czwartek, 14 czerwca 2018

Linkin Park - Fanart

Od jakiegoś dłuższego czasu chodziła mi myśl zrobienia fanartu związany z moim ulubionym zespołem - Linkin Park. Miałam nawet pomysł, ale sobie go nie zanotowałam, i wiedziałam tylko tyle, że motywem będą tatuaże, sławne płomienie Chestera Benningtona. 

Ogółem chciałam stworzyć tego fanarta, bo zbliżają się dwie ważne daty, jedna z dobrymi wspomnieniami, a druga, no, smutna. W przypadku pierwszej daty, to minie rok od mojego pierwszego koncertu Linkin Park, już niedługo, bo 16 czerwca, a druga, troszkę dalej, minie rok, jak świat dowiedział się o śmierci Chestera Benningtona. Chciałam, żeby art powstał gdzieś pomiędzy tymi datami, ale już powstał, co mnie cieszy. 

Moje poszukiwania odpowiednich fotografii, które by mi się spodobały i pasowały mi do tego mojego art, trochę trwały. Jak na złość nic nie mogłam znaleźć, a gdybym randomowo przeglądała internet, to pewnie by mi coś wpadło w oko. Zalazłam trzy opcje, i chciałam dwie z nich zamieścić na rysunku. Spróbowałam pierwszej opcji, jak widać na pierwszym, tak jakby, projekcie, ale coś mi nie pasowało. Ta postać na pierwszym planie według mnie wyszła dziwnie, nawet tylko na tym projekcie, ale w trakcie rysowania tego pierwszego projektu, wpadłam na drugi pomysł, żeby spróbować połączyć tą drugą postać z tego pierwszego i tą skaczącą i właśnie ta opcja spodobała mi się o wiele bardziej i wyszło coś fajnego. 




Najpierw zrobiłam taki wstępny zarys, a potem, na innej kartce, zrobiłam już taki konkretny projekt, żeby lepiej widzieć ten swój pomysł. Wykorzystałam dwa poniższe zdjęcia, a po narysowaniu z nich postaci dopasowałam jak mają iść płonienie inspirowane właśnie tatuażami Chestera Benningtona. 


        

Wszystko przerysowałam na kartę w szkicowniku i dopasowałam wszystkie elementy do szkicownikowej kartki, która jest trochę węższa. W niektóry miejscach trochę to inaczej wygląda, bo się nie zmieściło czy coś, ale to co najważniejsze zostało umieszczone na stronicy. 

Po przerysowaniu linie poprawiłam ołówkiem automatycznym, a przy postaciach zmieniłam te kanciaki w normalne człowiekowe postury, czy wyrysowałam dłonie, gdzie przy tej u tej pierwszoplanowej postaci mi kompletnie nie wychodziła i robiłam tyle razy poprawki, czy od początku rysowałam, aż w końcu jako tako mi wyszła, chyba nie jest źle i tak ją zostawiłam, bo stwierdziłam, że lepiej mi nie wyjdzie. Ogólnie też przy tej postaci myślałam, że ten zarys twarzy - usta, nos, czoło - mi kompletnie nie wyjdą, ale się myliłam i wygląda to dobrze, widać, że tam jest ta twarz, mimo, że wszystko jest czarne. To chyba jest dowód, ze moja wiara w siebie jest nie za duża. 






I właśnie ta postać, na pierwszym planie została wypełniona czarnym markerem, kilkoma warstwami, bo ten papier w szkicowniku jest gruby i pije dużo tuszu, szczególnie takiego z markeru, więc musiałam parę razy nim, czy też cienkopisem przejechać, à propos cienkopisów, to najpierw obrysowałam nimi tą postać i wypełniłam małe elementy, bo marker ma grubą końcówkę, dodatkowo czasami się rozlewa, więc można wyjść za linię, co raczej nie jest wskazane. Drugą, drugoplanową, skaczącą postać wypełniłam ołówkiem 6B, też kilkoma warstwami, ale w tym przypadku, żeby było widać ten ołówek, żeby ta szarość była jednolita. Natomiast przy flame'ach miałam dylemat, czy użyć jakiś pisaków, cienkopisów, czy jednak użyć kredek. Mimo obaw przed tym papierem szkicownikowym zdecydowałam się na kredki, co było dobrą decyzją, bo mimo, że kredki to ja muszę jednak jeszcze opanować, to efekt tych płomieni mi się podoba. Przy kredkach bałam się, że jak przycisnę mocniej kredkę, to będzie takie jakby wgniecenie i ta niepokolorowana część będzie się wydawała wypukła, ale na szczęście tak się nie stało, chyba dlatego, że zanim przycisnęłam tą kredkę, to robiłam kilka jej warstw, a przy okazji kolory się blendowały, no, albo po prostu ten papier tak nie zrobiłby.












A! Nie wspomniałam o logu. Z początku ono nie było w planach, ale jakoś tak pusto mi się wydawało, więc narysowałam logo przy pomocy linijki, przekalkowałam go na projekt i stwierdziłam, że właśnie to jest takim elementem wypełniającym i przekalkowałam go na szkic w szkicowniku. Jak rysowałam go cienkopisami, to trochę powyjeżdżałam za linie, ale na szczęście tragicznie to nie wyszło. 





Zostawiłam rysunek bez tła, bo po pierwsze, to ja nie wiedziałam, czy pasuje tu jakieś tło i czy w ogóle by jakieś pasowało, plus, nie wiem, czy jakbym zrobiła tło, to bym tego wszystkiego nie popsuła, bo znając siebie, mogłabym coś sknocić. Na tła przyjdzie czas, i rysunkami ono pewnie przyjdzie. Tak myślę. 

A czym wykonałam rysunek?
Szkice wykonałam zwykłym ołówkiem HB od BICa, a poprawiałam go ołówkiem automatycznym, który dostałam za darmo w szkole na jakimś apelu, czy czymś.

Do obrysu postaci, płomieni, czy też wypełnienie logo, użyłam cienkopisów z firmy Sakura, MICRONami, 02, 04 i 08. Z tym wiążę się krótka, ale zabawna historia. Otóż kiedy zaczynałam obrys tej postaci na czarno, wzięłam odruchowo tanie cienkopisy od BICa, których zazwyczaj używałam, bo innych nie miałam, a one z połączeniem tych nieszczęsnych kartek ze szkicownika, wypuszczają mnóstwo tuszu, dlatego się rozlewają i nie ma na przykład ładnej cienkiej linii. Więc ja tak zaczynam rysować, no i narzekać, bo coś tam nie za bardzo mi wyszło, a za chwilę przypomniało mi się że "przecież ty masz MICRONy debilu", i się zaczęłam z siebie śmiać. A co do samych tych cienkopisów, to fajnie mi się nimi rysowało, o dziwo one wsiąkają tak w ten papier, no może tylko miejscami, ale jak się nimi rysuje, to rysiki tak szorstko chodzą po kartce, takie miałam uczucie, jak nimi rysowałam, ale to w niczym mi nie przeszkadza.Natomiast wypełnienie zrobiłam zwykłym, tanim markerem do podpisywania płyt.



Do drugoplanowego cienia, użyłam zwykłego ołówka, który był w 
zestawie po dwa razy 2B, 4B i 6B pod artystyczną nazwą "Drawing Pencil". Kupiłam je, żeby jakieś mieć, a że były tanie, to nic mi nie zaszkodziło ich wziąć.Miałam porównanie do innych ołówków potem. Nie są jakiejś wybornej jakości i wszystkie się rozmazują jak węgiel, ale na jakieś drobne prace, czemu nie. Trzeba je wykorzystać. 
Tatuażowe płomienie wykończyłam? pokolorowałam? nie wiem jakiego określenia użyć, kredkami od firmy Koh-I-Noor, Polycolor. Powoli zaczynam kumać to całe 'kredkowanie', z czego się cieszę i dzięki temu artowi mam ochotę na więcej tych 'kredkowych' rysunków. I mam w planach kolejny fanart, bo zbliża się wyczekiwane przeze mnie  wydarzenie, i rysując ten z Linkin Park, przyszło mi do głowy żeby go zrobić, ale muszę znaleźć pomysł. Do tego wydarzenia jest jeszcze trochę czasu, więc mam nadzieję, że coś wymyślę. 


FACEBOOK          INSTAGRAM          DEVIANTART











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz