosny. Tritannus zostaje uwięziony, ale ucieka z więzienia dzięki pomocy Trix. Taaak. Znowu one. Przez trzy sezony mnie irytowały, co jeszcze zrozumiem, bo złe postacie mają to do siebie, że działają na nerwy, bo inaczej byłoby nudno, poza tym należały do tej trylogii tych trzech pierwszych sezonów. Miałam jednak nadzieję, że skoro w czwartym sezonie ich nie było, to i nie powrócą. Ale niestety twórcy zrobili ich powrót i tak denerwowały jeszcze przez kolejne dwa sezony. Tyle, że denerwowały dwa razy bardziej, bo one tam były wepchane chyba na siłę. 

Tymczasem w Gardenii Winx organizują koncert charytatywny, chcą zebrać pieniądze i pomoc w sprzątaniu plaż. Gdy platforma wiertnicza, która wydobywała ropę naftową ma awarię, Winx natychmiast lecą na pomoc, by substancja nie dostawała się do wody i tym samym nie zanieczyszczała jej. Udaje im się to i odkrywają, że za tym stoi Tritannus, który można powiedzieć, żywi się zanieczyszczeniami, aby być silniejszy, przy okazji zamieniając się w potwora. Ten pomysł na złą postać nie do końca mi się spodobał. Chyba ekolodzy wtrącili się w pisanie scenariusza i chcieli pokazać jak złe są zanieczyszczenia. Choć skoro jest to dla młodszej widowni, która miałaby coś wynieść, na przykład to, że trzeba dbać o czystość tej planety, to można to zaakceptować. 

Okazuje się również, że moce Believix jaką posiadają Winx, są za słabe, aby działać pod wodą, dlatego czarodziejki decydują się zaryzykować i zdobyć przemianę Sirenix, na którą została rzucona klątwa. Dziewczyny mogą stracić swoje moce na zawsze, jeśli nie podołają i nie znajdą trzech klejnotów - wiary w siebie, współczucia i odwagi. Księga Sirenix obdarowuje każdą z czarodziejek szkatułką Sirenix w których są opiekunki, a one natychmiast obdarowują Winx mocą Harmonix, która jest przejściowa i ma pomóc przy staraniu się o Sirenix. Koncepcja dwóch transformacji w jednym sezonie była czymś nowym i w sumie mi się to nawet podobało. Cała ta otoczka Sirenix - przejściowa przemiana, szkatułki, opiekunki, księga, to było bardzo fajnym pomysłem.

Natomiast nasz płetwiasty przyjaciel Tritannus porywa Dafne, siostrę Bloom, nimfę jeziora Roccalucce, które jest źródłem Sirenix oraz bramą do Nieskończonego Oceanu w którym pragnie zasiąść na Cesarskim Tronie i tym samym zostać władcą wód. Tritannus chce posiąść kamienie aktywujące tron znajdujący się na trzech kolumnach utrzymujących Magiczny Wymiar w równowadze. 

Winx dowiadują  się o swojej wierze w siebie, swoim współczuciu i odwadze i otrzymują Sirenix, dzięki któremu przywracają równowagę na planecie Zenith i Melodii po uszkodzeniu kolumn i próbują powstrzymać Tritannusa, któremu udaje się zasiąść na Cesarskim Tronie i owładnięty jego mocą odwraca się od Trix. Dochodzi do wielkiej walki w której biorą udział Winx, wszyscy władcy planet Magicznego Wymiaru, Tritannus i Trix. Jednak Tritannus przegrywa i zostaje wygnany do wymiaru Oblivion, z którego nie ma powrotu. Na koniec Bloom przywraca do życia swoją siostrę poprzez wykorzystanie swojego życzenia Sirenix. 

I tak w końcu skończyły się te nudy. W gruncie rzeczy niektóre elementy mogłyby być fajne, gdyby były zrobione w ciekawy sposób, a ja oglądając prawie każdy odcinek czułam, jak to się bezsensownie dłuży i zamiast skończyć jakiś wątek w jednym odcinku, to było to rozkładana na dwa lub więcej. W dodatku, kiedy akcja działa się w tym Nieskończonym Oceanie, twórcy pomyśleli, że dobrym pomysłem będzie zmienić grafikę z 2D na 3D, taką jaka jest w filmach. Te zmiany z jednej na drugą grafikę po prostu działały mi na nerwy, mimo, że w tym sezonie to jeszcze nie wyglądało to najgorzej, o czym przekonałam się oglądając kolejną serię. 


Sezon 6. 


Tym razem wrogiem staje się wiedźma o imieniu Selina, mająca we władaniu księgę, zwaną Legendarium, którą stworzył czarnoksiężnik Acheron. Dzięki niej można ożywić stworzenia i postacie z legend Świata Magii, jak mumie, wilkołaki, wampiry i tak dalej. Acheron wykorzystuje Selinę poprzez Legendarium, aby z niego się wydostać, natomiast dziewczyna również chce, aby był wolny, bo przekonał ją poprzez ofiarowanie jej mocy. Selina dołącza do Trix (tak, znowu one), które podbijają szkołę i odrywają ją od powierzchni ziemi. Planem trzech wiedźm jest podbicie wszystkich szkół w Magicznym Wymiarze. Gdy Winx podczas ataku na Linpheę chcą powstrzymać Selinę, Legendarium odbiera im moce, poza Bloom, ponieważ jej mocy Smoczego Płomienia nie można zniszczyć. Czarodziejka dzieli się Płomieniem ze swoimi przyjaciółkami, a one aby zdobyć transformację, muszą wykonać dobry uczynek. Kiedy Winx wykazują się odwagą i lojalnością w każdej z nich rozkwita moc dzięki Smoczemu Płomieniu. Takim sposobem zyskują nową transformację - Bloomix.

Winx wyruszają w podróż dookoła Ziemi, aby znaleźć dobrą wróżkę Eldorę, ostatnią strażniczkę Legendarium. W Aleksandrii odnajdują dziennik Eldory, który był w starożytnej bibliotece. Podczas tej wizyty Bloom natyka się na Selinę i wychodzi na jaw, że obie się znają, bo były dziecięcymi przyjaciółkami. 

W Chinach Winx udają się do Świątyni Zielonego Smoka, aby znaleźć wskazówki co do położenia Eldory, ale ostatecznie odnajdują ją niedaleko Gardenii. Dobra wróżka opowiada czarodziejkom historię Seliny. Winx powracają na wyspę ziemskich czarodziejek - Tir Nan Og. Tam wspólnie toczą walkę z Trix i Seliną. Wiedźmy zostają pokonane, a Winx otrzymują nową moc, Mythix, dzięki której mogą dostać się do Legendarium i tylko tam może być używana. Do transformacji potrzebne są starożytne różdżki, które również pomagają w odnajdywaniu magicznych artefaktów. Jednak Winx muszą być ostrożne, bo jeżeli zostaną w Legendarium za długo, zostaną tam na zawsze. 

Od teraz czarodziejki mają nową misję, mają zamknąć Legendarium, a do tego muszą odnaleźć dwie części klucza, aby go złożyć w całość. W tym celu udają się do Kanady i na Karaiby. Mając ten klucz muszą go oddać skrzatowi, Rumpelsztykowi, ponieważ ukradł on głos Musy. Winx muszą podzielić się na dwie grupy, jedna pomaga w obronie Alfei, a druga szuka czegoś, żeby dać Rempelsztykowi w zamian za klucz do Legendarium. 

Selina uwalnia Acherona, jednak zdaje sobie sprawę, że to był błąd i chce pomóc Winx i razem z Bloom zamyka Acherona w Kufrze Nieskończoności, który zostaje wymieniony na klucz do Legendarum. W księdze zostają uwięzione Trix, a następnie zostaje ono zamknięte na zawsze.

Ogółem staram się to skrócić, ale chyba coraz słabiej mi to wychodzi.

W każdym razie znowu uważam, że w tej historii mógłby być potencjał, ale twórcy do końca tego nie wykorzystali. Bo na przykład pomysł na złoczyńcę, który ma księgę, z której można przywołać stworzenia z legend czy mitów, był nawet niezły, tylko nie potrzebny był w sumie ten Acheron. I po co w ogóle dodali tutaj znowu te Trix? 

Poza tym, ten sezon jest jedną wielką powtarzalnością. Po pierwsze, zdobycie mocy Bloomix przez bohaterki było prawie takie samo jak Enchantix. Widać to szczególnie przy postaci Flory, która uratowała swoją siostrę w obu przypadkach, a Bloom zdając testy, tak jak to było w trzecim sezonie. Ponownie jest wątek przejmowania szkół w Magicznym Wymiarze, tak jak to było na początku serialu. Po drugie, Trix, i chodzi mi ogólnie o te trzy postacie, bo one powracają jak bumerang, a uważam, że spokojnie dałoby radę bez nich. Ile razy można patrzeć na to, jak one przegrywają. Przez pierwsze trzy sezony one irytują, ale w sposób taki, jak to robią złoczyńcy, to rozumiem, ale potem kolejne sezony w których się pojawiały, to twórcy zrobili ich zachowania i czyny takie wkurzające, głupie, tak jakby kompletnie nie było na nich pomysłu.

I jeszcze ta grafika 3D, gdy coś się dzieje w tym świecie Legendarium. Ona jest taka paskudna, że nie da się na nią patrzeć. Jeszcze w poprzednim sezonie można było na to 3D patrzeć, choć i tak nie lubiłam tego, ale w tym szóstym sezonie to nie, jest po prostu brzydka. Jest taka sztuczna, plastikowa, plastelinowa, no ból dla oczu.

No chyba wystarczająco ponarzekałam na ten sezon, choć pewnie by się jeszcze coś znalazło. Ale w przeciwieństwie do poprzedniego można było go obejrzeć. Mimo, że nie było jakichś fajerwerków i było ta badziewna grafika 3D, to było to spoko do oglądania. Bardzo podobało mi się podróżowanie wróżek, czy wykorzystanie stworzeń i postaci z legend, mitów. Mimo nie do końca wykorzystanego potencjału, to było fajne. Postać Seliny jako złoczyńca też mi się podobała, i już nawet wytrzymałabym Acherona, ale no te Trix zbędne. Szósty sezon, w przeciwieństwie do piątego, kleił się, miał w miarę dobrą fabułę i mimo powtarzania niektórych rzeczy, dało się go wytrzymać i obejrzeć. Nie dłużył się tak jak poprzedni.



Tajemnica Morskich Głębin
The Mystery Of The Abyss


Czas na trzeci, póki co ostatni film pod szyldem Winx Club. I bardzo dobrze, że ostatni, bo to  był najgorszy, gdzie bohaterki wracają do Nieskończonego Oceanu. Tam niejaka Politea razem z Trix chcą uwolnić Tritannusa z Wymiaru Oblivion, a do tego chcą wykorzystać Sky'a, ponieważ, aby uwolnić kogoś z Oblivionu, potrzebny jest siła życiowa młodego księcia. 

Trix uwalniając Tritannusa, wymieniają go na Sky'a, który zostaje uwięziony w Cesarskim Tronie. Tritannus wspomina wiedźmom o Perle Głębin, którą ukryła potężna nimfa, Omina, dlatego zmierzają do jej jaskini. Ponieważ Trix i Politea mają umowę, potrzebna jest im ta Perła, aby zasiąść na Cesarskim Tronie, a Politea uwolni się od klątwy. 

Winx udają się na pomoc Sky'owi. Ten po walce czarodziejek z Politeą mówi im, aby złożyły wizytę Omini, która zdradza im, gdzie Perła Głębin, dlatego kierują się do Bariery Koralowej. Tam niestety Tritannus już wykradł Perłę, a Winx wpadają w jego pułapkę. Dziewczynom udaje się uciec i pośpiesznie wracają pod Cesarski Tron, na którym zasiadła Politea i która zabrała Perłę Tritannusowi, tym samym zdradziła Trix, dlatego wiedźmy próbują z nią walczyć, ale Politea hipnotyzuje je i Tritannusa. 

Ostatecznie Sky zostaje uwolniony, Perła odzyskana i wykorzystana do pozbycia się Politei, a potem do uleczenia księcia. 

I co ja mogę powiedzieć o tym filmie. No nudy. Jakaś Politea, która chce zasiąść na Cesarskim Tronie i która, jak większość, wykorzystuje Trix. Znowu Tritannus, który sam w sobie jest nudny, a historia taka sobie, po raz kolejny jakiś ważny i potężny przedmiot, który chce mieć w posiadaniu złoczyńca. No generalnie nic ciekawego. Robienie tego filmu mogli sobie odpuścić, albo zwyczajnie zrobić lepszy odpuszczając sobie jednak temat Morskich Głębin i Tritannusa. 



Sezon 7.


Po tak dużej ilości treści dotarliśmy do ostatniego sezonu. W tym wpisie. Już teraz mogę powiedzieć, że mimo pewnych rzeczy, to jest o wiele lepszy od dwóch poprzednich razem wziętych. 

Otóż, w Alfei zostaje otwarty park przyrodniczy. Winx dowiadują się, że kiedyś każda czarodziejka była złączona z magicznym zwierzęciem. Czarodziejki chcą dowiedzieć się więcej na ten temat i dlatego dzięki Kamieniom Pamięci przenoszą się w przeszłość, w czasy, kiedy Faragonda, dyrektorka Alfei, była uczennicą tejże szkoły. Winx poznają historię przyjaciółki Faragondy na tamte czasy, oraz jej brata, dowiadują się jak rodzeństwo, Kalshara i Brafilius stało się złe. 

Gdy Winx chcą odkryć tajemnicę Pierwszego Koloru będąc w przeszłości, natykają się na Kalsharę i jej brata, którzy atakują Kopotki na polanie niedaleko Alfei. Czarodziejki bronią bezbronne stworzenia, a te w zamian obdarowują je magicznym darem niesionym przez motyle. Ponieważ udowodniły one, że są obrończyniami Czarodziejskich Zwierząt, Winx dzięki temu mają nową przemianę - Butterflix. 

Podróżując do prehistorii i średniowiecza, Winx mają za zadanie ratować magiczne gatunki zwierząt i przeszkodzić Kalsharze w zebrania armii czarodziejskich zwierząt. Wkrótce każda z czarodziejek osiąga harmonię ze swoim magicznym zwierzęciem i zostają obdarzone nową przemianą - Tynix, która umożliwia im podróżowanie do Mini-Światów, w których będą musiały ratować ekosystem Rajskiej Zatoki, Tęczy Dobrej Magii, czy Sercu Alfei. 

Gdy złe rodzeństwo trafia na trop Pierwszego Koloru we Wszechświecie, udaje im się posiąść jedną z najpotężniejszych mocy, ale też przez przypadek uwalniają z Legendarium Trix (tak, ponownie one). Wiedźmy porywają Brafiliusa i chcą zawładnąć mocą. Kalshara chcąc odbić brata oferuje rozejm Winx. Trix zostają pokonane i odesłane do Wymiaru Nieskończoności. A po tym wszystkim magiczne zwierzęta wracają do Alfei, by ponownie żyć z czarodziejkami. 

Siódmy sezon oglądało mi się bardzo dobrze. Odkrywaliśmy w nim kolejne zakątki magicznego świata, poznawaliśmy nowe magiczne zwierzęta, podróżowaliśmy w czasie razem z bohaterkami, to było naprawdę fajne, podobało mi się. A złe rodzeństwo było fajnymi antagonistami (o wiele lepszymi od Tritannusa), gdzie jedno z nich, Kalshara, było głową wszystkiego co robili, no i była bardziej ogarnięta, a drugie, Brafilius, był głupiutki, nierozsądny i wykonywał polecenia siostry, a wiele dialogów obojga było zabawne. 

Jestem dumna z twórców, że przy przemianie Tynix i wiążącej się z nią fabule w Mini-Świecie w końcu ODPUŚCILI sobie tą nieszczęsną grafikę 3D, bo pewnie by tak poczynili, jak w dwóch poprzednich sezonach, ale na szczęście tego nie zrobili. No i bardzo dobrze. Tylko... nie wiem, po co oni tam na koniec wciepneli te Trix. Jedynie dobrze, że były na końcu i tylko przez chwilę. No a tak poza tym Trix, to nie ma się do czego przyczepić. 

Bo mamy podróże do przeszłości, poznajemy historię świata w serialu. Mamy podróże do Mini-Światów, gdzie kojarzy mi się z naszymi jakimiś naukowymi rzeczami, jak na przykład jakieś komórki w organizmach, czy coś takiego. Mamy mnóstwo różnych zwierząt tamtego świata. To się ciekawie oglądało.



World Of Winx.


Miałam tu się rozpisywać, ale jednak tylko tak po krótce, bo jak ostatnio próbowałam to rozdzielić na dwa sezony i opisać o czym są, to złapałam zawiechę i ten wpis czekał dwa lata. 

Pierwszy sezon opowiada o tym jak dziewczyny z Klubu Winx wróciwszy na Ziemię, pod przykrywką muszą odnaleźć Złodzieja Talentów, a pomagając dzieciom i nastolatkom spełniać marzenia zostają obdarzone unikalną transformacją - Dreamix. W drugim sezonie Winx dostają nowe misje od Ducha Świata Marzeń. Dowiadują się o burzliwej przeszłości Królowej Świata Marzeń i mają nadzieję, że przywrócą w niej dobrą wróżkę, którą była. Muszą walczyć nie tylko z Królową, ale i jej cienistymi istotami, zwanymi Nemezis - Vertigo, Banshee, Obscura, Stoney, Sinka, Virus, które czerpią z esencji najgłębszych lęków każdej z dziewczyn. A w walce pomóc ma im nowa transformacja - Onyrix.

Dwa te sezony składają się w jedną całość. W tym serialu ludzie na Ziemi nie wiedzą o istnieniu magii, a Winx działają pod przykrywką i coś na zasadzie agentek. Trochę mi to przypominało "Odlotowe Agentki". Jeszcze to, co trzeba zaznaczyć, to ten serial kompletnie nie łączy się z tymi siedmioma sezonami.

Oba sezony świetnie się oglądało. Pomysł na cały serial, fabułę, transformacje i ogólnie animację, bardzo mi się podobał. Kreska taka nowa, świeża i ładna. Opowiadanie historie mimo, że proste, to fajne. Pomyślałam wtedy, że ósmy sezon mógłby tak wyglądać. Ja jeszcze nie wiedziałam, co się tam święci.




To było ciekawe doświadczenie, obejrzeć animację z dzieciństwa będąc już dorosłym, do tego po angielsku. Właściwie moje odczucia co do tego serialu jakoś mocno się nie zmieniły. Jedynie perspektywa spowodowana wiekiem trochę uległa zmianie. Najbardziej tymi kultowymi i sentymentalnymi były trzy pierwsze sezony. Czwarty był takim powiewem świeżości, która się podobał. No i reszta będąca wzlotami i upadkami serialu. Szkoda, że serial ten poszedł w nie do końca dobrą stronę. No ale cóż. Co do ósmej serii, to zaczęłam ją oglądać, ale nie dokończyłam. Chciałam opublikować ten wpis, a potem oddzielny właśnie o tym ósmym sezonie, no ale na razie wyszło tak jak wyszło. Nadal chcę go obejrzeć i o nim napisać, bo trochę dymów związanych z tą ósmą serią było. Plus na ten moment chodzą głosy o dziewiątym sezonie, więc pewnie się będzie działo. 

Ogółem mam w planie parę wpisów, ale czekają na spisanie. Ostatnio brak weny na pisanie, a i cały czas w życiu coś się dzieje. Odgrzanie tego wpisu miało być taką rozgrzewką. Ale chyba zrobię jeszcze jeden wpis taki na luzie, może w końcu się odblokuje, bo poza tymi rzeczami co są w kolejce, szykują się kolejne. Też po takiej przerwie od nie pisania tak dużych wpisów, to aż tak fajnie było sobie popisać. Wcześniej miałam takie "jeeejuu, ile pisania", a teraz po prostu siadłam i napisałam. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz