niedziela, 6 grudnia 2020

Moich makijażowych eksperymentów ciąg dalszy.

Jakiś czas temu napisałam wpis o temacie makijażowym, bo się tym zainteresowałam i przyszło mi do głowy, żeby napisać o tym taki wpis, na luzie, bo po prostu chciałam sobie popisać. Wtedy nie miałam o czym pisać więc akurat. Teraz jest podobnie. Nie mam czegoś o czym mogłabym napisać, nawet nieskładnego na spontanie, dodatkowo zajmuję się dość ważnym dla mnie rysunkiem, którego nie chcę spartolić, więc po raz kolejny taki wpis w sam raz. Początki moich makijażowych fascynacji w poprzednim wpisie, o tytule "Co robi osoba nieznająca się na makijażu? Pisze o tym!". 

Moje zainteresowanie makijażem powoli ewoluowało. Z czasem moje dwie paletki jakie miałam zaczynały mi nie wystarczać. Brakowało mi ciemnych matowych kolorów. Wtedy poszukiwałam palety z czernią, szarościami, chyba jakimiś brązami, no ogólnie, żeby były w ciemnych neutralnych zgaszonych kolorach. Miałam wtedy na myśli makijaże na Rockowe koncerty i tego typu rzeczy. Chciałam makijażem ucharakteryzować się i prezentować swoim wyglądem do jakiej kultury należę. Chyba wiadomo o co chodzi. Ale mojej "wymarzonej" palety nie znalazłam i odpuściłam ten temat, choć nadal mam z tyłu głowy do tej pory, bo jednak taka, albo podobna, by mi się przydała. Zaś po jakimś czasie, pod wpływem naoglądania się Instagrama i internetu, naszła mnie ochota na kolory! Chciałam kupić jakąś paletkę  z fajnymi kolorkami. I przez jakiś czas próbowałam również znaleźć jakąś paletkę z fajnymi kolorami. Ale w ostateczności też nie znalazłam niczego dla siebie. No wybredna jestem. Ten temat też zostawiłam w spokoju. Po jakimś czasie spodobała mi się paleta z Rimmela, Magnif'Eyes CRIMSON Edition. Spodobały mi się kolory, które w niej są. Bo są tam i brązy i jakiś różowy z bordowym, plus jakieś cienie błyszczące, czy metaliki. Chyba tak to się nazywa. Brązy okazały się świetne, ale ten róż i bordowy już nie do końca. No trzeba się z nimi trochę namęczyć, ale planuje jeszcze coś z nimi pokombinować. Może znajdę na nich sposób, kto wie. Za niedługo spodobała mi się paletka z Makeup Revolution Sophx. No jakoś do mnie przemówiła, brązy, kolory, błyski. Sposób nakładania tych cieni też mi się spodobała. Do tej pory jest najbardziej eksploatowaną paletą przeze mnie. Chodź teraz, kiedy to piszę, mam ochotę z każdą coś pokombinować, zrobić oddzielne wpisy z analizami każdej z nich. Taka szalona jestem. W każdym razie jednym z pierwszych makijaży zrobiony tą paletką z RIMMELA był ten poniższy. 



To jest makijaż na szybko, na szybko robione zdjęcie, robione w nierównym świetle, co skutkowało tym, że jedno oko jest ciemniejsze przez padający cień. No i ogólnie robienie samej sobie zdjęć nie jest takie łatwe. Za dużo się w tym makijażu nie dzieje, bo to była pierwsza styczność z tymi cieniami i pędzlami jakie sobie kupiłam. O ile dobrze pamiętam. Mimo iż to nic nadzwyczajnego, to podoba mi się, w jaki sposób udało mi się rozłożyć cień na oku od zewnętrznej strony. Na tamtą chwilę zrobiłam to całkiem nieźle. 

Natomiast tej drugiej palecie, z Makeup Revolution, to ja dwukrotną sesję zdjęciową zrobiłam. Pierwszą sesją chciałam uwiecznić odpakowywanie i otwieranie tej paletki po raz pierwszy, a drugą sesję zrobiłam dlatego, że stwierdziłam iż w świetle dziennym będą lepsze zdjęcia. Ostatecznie twierdzę, że muszę zrobić trzecią serię zdjęć, z lepszym światłem, i trochę lepszymi umiejętnościami w fotografowaniu (od września 2019 się trochę pozmieniało) 😆. Ogółem to przez tą paletę naszła mnie ochota na pisanie o makijażu, tak po swojemu. Tak mnie zajarała ta paleta. Ja się nawet nie spodziewałam, że paleta cieni do powiek kiedyś mnie będzie cieszyć. No cóż, czasy się zmieniają. Ale zapłon z pisaniem to ja mam niezły, paletę cieni kupiłam we wrześniu 2019 roku, pierwszy wpis pojawił się w maju tego roku, jak dobrze pamiętam, a drugi teraz 😂.




















Na tym etapie pisania trochę się zagubiłam. Pierwszy pomysł na taki wpis trochę się różni od tego co teraz robię i tak delikatnie nie wiedziałam co tu dalej zrobić, ale chyba trzeba iść prostą drogą i po prostu pokazać jaki ja makijaż z kolorów tej palety wykonałam. Wpierw jednak kilka zdjęć palety w świetle dziennym, skoro już je mam. Też trochę inaczej kolory widać, więc będzie takie drugie spojrzenie na nie. 






Drugą paletką do pomocy była ta od Lovely, moja pierwsza, bo tam jeden cień mi się przydaje praktycznie za każdym razem, gdy robię makijaż.



A jak już jestem przy narzędziach, to jeszcze pędzle, bo ich w poprzednim wpisie nie pokazywałam. Nie są one markowe, firmowe i jakieś drogie, tylko są to zwykłe randomy. Jak się ogląda różne filmy makijażowe, to się słyszy o jakichś Hulu, Ibra, Nabla i inne, a ja sobie wzięłam jakieś takie tanie. 





A teraz krok po kroku, jak ja wykonywałam ten mój makijaż. Po pierwsze, wybieram neutralny kolor, który wtapia się w moją skórę i go nie widać, matowię nim powiekę i wyrównuje koloryt skóry. Wbrew pozorom to działa, bo raz tego cienia nie nakładałam i jak byłam nie wyspana, czy coś widać było na moich powiekach, to potem widać było to pod nałożonymi kolorami. No normalnie to się nakłada jakieś korektory, czy inne bazy, ale jak wspominałam w poprzednim wpisie, ja takich rzeczy nie używam 😅.










Następnie wybieram kolor Pumpkin z palety Revolution. Pamiętam, ze byłam bardzo ciekawa tego koloru, dlatego go wybrałam. Chciałam zrobić coś kolorowego. Naklejałam wtedy jeszcze taśmę, by nie wychodzić cieniem za daleko. 





No jak na pierwsze zetknięcie się z tą paletą i jeszcze przy początkach mojej przygody z pędzlami, to nie wyszło najgorzej, to rozprowadzenie cienia. Może nie ma takiej chmurki przy granicy między cieniem a skórą, ale nie ma też jakiegoś ostrego zakończenia, jak robiłam kiedyś na początku. 




Następnie wybieram drugi cień z palety, o nazwie Danger, i przyciemniam nim zewnętrzny kącik, żeby przyciemnić ten nałożony już cień i żeby trochę się działo na oku. 


I wyszło tak: 



Jeju, jak patrzę na te zdjęcia, to to jakaś masakra, niedoświetlone, nie widać dobrze kolorów. Dobrze, że potem próbowałam uczyć się na błędach. Jak widać osypały mi się cienie, bo najprawdopodobniej brałam ich za dużo, więc wyczyściłam to płynem micelarnym z pomocą patyczka higienicznego. 




Inni nie mieliby takiego problemu, no ale ja to ja i nie uznaje podkładów 😂. No i na koniec tuszowanie rzęs, tuszem, którego w sumie nie pokazałam. Jest to Big Volume cat eyes od Eveline. 




Zdjęcia efektu końcowego wyszły słabo, jeszcze gorzej niż te powyższe, wiec jedynie zapodam te gdzie mam otwarte oczy i widać moją opadającą powiekę 😆.




Pamiętam, że jeszcze robiłam zdjęcia pod koniec dnia, mając na uwadze to, żeby pokazać makijaż po całym dniu, jak cienie się utrzymały na powiece w moich warunkach, że tak powiem, bez podkładów i tych innych, ale chyba zgubiłam te zdjęcie, albo może nawet takowych nie robiłam przy tych pierwszych makijażach, no nie pamiętam. 

W tamtym czasie prawie codziennie robiłam jakiś makijaż, bo chciałam wykorzystać wszystkie cienie z tej palety i sprawdzać jakieś różne połączenie. I chyba każdy makijaż z jakimś tekstem będę umieszczać w pojedynczym wpisie. Jeden makijaż w jednym wpisie. Jeszcze nie wiem jak dokładnie dalej to będę kontynuować. Zobaczymy jak mi to powychodzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz