niedziela, 7 czerwca 2020

"Black Lives Matter" TO KPINA | ZAMIESZKI W USA! - Słuchaj, czego nie mówią, patrz na to, czego nie pokazują

Te dwa filmy podsumowują to co ja uważam o tym co się dzieje teraz w USA. Nic dodać nic ująć. 
A to, że czarnoskóra kobieta mówi, że te protesty to "żart", to chyba o czymś świadczy.
Warto się zapoznać, bo jak już wspominałam, ludzie idą w trochę złą stronę...


ZAMIESZKI W USA! - Słuchaj, czego nie mówią, patrz na to, czego nie pokazują
Tu powinien być film z YouTube, ale wyświetla mi się tylko taki obraz, jak poniżej, więc trzeba w ten obraz kliknąć, by do niego przejść.



"Black Lives Matter" TO KPINA



czwartek, 4 czerwca 2020

Dlaczego tego nie kontynuowali ja się pytam. | "Constantine"

Z postacią Johna Constantina poznałam się dawno temu, gdy jeszcze oglądałam telewizję, gdzie na jednej ze stacji wyemitowany został film "Constantine" z 2005 roku, w którym rolę główną grał Keanu Reeves. Jak dobrze pamiętam miał on fajny, mroczny klimat. Film ten bardzo mi się spodobał i nawet trochę bałam się niektórych rzeczy, no bo byłam młodsza, i to sporo, więc to zrozumiałe. Też to był pierwszy, albo jeden z pierwszych filmów z elementami horroru. Swoją drogą muszę ten, jak i kilkanaście filmów, ponownie obejrzeć, bo w wielu przypadkach to już parę lat odkąd ostatni raz je widziałam i przydałoby się odświeżyć, w szczególności iż niektóre są świetnymi produkcjami.

Jakiś czas później, oglądając serial "Arrow", postać Constantina pojawiła się w jednym z odcinków, jak dobrze pamiętam, czwartego sezonu. Wcielił się w niego Matt Ryan i była to kompletnie inaczej wykreowana postać, niż to co widziałam w filmie. Był on przez chwilę w "Arrow", zrobił robotę i tyle go było. Na tamten moment była to dla mnie ciekawa postać, ale nie wdrążałam się w temat. 

Potem Constantine Matta Ryana pojawił się na chwilę w serialu "Legends Of Tomorrow", a w kolejnym sezonie serialu pojawił się jako regularna postać. Nie pamiętam dokładnie które to były sezony, ale w sumie to nie istotne. Już przy pierwszej okazji, gry ta postać pokazała coś więcej, miała taką szansę w tym serialu, to mi się spodobała, a gdy już weszła na stałe do obsady, to już całkiem ciekawie się zrobiło. Constantine w Legendach był taką tajemniczą postacią i mnie intrygował swoimi poczynaniami. Gdzieś po drodze natknęłam się na informację, że jest serial "Constantine", kompletnie tego nie wiedziałam, się nieźle zdziwiłam, ale przeszłam koło tego tematu obojętnie. Chyba to było na początku jego obecności w "Legends Of Tomorrow", ale pewna nie jestem, no bo przecież na początku zignorowałam ten serial. Gdy Constantina było więcej właśnie w Legendach, to z czasem przypomniałam sobie o serialu z nim i stwierdziłam, że w sumie można by było go obejrzeć. Ale ta myśl tak jak szybko przyszła tak szybko się rozmyła i zanim zebrałam się do jego obejrzenia, to trochę minęło. Jak zawsze. W moim przypadku.


Oglądając najnowszy, piąty sezon "Legends Of Tomorrow", przyglądając się z zaciekawieniem na wątek i postać Constantina, nabrałam w końcu ochotę na jego serial. Już przy poprzednim sezonie gdzieś przeszła mi taka myśl przez głowę, no ale właśnie, przeszła i poszła. W Legendach postać ta jest tajemniczy, innym bohaterom mało co o sobie mówi, dużo rzeczy zachowuje dla siebie, jeżeli mówi o czymś, co tyczy się niego, to robi to w taki sposób, by nikt nie rozpoznał, że jakaś historia tyczy własnie jego i najlepiej by było, jakby mógł pracować sam, co oczywiście kłóci się z tym, ze dołączył do grupy. Co do serialu o Johnie, to nie miałam jakiś wygórowanych oczekiwań, po wstępnych jakichś wyszukiwaniach, ocenach na IMDb, czy Filmwebie, stwierdziłam, iż może to być dobry serial. 

Gdy zaczęłam oglądać "Constantine", to serial potrzebował chwili, by się rozkręcić. Nie oznacza to jednak, że czegoś mu brakowało w pierwszych trzech, czterech odcinkach, tylko po prostu były zbliżone do siebie schematami fabuły, nie pokazały mi czegoś więcej, nie zaskoczyły mnie w jakiś sposób, albo historia mimo iż była ciekawa, no to był jakiś niedosyt. Chyba każdy ma takie uczucie, że ogląda odcinek jakiegoś serialu i mimo, że jest dobry, no to brakuje mu takiej iskierki. Twórcy "Constantine" zwyczajnie chcieli wdrożyć widza na spokojnie, żeby na początku nie było jakoś za dużo wariacji, żeby się nikt nie przyzwyczaił i najlepsze rzeczy zapodać na koniec. Tak o czwartym/piątym odcinku już działo się coraz więcej. W odcinkach zaczynały pojawiać się rzeczy, które mnie zdziwiły, zachwyciły, zaciekawiły, czy lekko zszokowały. 


Podobały mi się sprawy prowadzone przez Constantina i w jaki sposób on to robił. Lubiłam patrzeć na stronę detektywistyczną, jak i na okultystyczne rzeczy, które on tam robił. Z czasem robiło się coraz ciekawiej i z takich w miarę prostych rzeczy przechodziło się do takich rzeczy jak na przykład sprawa opętanego chłopca, jak się potem okazało, przez duszę żywej osoby, albo gdy John wezwany przez starą znajomą próbuję rozwikłać zagadkę znikających dzieci i z pomocą kobiety ratuje je przed demonem. Ale po uratowaniu dzieci i pozbyciu się demona, dwójka ta konfrontuje si z kolejnym stworem, więc znajoma Johna, zakonnica, postanawia go poświęcić, by móc uchronić dzieci i postrzela go. No też bym się nie spodziewała po zakonnicy. Ale potem musiała Johna ratować, bo ten by zostać przy życiu wpuścił do siebie demona. No cóż, karma wraca. Ten odcinek był świetny, a końcówka z zakonnicą mnie zaskoczył, a to co zrobił John, żeby się ratować, też nie przeszło obojętnie. No patrzyłam ze zdziwieniem. Były jeszcze inne rzeczy, które były ciekawe lub mnie zaciekawiły, ale nie ma co spoilerować. 

Były momenty, gdzie Constantine borykał się ze swoją przeszłością i my jako widzowie to oczywiście widzieliśmy, zaś postacie w serialu już nie do końca, bo podobnie jak w "Legends Of Tomorrow", większość swoich emocji ukrywał, co w sumie tworzyło tą postać bardziej ciekawą. Mi się to podobało. Nie wiem dlaczego, ale ja lubię takie postacie, które nie mówią o swoich uczuciach, emocjach tak wprost, które dużo rzeczy przeżywają w swoim zaciszy. Nie wiem, mam podobny charakter, może dlatego.  


Trochę liczyłam na pokazanie magii w taki sposób w jaki zrobili to w "Legends Of Tomorrow", no albo przynajmniej podobny, bo te był jeden z elementów, które mnie przyciągały i interesowały jak będą wyglądać w "Constantine". Jednak tak nie było i magia zrobiona była inaczej. Może trochę szkoda, ale wielka tragedia się nie stała, bo to by było takim jakby dodatkiem do całości. W jednych momentach fizycznie była ta magia widoczna, gdzieś tam jakieś rzeczy się podnosiły, czy coś, a w jednych nie, jakby jej nie było, albo jakby to była normalna zwyczajna rzecz, co teraz pisząc to, przyszło mi do głowy, że w sumie było dobrym pomysłem. Co do magii, to jeszcze John inaczej wypowiadał zaklęcia, w sensie, w innym języku. W legendach wypowiadał je w języku, którego nie mogę zidentyfikować, zaś w "Constantine" dużo było zaklęć po angielsku. Swoją drogą, to czasami brzmiały jak modlitwy. 

Spodziewałam się, że serial będzie dobry, a on mnie zaskoczył i okazał się być bardzo dobry. Na Filmwebie dałam mu ósemkę. Swoją drogą, ja po obejrzeniu każdego odcinka, oceniałam go, i jak już po obejrzeniu całości chciałam wystawić mu tą całościową ósemkę, bo według mnie zasłużył, to tak dla śmiechu obliczyłam sobie średnią z tych ocen pojedynczych odcinków i to co mi wyszło zdziwiło mnie i rozśmieszyło jednocześnie. Otóż średnia wyszła mi 7 i 9 setnych? chyba, nie pamiętam dokładnie końcówki, tylko ta siódemka i dziewiątka wpadła mi w oko. Po tym wyniku stwierdziłam, że ta moja ósemka jest całkowicie legalna i nie jest to tylko moje widzi mi się. 


Zanim obejrzałam "Constantine" dopuszczałam do siebie myśl, że może nie był wystarczająco dobry i dlatego go nie kontynuowali, jednak teraz po obejrzeniu kompletnie tego nie rozumiem. Jeszcze zakończyli go po trzynastu odcinkach, tak jakby w połowie całej serii, sezon ma zazwyczaj po 24 odcinki. Też dopuszczałam tą możliwość, ze pierwszy sezon miał być takim prologiem i następny był by już pełny, ale zakończyli to w takim trochę durnym miejscu. Koniec sugeruje kontynuację, więc tyle dobrze, że jakby ktoś chciał (fajnie by było), to mógł by to kontynuować. 

Z tego co przeczytałam, to Matt Ryan stwierdził, że gdyby serial transmitowany był na innej stacji niż NBC, to prawdopodobnie miałby lepsze szanse. To może być słuszna uwaga, bo gdyby "Constantine" był puszczany na CW, gdzie są emitowane "The Flash", "Legends Of Tomorrow", "Supergirl", "Batwoman" i inne, to faktycznie miałby większe szanse. Ludzie oglądający tę stację, a właściwie seriale na niej, są bardziej podatni na oglądanie ich kolejnych produkcji.  Też z tego co się orientuje, to postać Johna Constantina w Legendach jest lubiana, no przynajmniej nie wpadło mi w oczy jeszcze nic złego na ten temat, więc kto wie, może CW przejmie i wznowi projekt "Constantine" (w ich sytuacji, dla pieniążków). Fajnie by było. Skoro niektórzy reaktywować chcą dawno zakończone seriale, to może i takim trochę świeższym ktoś się zajmie.

Nadzieję można mieć zawsze, a tymczasem to tyle ode mnie. Jeżeli ktoś tak jak ja siedzie trochę w tych serialach od CW i jeszcze nie oglądał "Constantine", to ja polecam, zależy też kto ma jakie gusta, ale powinien się spodobać. Mi się podobał.




wtorek, 2 czerwca 2020

Zło złem nie pokonasz.

W ostatnim czasie bardzo głośno jest o sprawie Gearge'a Floyda, który został zamordowany przez policjanta. Możliwe, że nie byłoby tak głośno, gdyby nie to, że był to czarnoskóry mężczyzna, a ten policjant był biały. 

Gdy zaczynało się o tym coraz więcej mówić, byłam do tego sceptycznie nastawiona. Wszyscy udostępniali tylko zdjęcie Floyda i jego cytat "I can't breathe" oraz tylko JEDNO i to samo wideo, jak policjant dusi tego mężczyznę. 

Moje myśli były wtedy takie, że poza tym jednym nagraniem nie ma nic, albo przynajmniej nic innego poza nim nie udostępniali i nie stawiałam sobie żadnej tezy na ten temat. W głowie miałam jedynie domysły, że był jakiś powód tego jak zachował się ten policjant, że być może Floyd nie chciał się słuchać, stawiał się, nie chciał, by go aresztowano lub tym podobne rzeczy. Jednakże to co ostatecznie zrobił ten funkcjonariusz jest drugą sprawą, która jest warta potępienia. 

Czyli na tamten moment - coś spowodowało, że ten policjant go przytrzymywał, ale to że go zabił jest drugą stroną i z pewnością był winny temu zdarzeniu.

W internecie, a właściwie na Instagramie, bo tu najwięcej tego wszystkiego widziałam, zaczęły się rozpowszechniać hasła "i can't breathe", "Black lives matter", "Justice for George Floyd", coraz więcej plakatów, które udostępniały osoby popularne, jak i tacy zwykli ludzie. Ludzie w Ameryce wyszli protestować przeciwko rasizmowi. 

Ja, ponieważ byłam do tego sceptycznie nastawiona, po dwóch dniach miałam dość tych haseł, plakatów, transparentów, nagrań z protestów, oraz pokazywania tego, ze ci biali to najgorsze zło. Tak. Miałam takie wrażenia po niektórych rzeczach, że niektórzy ludzie przedstawiali białoskórych jako prawdziwe demony.

Tymczasem. 
Wybuchły zamieszki. 
Ludzie poza wygłaszaniem wyżej wymienionych hasem, a właściwie pod ich pretekstem, zaczęli rozwalać, podpalać, grabić. Byli to w większości czarnoskórzy (choć białych jednostek też nie zabrakło). Widziałam nagranie, jak najpierw agresywnie podchodzili do radiowozu, 'zachęcali' by ich rozjechał. Zaczęli wykrzykiwać "fuck the police".

Nie podobało mi się to, co się tam działo, i niestety niektóre reakcje policji też nie do końca były w porządku, ale w wielu przypadkach funkcjonariusze wykonywali tylko swoją robotę, próbowali rozgonić tych ludzi. 

Pomyślałam sobie wtedy - "Wait. JEDEN policjant dokonał się złego czynu i zabił bezpodstawnie człowieka. No plus ta trójka, co stała bezczynnie. No, ale, dlaczego obrażają CAŁĄ POLICJĘ", "dlaczego cała policja odpowiada za jedną osobę". 


Ja czekałam na jeden zapowiedziany materiał na ten temat. Długo nie trzeba było czekać na wypowiedź jednego człowieka z internetu, z którym w większości spraw i przypadków się zgadzam. 

Otóż Carrioner wypuścił film, który rozwiał moje wątpliwości i potwierdził moje przeczucia co do sprawy Floyda, oraz pokazał, że ci "pokojowi" protestanci nie są tacy pokojowi. Pokazał to jak obrzydliwie ludzie wykorzystują sprawę zmarłej osoby, do wykonywania przestępstw oraz to, jak media MANIPULUJĄ ludźmi. 

Do protestów nic bym nie miała, choć za zjawiskiem "protest" nie przepadam, ale zamieszki to już parę kroków za daleko. 

Patrząc na to co robią ci ludzie we własnym mieście, rozwalając go, czy też to, co robią oni innym ludziom, natoczyła mi się myśl, że oni sami pracują nad tym, żeby ludzie byli do nich uprzedzeni. 

Naprawdę zachęcam do obejrzenia filmu Carrionera, bo ZA DUŻO LUDZI idzie ślepo w złą stronę. 

I na koniec, jeszcze raz.
- George Floyd stawiał opór podczas aresztowania. 
- Policjant, który go "zakuwał w kajdanki" nadużył swojej władzy,      zabijając mężczyznę.
- Pokojowe protesty mogą być.
- Zamieszki są złem, a zło złem nie pokonasz. 
- Wykorzystywanie śmierci Floyda do przestępstw jest OBRZYDLIWE. 
- Biali ludzie również brali udział w protestach jak i zamieszkach.


"GEORGE FLOYD I ZAMIESZKI CZYLI JAK ZNISZCZYĆ WŁASNE MIASTO"


Kliknij w obraz, by przejść do obejrzenia filmu