wtorek, 25 kwietnia 2023

Zbiorczo 5.

1. Dokument o Edzie Sheeranie.
Do tej pory pojawił się film i dwie książki o Edzie Sheeranie. Film był o tym, jak Ed tworzy swoją muzykę, a książki bardziej o jego drodze do popularności, do sukcesu. Natomiast w nowym, czteroodcinkowym dokumencie, zrobionym we współpracy z Disney Plus, pokazana zostanie jego bardziej prywatna strona, czyli o tym, o czym Ed bardzo mało mówi. Trailer rozłożył mnie na łopatki. I tak jak wszyscy, co promowali ten trailer, napisali, żeby przygotować chusteczki przed seansem, no to w zupełności się z tym zgadzam. Widok Eda, który siedzi w aucie i nie wytrzymuje i zaczyna płakać, poruszył nawet mnie, a mówią, że nie mam uczuć. Natomiast fanów urzekł też widok Eda dotykającego ciążowy brzuch swojej żony.
Na początku traileru Ed mówi, między cięciami w montażu, że ktoś taki jak rudy jąkała nie zostanie gwiazdą popu, a ja tylko się uśmiechnęła, gdy pierwszy raz oglądałam ten trailer, bo te osoby, co tak myślały, nieźle się pomyliły. Wkrótce zaczęło się. Pierwsze podpisywanie albumów, pierwszy raz w Ameryce, pierwszy wyprzedany koncert, największa trasa. W życiu Eda pojawiła się jego żona. I to jest to, o czym pisałam chyba w poprzednim "Zbiorczo", że wszystko się świetnie układało, Ed miał powody do szczęścia. Wówczas ze zdrowiem żony nie było dobrze, jego przyjaciel zmarł, a w życiu Eda gdy coś się dzieje, to pisze o tym piosenki
Jestem bardzo ciekawa tego dokumentu. Ile Ed pozwolił, żeby pokazać. Dobrze będzie poznać go od strony, której nie pokazuje. Znając już co nieco historię Eda i wiedząc, z jakim artystą mam do czynienia, z przyjemnością dowiem się jeszcze więcej o nim i o jego procesie twórczym. Fani Eda będą mieli święto trzeciego maja, bo właśnie tego dnia dokument będzie miał swoją premierę.

Ed Sheeran: The Sum Of It All | Official Trailer | Disney+


2. Linkin Park - dwudziestolecie albumu "Meteora".
Siódmego kwietnia pojawiła się jubileuszowa wersja albumu "Meteora". W najbogatszej wersji jest to box z płytami, winylami, DVD, naklejkami, plakatami i możliwe, że o czymś zapomniałam. Utwory na żywo, Live In Texas, dema, niepublikowane utwory, specjały z Linkin Park Underground. Na Spotify jest to 95 utworów. Z tej okazji zaczęły pojawiać się wywiady, było Q&A transmitowane na YouTube i fani mogli zadawać pytania zespołowi, a trochę wcześniej opublikowane zostały widea zza kulis z tworzenia "Meteory", nagrywanie utworów, sesja zdjęciowa, kręcenie teledysku, robienie artu do płyty, czy LPTV i nagrania z tras koncertowych też zakulisowo. To wszystko spowodowało, że zakochałam się w tym zespole na nowo. To był taki powrót tych uczuć i emocji, kiedy za dzieciaka odkrywałam świat Linkin Park. Jednocześnie zrobiło się nostalgicznie. Było to bardzo przyjemne. Przypomniało mi się, jak ledwo ogarniałam internet i z pomocą Wikipedii i YouTube poznawałam muzykę Linkin Park, słuchając wszystkiego po kolei z twórczości zespołu, często w paskudnej jakości, bo to ludzie wstawiali. Ja wtedy nie wiedziałam, co to prawa autorskie, legalne źródła słuchania muzyki i że ludzie robią przecieki, czy wstawiają to co było na LPU raczej nie do końca legalnie. Dlatego niektóre demówki znam, czy to z rocznicowego wydania "Hybrid Theory", czy to z "Meteory". Do tego chyba już całkiem minęła mi blokada, jaką miałam, do słuchania muzyki Linkin Park. Słuchając "Meteora|20" wróciło do mnie to, jak genialną muzykę tworzy ten zespół. Można powiedzieć, że na nowo odkrywałam ich utwory, bo miałam dłuższą przerwę od ich słuchania, przed tą przerwą byłam młodsza, inaczej słuchałam muzyki, na co innego zwracam teraz w niej uwagę, a dodatkowo lepiej znam angielski i to też jest nowy wymiar słuchania muzyki, bo kiedyś powtarzałam słowa tak jak słyszałam, nie znając w ogóle ich znaczenia, a teraz jak słucham i wiem co dane słowa znaczą po polsku, to mam takie fajne uczucie, że kojarzę te słowa, ale teraz wiem co znaczą. A przy okazji tego wszystkiego wróciłam do społeczności fanów Linkin Park, w której też dość długo nie byłam. Nie wiem dlaczego, ale mimo wypuszczenia "Hybrid Theory" z okazji dwudziestu lat od wydania, to przy dwudziestoleciu "Meteory" jest więcej zamieszania, w sensie, dużo więcej się dzieje. Jakoś większe echo jest przy tym albumie, no takie odnoszę wrażenie. Chyba po prostu mieli więcej materiału do pokazania fanom. 




3. Trailer do "Extraction 2".
Film "Extraction" z 2020 roku bardzo mi się podobał. Trafił w moje gusta, a dodatkowo w tamtym czasie dawno nie oglądałam czegoś z gatunku akcji. A to właśnie od filmów akcji zaczęłam swoją przygodę oglądania kina. Po obejrzeniu "Extraction" przekonałam się, jak tego gatunku mi brakowało i że fajnie sobie obejrzeć film tego typu. Teraz przyszedł czas na drugą część i to co zostało pokazane w trailerze mnie powaliło. Aż kilka razy go obejrzałam, a za każdym razem szczękę zbierałam z podłogi. Już sam montaż jest świetny. Na przykład postać wychodzi z kadru - pojawia się napis, jak jest wiele ludzi, to jeden przechodzi i pojawia się napis, przechodzi drugi i ten napis znika. W teorii to jest prosty zabieg, ale mi się jego efekt podoba. Większość trailera, to jedna scena, w której Tyler Rake walczy, dosłownie ze wszystkimi wokół, broniąc pewnej kobiety. Scena ta jest efektowna i wygląda jak one shot, a choreografia walki wygląda genialnie. Z trailera nie za bardzo można wywnioskować o czym dokładnie ten film będzie, ale na IMDb piszą, że Tyler Rake ma wydostać rodzinę i aby ich uratować infiltruje jedno z  najbardziej śmiercionośnych więzień. Będzie coś wspomniane w związku z tym, co zadziało się pod koniec pierwszego filmu, będzie jakaś zemsta i zapowiada się, że będzie ciekawie. Trochę mam wrażenie, że tą długą sceną mogli walnąć mocnym spoilerem, ale jeśli tym mieli ludzi zachęcić, zainteresować, no to jeżeli o mnie chodzi, to im się udało. Z przyjemnością obejrzę ten film, a będzie miał swoją premierę szesnastego czerwca. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

EXTRACTION 2 | Official Teaser Trailer | Netflix


4. Powrót Green Arrowa i serialu "The Flash".
W jednym z odcinków finałowego sezonu serialu "The Flash" pojawi się, pojawiła się, (nawet nie wiem), postać Green Arrowa, która zginęła w Arrowverse. W jaki sposób wróci, co się tam wydarzyło, nie wiem, jeszcze tego finałowego sezonu nie oglądałam, ale w tym świecie było już chyba wszystko i wszystko jest możliwe. Zapowiedź tego odcinka wzbudziła u mnie nostalgię. Ja chyba stara się robię, bo ostatnio sama nostalgia mnie trafia. Anyway. Serial "Arrow" był pierwszym, jaki oglądałam i on zaczął seriale superbohaterskie produkowane przez The CW. Mimo, że z tym serialem bywało różnie, raz było wyżej, raz było niżej, to ja mam do niego wielki sentyment. Jako drugi pojawił się "The Flash" i pierwszy crossover w tym universum było właśnie między tymi serialami. I to było bardzo fajne, że w ostatnim sezonie "The Flash" twórcy w jakiś sposób doprowadzili do spotkania tych dwóch postaci. Można powiedzieć, że jak zaczęli, tak skończyli. Mam w planach obejrzeć wszystkie sezony "The Flash", bo od któregoś sezonu przestałam oglądać, a chodziło mi po głowie zrobić rewatch tych co widziałam, więc zrobię wszystko naraz, rewatch, obejrzę tych co nie widziałam i zobaczę ten finałowy sezon. A po obejrzeniu zapowiedzi odcinka z gościnnym udziałem Green Arrowa, tudzież Olivera Queena, zrobiło mi się tak miło. DO tego włączyły mi się wspomnienia, jak to właśnie zaczynałam oglądać "Arrow" potem "The Flash" i jak te dwie postacie się spotkały. Ale moje myśli poszły w stronę "Arrow" i jak to było, jak oglądałam ten serial, aż mi się zachciało go całego obejrzeć jeszcze raz, bardziej niż "The Flash". No cóż, bywa i tak. Ale jak tak przyszły mi wspomnienia, to przypomniała mi się historia opowiadana w tym serialu, szczególnie z początku. "Arrow" miało fajną historię, fajnego bohatera, fajnie był skonstruowany, bo były retrospekcje i one łączyły się z teraźniejszością. Dodatkowo ten serial był pierwszym, jaki oglądałam po angielsku, jako chyba od trzeciego sezonu, gdzie mój angielski nie był jakiś dobry. Z tego powodu też przydałoby się mi zrobić rewatch, bo pewnie trochę mi wtedy umknęło. Niesamowite, jak mała zapowiedź może wzbudzić tyle emocji.

The Flash 9x09 Trailer "It's My Party And I'll Die If I Want To" (HD) ft. Stephen Amell


5. Sytuacja między Seleną Gomez a Hailey Bieber.
Ostatnio było głośno w internecie o Selenie Gomez i Hailey Bieber. Inba zaczęła się, kiedy to Selena opublikowała na Instastories nagranie, gdzie pokazuje swoje wylaminowane brwi i w sumie śmieje się z tego jak wyszły. Niedługo na (chyba) Instastories Hailey i jej przyjaciółki, pojawiły się zdjęcia również wylaminowanych brwi, gdzie się oznaczyły i dodały podpisy, które brzmiały jak zaczepki w kontekście Seleny. Ludzie to zauważyli i zaczęli być głośni na ten temat. Jednak niektórzy nie zostali tylko przy tym i zaczęli przeprowadzać swoje śledztwo i pokazali między innymi, jak Hailey kopiowała stroje Seleny, program kulinarny Seleny, tylko prowadzony na YouTube, a w którym były skopiowane słowa, czy ujęcia kamery. Zaczęły mi się pojawiać jakieś Shortsy, Reelsy i inne tego typu rzeczy. W którymś był montaż z filmami/zdjęciami, gdzie Selena miała na sobie jakiś ubiór, a za jakiś czas Hailey była ubrana bardzo podobnie. Albo zdjęcie seleny z Instastories, albo po prostu z profilu na Instagramie, i bardzo podobne zdjęcie Hailey. Niektórzy pofatygowali się i dodali nawet daty. Były też takie, które pokazywały, jak Hailey jako fanka spotkała Justina Biebera, a potem dążyła by być z nim w związku. Poszedł ostry hejt na Hailey, większość stanęła po stronie Seleny. Selena od początku stała za tym, żeby nie dokuczać Hailey, dawała znać, że ona jest przeciwna temu co się działo. Nawet wstawiła się za Hailey, pisząc, że się ona odezwała prosząc o wsparcie, bo zaczęła dostawać pogróżki.
Poza tymi porównaniami, że Hailey kopiuje Selenę i tak dalej, to zaczynały pojawiać się różne teorie. W większości tych teorii trzeba brać na dystans, ale na niektóre to ciężko w nie jest wierzyć patrząc na to, co robiła Hailey. Wszystko wskazuje na to, że ludzie słusznie nazywają ją mean girl. Można się ubierać bardzo podobnie, albo robić bardzo podobne zdjęcia, ale jeśli to jest w niedługim czasie, jak zorbiła któreś z tych ta pierwsza osoba, no to jest trochę podejrzane. Ja nie popieram takiego zachowania, nie lubię takich ludzi, jak Hailey. Od niej bije taka wredność, że po trupach do celu, że jest intrygantką. Zadziwiające jest to, że Hailey zanim była sławna, a potem chyba jak już była rozpoznawalna, jeszcze przed ślubem z Justinem, to ona była fanką i Seleny, i Justina, i w ogóle ich jako pary, a teraz, jak już jest z nazwiskiem Bieber, osiągnęła jakiś tam sukces, to jakby wychodzi jej prawdziwa twarz. Więc są trzy opcje, albo udawała fankę Seleny, albo po drodze jej się odmieniło, albo faktycznie tak jak ludzie spekulują, że od początku to był plan w kierunku Justina, i że chciała się tylko przypodobać, albo dobrze wychodzić. 
Natomiast Selenę, to ja podziwiam. Nie raz się przekonałam, że jest to niesamowita osoba. Nie reagowała ona na zaczepki, wręcz robiła przerwę od social mediów, żeby nie widzieć tego co się działo, a do tego jeszcze broniła Hailey, z racji tego, że jest przeciwna hejtowi. W moich oczach Selena trochę utarła nosa tym, co jej dokuczali. Nie zaglądam już dalej, czy ludzie znaleźli coś nowego, albo coś nowego wymyślili. Wystarczy, że dałam się w to wciągnąć, bo ja zazwyczaj nie interesuje się takimi celebryckimi rzeczami. Tylko dlatego, że Selena była w to zamieszana, no to sprawdzałam o co chodzi.
Poniżej film od Suzanne Marie, w którym zobrazowane jest o co chodzi, trochę jest powiedziana o tej sytuacji. Z jednymi rzeczami zgadzam się bardziej, z innymi mniej, ale dla kontekstu film jest dobry. Zawsze to na filmie czasem lepiej jest pokazać niż w piśmie. Albo taki film może ułatwić pracę.

Czy Hailey ma obsesje na punkcie Seleny? Ile razy ją kopiowała?



Początek wpisu może być nijaki, bo musiałam na nowo wdrożyć się w pisanie. Tak to jest, jak tata z za granicy przyjedzie i dzień rozreguluje. Ale przynajmniej coś się działo 😛. Jeżdżenie traktorem, albo tata, który traktorem się zarył, to jest rozrywka na miarę polskiej wsi 😂. No, teraz muszę się wyrobić ze wszystkim do osiemnastego maja, bo tata znowu ma przyjechać 😅😆.

Adieu.


sobota, 15 kwietnia 2023

Kartka urodzinowa dla siostry ciotecznej z okazji osiemnastych urodzin.

Ostatnią pracą wykonaną w 2022 roku, była kartka urodzinowa. Pomyślałam, że skoro "nie mogę jej wiele dać", to dobrym pomysłem będzie zrobienie czegoś własnoręcznie, coś co będzie miało duszę (dusza nie istnieje, ale wiadomo o co chodzi), coś spersonalizowanego. 

Pomysł był. Wiedziałam, że chce narysować dziewczynę, w koszulce z numerem osiemnaście. Miałam dużo, ale jednocześnie nie dużo czasu, bo zaczynałam na początku lipca, a urodziny siostry ciotecznej były dwudziestego siódmego sierpnia, ale wiedziałam, że różne rzeczy lubią wypadać, a w sierpniu były również osiemnaste urodziny brata ciotecznego (choć w tym przypadku byłam kierowcą i niczego nie musiałam leczyć), a dzień przed urodzinami siostry miałam koncert Eda Sheerana, więc po koncercie wracałam w nocy by być na tej imprezie. Dlatego w lipcu od razu wzięłam się do roboty, by tą rysunkową część, która zajmowała najwięcej czasu, była gotowa, i w ogóle zrobić najwięcej roboty przed sierpniem.

Zamysł był, ale musiałam znaleźć podstawę. Wiedziałam, że ze względu na czas, na jego oszczędność (oraz moje lenistwo i iście na łatwiznę), ta rysowana dziewczęca postać będzie tyłem, bo nad nią zapowiadało się dużo roboty, a twarz jeszcze narysować, to bym się nie wyrobiła. Główną moją inspiracją był koszulka, któr bohaterowie zakładali podczas grania w Lacrosse z serialu "Teen Wolf". Obie lubimy ten serial i pomyślałam, że to będzie coś takiego naszego wewnętrznego. Jednocześnie chciałam, żeby zrobić to tak, że ci co nie znają serialu widzieli po prostu kartkę urodzinową, żeby ten akcent serialowy był taki wmieszany, a nie bił po oczach, że o, to z tego serialu. 




Moja pierwsza myśl, to wezmę sobie kadr z serialu, gdzie jakaś postać stoi tyłem, żeby numer na plecach było widać, dorysuje długie włosy, bo przecież ta koszulka jest taka luźna i nie widać sylwetki. Jednak po chwili stwierdziłam, że nie, trzeba podejść do tego profesjonalnie, trzeba to zrobić like a pro. Dlatego zaczęłam szukać podstawy, jak ja to nazwałam, czyli zdjęcia z którego narysuje pozę. No i szukałam jakiś zdjęć, czy wyszukiwałam frazy "girls playing lacrosse", ale nic nie mogłam znaleźć co by mi pasowało. W trakcie poszukiwań przypomniało mi się, że mam pewne zdjęcie Seleny Gomez z sesji dla Pumy (swoją drogą, jak chciałam znaleźć to zdjęcie, żeby je zanotować, jaką ma nazwę i w jakim jest folderze, to nigdzie go nie było i musiałam znaleźć go w internecie, chyba mi wyparowało 😆). Ja z tym zdjęciem miałam inne plany, które czekały od 2018 roku, i w pierwszej chwili się zawahałam. Pomyślałam jednak, że zdjęcie to można wykorzystać dwa razy jako referencję i postanowiłam, że się nim wspomogę. I tu zaczęły się schody...



Chciałam, i w sumie wypadało, żeby zacząć od podstaw. Więc odbyły się kolejne poszukiwania, jak się rysuje ludzi, a konkretnie kobiecą sylwetkę, stojącą tyłem, plecami. Poszukiwania dłuższą chwilę trwały, ale coś tam znalazłam. To był głównie Pinterest, i jedna taka grafika miała różne źródła. I też nie wszystko tu daję, z czego korzystałam, bo nie wszystko sobie zapisałam, miałam niektóre w kartach na przeglądarce i niewiele myśląc wyszłam z tych kart, jak coś było już mi nie potrzebne.





No i zaczęło się, szkicowanie... Oczywiście na początku te brzydkie szkice. Kanciasty, z figur geometrycznych zarys człowieka będącego tyłem. Pierwszy szkic nie jest jakiś najgorszy, ale nie wygląda dobrze. Rysując drugi szkic pomyślałam, że wykadruję szkicowaną postać tak, jak chciałam ją rysować, może to mi uprości. Otóż nie. Tak średnio bym powiedział. Przy trzecim szkicu pomyślałam, że spróbuję narysować takiego kanciaka na podstawie zdjęcia, z którego miałam rysować tę postać. Przez myśl mi przeszło, że kto wie, może coś wyjdzie. No i nie wyszło. Kolejny szkic z resztą też. Stwierdziłam, że czegoś nie widzę, że niby robię według wzorów, tutoriali, tak samo, krok po kroku, ale jednak coś przeoczam.





Dlatego wzięłam się do tego od innej strony. Doszłam do wniosku, że może potrzebuję się rozrysować, spojrzeć na niektóre rzeczy z innej strony, więc narysowałam kanciasty szkic całej sylwetki, oraz mniej kanciasty szkic całej sylwetki. No i te dwa szkice wyszły całkiem spoko. Pomyślałam sobie po tym powinno mi coś wyjść w tym moim docelowym rysunku, a jeżeli nie, no to ja nie potrafię tego narysować.




Zrobiłam kolejny brzydki szkic, z którym dalej nic nie mogłam zrobić. To nie napawało mnie optymizmem. Delikatnie zwątpiłam w swój projekt. Stwierdziłam, że zrobię jeszcze jeden szkic i w zależności jak on wyjdzie, to spróbuję zrobić z nim coś więcej i nie będę zważać na to, jaki jest kanciasty, brzydki i nie przypominającego tego co ma przypominać.




Narysowałam z mojego zdjęcia referencyjnego kanciaka, zignorowałam jak źle wygląda, choć kuło to w oczy. Jeśli dobrze pamiętam, to potem narysowałam zarys rąk, byle jaką głowę, ubrałam też tą postać. No ładne to to nie wyszło, ale i tak najlepsze z tych wszystkich szkiców. Zdecydowałam, że skoro to jest najbliższe temu, co chce narysować, no to spróbuję z tym coś zrobić.




Poprzedni szkic przekalkowałam, żeby to było czystsze, postać trochę zaokrągliłam, żeby ona nie była taka kanciasta, nadałam trochę tekstury koszulce, zmieniłam głowę i jakieś dłonie narysowałam. Jeszcze nie wiedziałam co zrobię tam na dole, poniżej koszulki, więc rysowałam tak jak jest na zdjęciu referencyjnym. No i ten szkic to taki nienajgorszy, więc można było iść dalej.




No, musiałam odnaleźć się w zdjęciach, bo zrobiłam je szkicom nie po kolei, jak były robione 😅 i miałam małego laga w pisaniu. Przekalkowałam ten poprzedni szkic i wykorzystałam to, że nie było jeszcze jakiś dopracowany i powiększyłam postać, bo była delikatnie za mała. Miała wiele do poprawy, więc to był dobry moment do powiększenia, bo przy tym też pewnie trzeba by było coś poprawiać. A tak poprawienia była jedna runda. Narysowałam też imię i numer na koszulce, bo na to też wydawał mi się dobry moment ponieważ założyłam iż na pewno nie wyjdzie mi od razu tak jak trzeba i trzeba będzie robić poprawki, a to najlepiej było robić razem z poprawkami postaci. 




Kolejny szkic, to oczyszczony szkic. Ogarnęłam trochę szczegółów i głowa trochę lepiej wygląda, a i ręka po lewej stronie kartki taka mniej wygięta. Następny szkic to ponownie dopracowywanie szczegółów. Dopracowałam ten rysunek cały czas przyglądając się w główne zdjęcie referencyjne, oraz w te poboczne, z którymi rysowałam na przykład głowę, czy włosy. Znaczy na tym etapie włosy to tylko zarys, bo nie widziałam sensu rysowania warkoczy skoro to nie jest ostateczny szkic, ale jego zarys też można było, i nie zaszkodziło dopracować, żeby potem mieć uproszczoną robotę z rysowaniem warkoczy.




Kolejny szkic miał już warkocze. Skrawek roboty na poniższym wideo.




Coś mi nie pasowało w obszarze od łokci do nie istniejących na tym rysunku dłoni, trochę się poprzyglądałam na szkic i referencję, no i trzeba było ręce wraz z koszulką trochę wydłużyć. Wydłużyłam i od razu to lepiej zaczęło wyglądać. Narysowałam napis i numer, wiedząc po tym wcześniejszym szkicu, jak mniej więcej to zrobić, żeby było równo. Potem ten szkic przekalkowałam. 




Skoro to miała być kartka urodzinowa, to trzeba było walnąć napis "happy birthday". Nie wiedziałam jeszcze do czego ja dojdę, jak to ostatecznie będzie wyglądać, wszystko powstawało na bieżąco, na spontanie, tak jak mi przyszło do głowy, ale wiedziałam, że ten napis mi się przyda. Zrobiłam ramkę, żeby wypośrodkować ten napis, i jak widać ten taki zwykły, czcionką jaką piszę, zmieścił się, ale tą czcionką, w jakiej chciałam ten napis, no to już nie, ale to nic. Nie pamiętam konkretnie, jaka to była czcionka, ale są tylko dwie możliwości. W google wpisywałam frazy "old english calligraphy" i "old german calligraphy". W sumie nie wiem dlaczego, ale przyszło mi to do głowy, że taka czcionka będzie mi pasować.




Odcięłam ten napis od kartki, no bo to i tak szkic, i przekalkowałam na kartkę A5 i dokończyłam napis, po czym jego też przekalkowałam. Może wydawałoby się, że to było bez sensu, bo przecież zrobiłam potem o wiele mniejszy napis, jednak miało to sens, bo tak jakby rysowałam to co jest obok i dzięki temu wiedziałam, że to co rysuje, jest identyczne, bo zwyczajnie powtarzałam, to co jest obok. To też przekalkowałam, żeby ten napis dopracować.






A odcięty fragment kartki z postacią wykorzystałam, oczywiście do przekalkowania, oraz robiła mi jako brudnopis, żeby na przykład zobaczyć, czy taki cienki kratkowy materiał dobrze myślę, jak narysować. 




Postać, jak i napis, przekalkowałam na czystą kartkę. Postać obrysowałam cienkopisem, którymś MICRONem. Starałam się, żeby to zrobić jak najdokładniej, no bo to miało pójść w świat. Rzecz jasna zdarzyły się jakieś małe fuck upy, ale na szczęście nie jakieś straszne, do przeżycia.







Małe wideo z cienkopisowej roboty. Kamera ucieka, bo mój profesjonalny statyw, czyli szkatułka, nie trzymała telefonu stabilnie.




Po linearcie przyszedł czas na kolor. Z początku to trochę zacinałam się z tym nakładaniem koloru. Musiałam się wdrożyć, złapać taką rutynę. Na nagraniu widać, że często się zastanawiałam, starałam się, żeby nic nie spartolić. Ten taki mały lęk, żeby czegoś nie zepsuć, towarzyszył mi prawie cały czas, no w końcu miało to być prezentem.






Po rozgrzewce, czyli włosach, przyszedł czas na pokrycie kolorem koszulki. Tu trzeba było wziąć trzy odcienie czerwonego, czarny i biały. I tu zaczęła się prawdziwa dłubanina. Najciemniejsze miejsca zaznaczyłam czarnym kolorem, a te po prostu ciemne, najciemniejszym czerwonym. Z racji tego, że ta koszulka jest z takiego śliskiego materiału, mocno odbijającego światło, nie wiem jaki to materiał, z jakiego materiału takie się robi, ale czasem aż delikatnie inny kolor jest, jak pada światło, i takie miejsca są zrobione takim odcieniem czerwonego podchodzący pod pomarańcz. Starałam się zrobić te zgięcia materiału. Tu też musiałam się wdrożyć, a na nagraniu widać, jak robiłam poprawki.





Wspominałam, że po włosach koszulka była robiona, a dopiero na powyższym nagraniu (podzielonym na dwa) zauważyłam, że ręka i rękawek na przykład są zrobione, ale nieważne 😛. W każdym razie, ja jak się wdrożyłam, to bardzo podobała mi się ta robota. Satysfakcjonujące było to, jak mi się blendowały te kolory. Wiadomo, że to nie jest nie wiadomo jaki blend, ale na ilość robionych przeze mnie rysunków kredkami, to nie jest źle. Kolory nakładałam warstwami, starając się aby dwa różne odcienie przechodziły przez siebie.





Najwięcej roboty i dziubdziania było koło literek. Starałam się, by w tym obszarze równo rozłożyć kolor. Jak kiedyś coś robiłam, gdzie podobnie trzeba było omijać przeszkody w nakładaniu koloru i przy drobnych elementach nie nałożyłam równo koloru, to widać było po warstwach, że kolor nie był taki sam, jednolity, a tutaj przy kartce urodzinowej chciałam czegoś takiego uniknąć i starałam się to zrobić jak najdokładniej.




Chwila wolności była po tym napisie, z cyframi to nie było jakiegoś większego problemu, bo one są duże, a pod nimi było wolne pole do wypełnienia. Choć przy tym wolnym polu też trzeba było mieć na uwadze, by zostało równo pokryte kolorem, by nie było jakiś prześwitów, albo zbyt dużej ilości warstw kredek.





Fajnie mi się ułożyła robota, bo najpierw robiłam sobie rękawek, potem część koło napisu, po czym robiłam kawałek bez żadnych przeszkód i potem znowu zajęłam się obszarem z napisem. Taka równowaga fajna była. Nie dłubałam w jednym miejscu za dużo. A to dobrze, bo wiem, że czasem takie dłubanie może aby zaszkodzić. 





Trochę bałam się, że te zgięcia materiału wyjdą mi tak symbolicznie, w sensie, że będzie coś tam zaznaczone, że jest, ale nie będzie w ogóle tego przypominać. Jednak wyszło całkiem spoko.






I ostatnie wideo! Cieszyłam się, że to był etap pracy nad tą kartką na czas na początku sierpnia. Element, z którym było najwięcej roboty, był już gotowy. Więc trzeba było zaczynać myśleć co dalej...





Akurat przed dalszymi pracami, gdy przeglądałam Instagrama, na głównej wyświetlały mi się, jako proponowane, te całe reelsy i na jednych z nich były filmiki z robienia wyklejanek. A z racji tego, że zatrzymałam się na jednym takim, to mi potem proponowało więcej. Po prostu kobita miała jakieś naklejki, jakieś wycinki, papiery i inne takie, i sobie je tematycznie przyklejała na jedną, czy dwie strony w jakimś notatniku, albo szkicowniku, a do tego był robiony ten cały ASMR. I po kilku takich filmikach mnie olśniło, że przecież coś podobnego mogę zrobić i ja. Więc wyjęłam cały asortyment papierów, wybrałam kolorową kartkę, która miała być podstawą mojej kartki. Natomiast postać i wypełniony czarnym cienkopisem napis wycięłam, potem przykleiłam do fioletowej, takiej śliskiej kartki, a potem przykleiłam do białego papieru i jego jak i ten fioletowy odcięłam tak, by pasowały do napisu.









Tę postać, i ten napis, tak jak przygotowałam, przykleiłam do tej głównej kartki papieru. Kolory papierów były wybrane pod osobę, dla której była ta kartka. Siostra cioteczna lubi fioletowy kolor, i wybrałam, to co miałam, bo nie chciałam nowego bloku papieru kupować. Znalazłam ten ciemniejszy fiolet i wzięłam go jako tło do postaci i napisu. A ta główna kartka to taki trochę fiolet, trochę róż, ale stwierdziłam, że może być. Ostatecznie kompozycja wyszła bardzo dobrze. W środku kartki wklejone zostały życzenia, one były napisane na białym papierze, a ten biały papier przykleiłam do tego ciemnego fioletu, ja tam to trochę inaczej zrobiłam, niż postać i napis, ale dokładnie nie pamiętam jak, a zdjęcia nie zrobiłam. W ogóle zrobiłam tylko jedno zdjęcie tej kartce urodzinowej. Pewnie miałam zrobić w świetle dziennym i tego nie zrobiłam.




Miałam okazję być przy otwieraniu prezentów mojej siostry, no i wiadomo, że otwierany był i mój. Reakcja siostry na tą kartkę sobie zapamiętam... rzecz jasna pozytywnie, bo dosłownie szczęka jej opadła i aż pauzę zrobiła. To oznaczało, że się opłacało. Człowiek tego nie nakamerował, ale nakamerowały to moje oczy i zostanie w pamięci.

Po dłuższym czasie nie widzę nic złego w tym rysunku, zazwyczaj widzę, jakieś błędy i tym podobne. Zwyczajnie mi się coś udało. Jedynie co bym inaczej zrobiła, co z resztą przyszło mi do głowy podczas rysowania, to włosy inaczej bym narysowała, bo te warkocze takie tu za bardzo cienkie, tu za bardzo grube i po prostu zrobiłabym je bardziej tak, jak wyglądają w realu. Zostałam przy tym, bo stwierdziłam, że czas jest na miarę złata, i że jako takie rysunkowe mogą być. I tak dziwne, że ja ze swojej roboty jestem zadowolona. 

Robiąc ten wpis musiałam dzielić nagrania na dwie części i chyba w kolejnych rysunkowych wpisach, jak będę miała widea, to je złączę w jeden film, wrzucę na YouTube, i wrzucę tu, bo to będzie chyba mniej roboty, jak muszę dzielić te widea.

I tak, pudełko po Pringlesach było moim statywem.

Adieu.



sobota, 8 kwietnia 2023

Playlista 36.

W przerwie  od rysowania i rysunkowych wpisów, trochę muzyki. Stanęłam w miejscu z małym rysunkiem i chcę czymś zająć czas.


1. Slipknot - Hive Mind
To jest genialny utwór, jeden z całej nowej płyty Slipknota, "The End, So Far". Zaczyna się świetną gitarą, do której dołącza agresywna perkusja. Całość się rozwija i przy zwrotce jest agresywny, krzyczany wokal, tak samo pre-chorus, a dla równowagi refren jest melodyczny. Jest fajna instrumentalna przerwa, po której jest bridge z takimi jakby chórkami. Bardzo podoba mi się sposób śpiewania wokalisty, jak akcentuje na przykład "Rise,[...]", czy "Surprise, [...]" w pierwszej zwrotce, albo zmianę z krzyku na łagodny śpiew w refrenie. Mogę bez końca wsłuchiwać się w tutejsze gitary. Czasem jest tak, że  w jakimś utworze ma się ulubiony moment i "Hive Mind" jest w całości takim momentem.




2. Palaye Royale - Off With The Head
Oczywiście zaczyna się dźwiękami pięknej gitary. W ogóle ten zespół ma taki swój charakterystyczny dźwięk gitar. Bardzo podoba mi się, jak wykrzykiwane w śpiewie jest "Off with the head!", czy jak brzmi końcówka refrenu. Bardzo mi się podoba, jak została zakończona druga zwrotka, instrumental po drugim refrenie i po tym jest outro tego utworu, które mi się również podoba, a w szczególności bridge i śpiewane "They say we all (They say we all); They say we all fall down". Idealny utwór na zakończenie płyty.




3. Motionless In White - Werewolf
Ten zespół przewijał mi się w internecie, ale jakoś nie klikałam. I nawet nie pamiętam co spowodowało, że włączyłam ten utwór, jest duże prawdopodobieństwo, że to przez tego werewolfa w tytule, bo to słowo kojarzy mi się z serialem "Teen Wolf" 😛. W każdym razie kliknęłam, przesłuchałam i okazało się, że niezły kawałek. To fajna mieszanka gitarowej muzyki z synthwavem. W ogóle, to wyszła też i wersja synthwave'owa tego utworu, bardzo fajna. Prosty, ale wpadający w ucho.    




4. Eurythmics, Annie Lennox, Dave Stewart - Sweet Dreams (Are Made Of This)
No tego chyba nie trzeba przedstawiać. Człowiek to znał i mu się podobało, ale słuchał tylko, gdy przypadkiem gdzieś to puszczono, a samemu sobie się nie odtwarzało. Moje obsesyjne słuchanie tego utworu zaczęło się po zobaczeniu pewnej sceny z filmu. Otóż sprawdzałam sobie, w jakich produkcjach brał udział aktor Evan Peters i oglądałam trailery, albo urywki, i zapoznając się z jednym z tytułów okazało się, że kiedyś ten film widziałam, tyle że było to bardzo dawno, jak jeszcze telewizję oglądałam i bardzo lubiłam tego typu filmów i nie zważałam na to, czy są dobre, czy nie, więc jak coś podobnego puszczali, to ja oglądałam. A chodzi o "X-Men: Apocalypse" i o scenę, w której Quicksilver (w tej roli właśnie Evan Peters) ratuje wszystkich z rezydencji, posługując się swoimi mocami szybkości i ta scena była po części w zwolnionym tempie, albo wszystko było zwolnione a ta postać ruszała się normalnie i bardzo mi się ta scena podoba, świetna jest, a podczas niej grało "Sweet Dreams". I mi się tak początek wbił w głowie, no i ogółem cały utwór, że początkowo nie chciałam słuchać tego utworu, żeby nie było że słucham go tylko z powodu tej sceny 😂. Ale przeszła mi ekscytacja tą sceną, a "Sweet Dreams" mi zostało, więc stwierdziłam, że spokojnie mogę słuchać tej piosenki 😆. No i słuchałam, na okrągło. Niestety nie łatwo jest wybić sobie z głowy tą główną melodię. 




5. The Kiffness - Let Me In
Czyli "How to make a song with your neighbour's cat". To jest niby zrobiona dla fanu, dla rozrywki, tak jak inne twórczości The Kiffness, ale to tak wpada w ucho, to tak świetnie brzmi, i ten "śpiewający" kot jest genialny, że ja tego słucham jak każdą inną muzykę, której słucham.




6. Happysad - Zwierz
Prawie zapomniany przeze mnie numer, ale na szczęście Spotify mi przypomniało, gdy odtwarzałam polubione przeze mnie utwory. Bardzo podoba mi się, jak brzmi głos wokalisty we zwrotkach, jak i refrenie. Zaczyna się fajną perkusją, ma chwytliwy refren, a pod koniec jest mała przerwa instrumentalna z gitarą.




7. Nickelback - Those Days
W 2022 wrócił też i Nickelback. Jedni ich lubią, drudzy nienawidzą, no a ja sobie słucham. Właściwie przed tym utworem był wydany utwór "San Quentin" i on mi się podoba, ale jednak "Those Days" ujął mnie bardziej. Ten utwór ma taki klimat, że ja się czuję, jakby on tak mnie otulał, jak kocyk. Trochę mi się kojarzy z jakąś sklejką filmików ze wspomnieniami, albo jakąś prezentacją ze zdjęciami. Gra przyjemna akustyczna gitara w akustycznej aranżacji, a na refrenie są przyjemne dźwięki pozostałych instrumentów. Jest fajny bridge, a ostatni refren zaczyna się bębnami perkusji.




8. Disturbed - Bad Man 
Nie mogłam zdecydować się, który kawałek wziąć, więc poszłam na łatwiznę, na skróty, bo jak to pewien poeta mówił, "wolimy proste decyzje". Nowy album Disturbed, "Divisive", okazał się znakomity. Wpływ na napisany tekst w "Bad Man" miała sytuacja na Ukrainie, ale jak sam wokalista, David Draiman, powiedział, że jest wiele osób, do których pasuje opis z tego tekstu. Brzmienie wokalu jest charakterystyczny dla utworów tego zespołu. Zacny mocny utwór, z solówką, a w ostatnim refrenie są dodane dźwięki i jest on jeszcze bardziej melodyczny. 




9. Magda Bereda - jest mi do twarzy we własnej osobie
Ta piosenka mnie ujęła, i muzyką, i tekstem. Gra piękne pianino i stopniowo budowane napięcie w melodii. Magdę obserwuję już od bardzo długiego czasu i mimo, że w międzyczasie zmienił mi się gatunek muzyki, którego słucham, to z Magdą zostałam. I to jest niesamowite, jak zmienił jej się głos, jak stał się dojrzały. No a tą piosenką mnie trawiła.




10. chudy dredd - Paranoje Z Miasta Zła
chydy dredd, czyli brudna małpa, skinny, młody asakura, profesor rapu, czyli człowiek i wielu twarzach, wypuścił nową płytę pod nową ksywą. "Paranoje" były puszczone jako pierwsze i z początku musiałam przywyknąć, zapoznać się z tym brzmieniem. Bardzo podoba mi się sposób rapowania, tekst i bit, ma to swój klimat. I tak jak w teledysku dredd jedzie samochodem, tak idealnie pasuje, by puścić to sobie w aucie.




11. Jim Croce - Time in a Bottle
Również poznane, gdy sprawdzałam w jakich filmach grał Evan Peters i przeglądałam między innymi sceny z "X-Man: Days Of Future Past", i jedna z nich, która bardzo mi się spodobała, była właśnie z tym utworem. Ta brzdąkająca gitara akustyczna nie dawała mi spokoju. Ładna, spokojna melodia, ładny głos śpiewającego pana, przyjemnie się tego słucha.




12. Maisie Peters - Psycho
Pozostałości z koncertu Eda Sheerana. Maisie Peters była supportem na koncercie Eda. Z początku potraktowałam ją lekceważąco i jakoś nie miałam ku niej jakiś nadziei. W głowie wtedy miałam, że pewnie mi się nie spodoba jej muzyka, więc wyjdzie, pójdzie i będzie Ed. Ale w trakcie, mimo, iż nie znałam twórczości tej artystki i dziwnie się czułam, że jej nie znam, a niechcący słucham jej muzykę, to dało się wyczuć jej pozytywną energię, że dobrze się czuje na tej scenie i naprawdę lubi to co robi. Plus dziewczyna z jej zespołu, z którym grała, wzbudziła moje zainteresowanie, bo chyba prawie cały czas się uśmiechała, miała dużo fanu z tego co robiła i grała na wielu instrumentach. Niektóre piosenki fajnie brzmiały i stwierdziłam, że po koncercie sprawdzę sobie wersje studyjne tych, co mnie zainteresowały. No koncert Eda, to koncert Eda i na Eda się czekało, więc podświadomie ignorowało się trochę tych artystów na supporcie, więc pomyślałam, że zobaczyć muzykę można i to tak trochę zrekompensuje moją ignorancję i lekceważenie. Maisie mówiła tytuły i o czym jest dana piosenka, więc w miarę łatwo było mi odnaleźć te, co mnie interesowały. Ostatecznie na playlistach zostały mi dwa utwory, "Cate's brother" i właśnie "Psycho". Jest to typowa pop piosenka z chwytliwą melodią, w której moją uwagę zwróciły klawisze. One zwróciły moją uwagę na koncercie i między innymi one spowodowały, że chciałam posłuchać w wersji studyjnej. Podoba mi się głos Maisie, jest coś w nim takiego sympatycznego. Podoba mi się w jaki sposób śpiewany jest pre-chorus, takie jakby recytowanie. Do tej piosenki jest fajny teledysk, co mnie rozbawił.




13. Falling In Reverse - Coming Home
Jak już moja głowa dała spokój tym dwom utworom, "The Departure" i "I Don't Mind", to zauważyła piękność "Coming Home". Zaczyna się pięknym, łagodnym pianinem, do którego dołącza z początku przytłumione "hoooo oooo ooo", takie w stylu chóru. Na zwrotkach wokal jest łagodny, a na refrenie mocny, pełen emocji. Jest fajny bridge, gdzie na wokal został nałożony efekt robotycznego głosu i w tym samym czasie kobiecy głos coś tam gada. Świetny klimat ma ten utwór. I tak jak w teledysku kosmonauta sobie buja w kosmosie, to tak właśnie czuję się słuchając go.




14. Supermode - Tell Me Why
Przeglądałam Instagrama, jego stronę główną, zanim odkryłam, że można tak jakby przestawić stronę główną tak, aby przeglądać tylko to, co publikują ci, których obserwuję, i w jednym z tych całych reelsów, które mi masowo Instagram podsuwał, był właśnie ten utwór. Poza tym, że jest chwytliwy i cały czas miałam go w głowie, to przypomniały mi się czasy, gdzie byłam dużo młodsza i leciało to w radiu. Wtedy, to była po prostu piosenka z radia, a teraz czuję jej vibe.




15. Muse - You Make Me Feel Like It's Halloween
Żeby opisać to, jak się czuję słuchając tego kawałka, to muszę się posłużyć filmikiem, w którym pan ubrany na czarno, z dyniową maską, tańczy i ten filmik użył też i zespół do tego utworu w shorcie na YouTube (nie pamiętam, czy gdzieś jeszcze się pojawił). Dla kontekstu daję to wideo poniżej klipu z tym utworem.





16. KC & The Sunshine Band - Please Don't Go
No cóż, człowiek obejrzał "Dahmera"... Z początku byłam zrażona do tego utworu, źle mi się kojarzył, wiadomo dlaczego. Ale gdy skończyłam oglądać serial, i jego treści się trochę poukładały w głowie, i minęło nieco czasu, to ten utwór potrafił mi rozbrzmieć w głowie. Ta melodia rozpoczynająca ten utwór jest bardzo chwytliwa (chciałam znaleźć inne słowo, ale mi nie wyszło) i często tylko ona grała mi w głowie. Nie wiem, czym został zagrany ten główny motyw, ale mi to przypomina organy. Bardzo przyjemny, miły utwór z klimatem lat siedemdziesiątych.




17. Hollywood Undead - Alright
Idealne zakończenie albumu. Smutne piosenki zawsze spoko. Ale poza tym, że jest smutna, to są w niej takie nuty nadziei. Bardzo podoba mi się refren, jak brzmi melodia i wokal.




18. Bohnes - Middle Finger
Oglądałam filmiki, jedne dłuższe, jedne krótsze (jak pod TikToka, czy coś) z serialami, których nawet jeszcze nie oglądałam, i właśnie w jednym z takich filmików był ten kawałek. No i mi się spodobał. Jak go słucham, to czuję się jak jakaś postać w filmie/serialu, która nie robi nic złego, ale inna/inne postacie robią z niej najgorszego, albo postać, która nie jest zła, ale słowa i czyny innych prowokują do różnych niezbyt dobrych czynów.




19. Imagine Dragons - Demons (TELYKast Remix)
W wydaniu "Night Visions" z okazji dziesięciolecia było bardzo dużo dodatkowej muzyki, między innymi ten remix, który mi się spodobał. To jest fajny kontrast do oryginalnej wersji.




20. Five Finger Death Punch - All I Know
Znowu coś smutnego. Ten utwór towarzyszył mi w desperackiej walce o miejsce parkingowe przed koncertem Luxtorpedy, w momencie kiedy miałam coraz mniej czasu. Losowy tryb na playliście na YouTube wyczuł moment 😂. Ale kawałek świetny. Piękna kompozycja, grająca gitara, wokal i gwizdanie. 




Dobra, bedzie tego, bo wena na pisanie mi się skończyła, ale za to do rysowania mi wróciła, więc wszystko zgodnie z planem 😛.

Adieu.