poniedziałek, 25 lipca 2022

Teen Wolf: The Movie | Teaser Trailer | Paramount+

Ja zanim się zbiorę do napisania wpisu o "Teen Wolf", to oni nie tylko zdążyli zrobić film, ale i zdążą go wypuścić 😆.

Na początku roku, albo pod koniec zeszłego (już nie pamiętam), poszła wiadomość, że obsada serialu "Teen Wolf" ponownie się spotka, by stworzyć film. Fani serialu przed tym spamowali wszędzie, że "bring Teen Wolf back" i tego typu rzeczami, więc twórcy odpowiedzieli im "We’ve heard your howls, and we’re howling back". Ja, tak samo jak wszyscy fani, ucieszyłam się. No serial ten tak się u mnie odcisnął, że został jak rzep, bohaterowie nie są typowymi bohaterami z serialu dla nastolatków, to jak serial jest stworzony, jak sezon płynnie przechodzi w kolejny sezon (plus sezon potrafi być podzielony na dwa i też są płynne przejścia), a wydarzenia z każdego sezonu mają skutek w kolejnym. No wstrzelił się ten serial u mnie w dziesiątkę. 

Jednak jak trochę ostygłam z radości, to podeszłam do tego racjonalnie. I pomyślałam sobie tak, okay, zrobią ten film, ale jest trochę "ale". Po pierwsze, fani, można powiedzieć, żądali czegoś, więc twórcy postanowili zrobić cokolwiek, plus trochę na tym zarobić. Po drugie, zrobią coś niskobudżetowego, mało ambitnego, tak by ludzie mieli, zamknęli się i jeszcze by na tych ludziach zarobili. Po trzecie, mogli zrobić ten film w taki sposób, że zwyczajnie zrujnują pogląd na serial. No i mnóstwo tego typu rzeczy. Moja głowa produkowała mnóstwo opcji.

Nie mniej jednak, zostałam z takim "no nawet fajnie, że coś robią", ale nie pokładałam na to jakiś większych nadziei. Gdy ogłaszali potwierdzone powroty aktorów, no to fajnie było na to patrzeć, że tak powiem. Ale na horyzoncie czyhała kolejna gorąca dyskusja. Otóż Arden Cho, grająca rolę Kiry Yukimury, nie powróci. Potem ludzie dotarli do tego, że grając w serialu nie dostawała jakiegoś dużego wynagrodzenia, bo grała rolę bardziej drugoplanową, a mimo tego, że jej postać stała się główniejszą postacią, to jej wynagrodzenie w ogóle nie wzrosło. Do tego krążyły głosy, że niektórzy byli do niej uprzedzeni z powodu jej pochodzenia, a za film proponowali jej mniej, niż innym.  Ludzie tak dyskutowali i niektóre twierdzenia, czy teorie były dla mnie kompletnie głupie, że w pewnym momencie przestałam to śledzić. Oczywiście zachowanie w stosunku Arden, jeśli było prawdziwe, nie było dobre, ale ludzie już zaczęli takie głupoty wypisywać. 

Mało tego, odtwórca kluczowej postaci, Dylan O'Brien, wcielający się w Stilesa, również nie powróci. No tutaj to była taka burza, że sama niechcący w nią wjechałam. I nawet mocno się zdenerwowałam z tego powodu i powiedziałam do siostry ciotecznej, że nie obejrzę tego filmu, skoro Stilesa nie będzie. No ale rozsądek wziął młotek i walnął mnie w głowę, żeby myślenie wróciło na swoje tory. To jak zostawiłam te emocje, to stwierdziłam, że  w sumie trochę logiczne jest to, że O'Brien się nie zgodził na powrót. W tym czasie miał na głowie dwa filmy, z tego co widziałam jeszcze jakieś postprodukcje, plus patrząc na to, że niechcący jest na wyższej randze od reszty aktorów z serialu, no że w tym przypadku prawdopodobnie trochę się ceni, pod względem pieniężnym, a dodatkowo pomysł o Teen Wolf filmie wyszedł nagle, ni z gruchy ni z pietruchy z zaskoczenia, że wysokie prawdopodobieństwo jest, że chłop po prostu nie miał na to czasu.

No cóż, na tym etapie miałam podejście, że co będzie, to będzie. Pewnie film obejrzę bardziej z ciekawości, co tam zrobili wymyślili i czy czegoś nie zjebali. Jak mi się spodoba to fajnie, jak nie, to płakać nie będę (chyba, że odjebią coś konkretnie głupiego). Nawet informacja o powrocie postaci Allison, która przecież zginęła, nie ruszyła mnie. To też zależy jak ją "powrócą", mam nadzieję na jakieś w miarę sensowne to zmartwychwstanie 😛. 

Ale niedawno, bo 21 lipca, był San Diego Comic-Con, gdzie pojawili się ludzie z "Teen Wolf: The Movie" i puszczona została tam zapowiedź tego filmu. No jak jak to zobaczyłam, no to kurde zrobiło wrażenie. Na tym etapie to mi się podoba. Zaskoczyli mnie. Jednakże nadal jestem ostrożna, nie chcę robić za dużego hype'u sobie na ten film, bo wiadomo, jak to może być. No ale ta zapowiedź ma klimat. Cokolwiek tam wymyślili, oczywiście wybrali najlepszego villaina. Mam nadzieję, że to będzie chociaż dobre (nie musi być najlepsze,), takie nostalgiczne, i że tego jakoś mocną nie spierdolą. Bo fajnie było ponownie zobaczyć tych wszystkich aktorów na jednym planie, jak za kulisami sobie są i tak dalej. Szkoda by było, jakby zrobili kompletną głupotę. 

Ale czy z tego filmu powstała głupota, to trzeba poczekać na premierę w październiku, żeby się o tym przekonać.




sobota, 23 lipca 2022

Pojechałam kupić książkę podróżnika.

Ostatnio podróżnik Dawid Fazowski, prowadzący kanał na YouTube z nazwą "Przez Świat Na Fazie" opublikował wideo, w którym prosi o zakup jego książki, bo gdyby sprzedał, to co miał w magazynie, bardzo pomogłoby w realizacji jego marzenia, jakim jest stworzenie ośrodku wypoczynkowego. Mówiąc o książce w tym wideo, czy w momencie, kiedy miała swoją premierę, wspominał, że jest napisana w jego stylu, że sposób pisania, tudzież opowiadane historie, czy myśli, mogą powodować ciarki żenady.

Niektórzy podłapali temat, ale głównie tą część, by kupić książkę, i zaczęli się śmiać, szydzić, a na twitterze natknęłam się na zdjęcie z jednej strony książki, śmiejąc się, że "jakie to dzieło". Szkoda tylko, że nie wiedzą, jak Dawid zachowuje się na filmach, na przykład, i przeczytałam fragment tej strony wtedy, i po prostu to brzmiało, jak typowa wypowiedź Fazowskiego.

Za jakiś czas, po tamtym wideo, Dawid wpadł na pomysł, że będzie jeździł po miastach w Polsce i sprzedawał tą książkę, a przy okazji będzie szansa na małe spotkanie z widzami. I sobie pomyślałam, dobry pomysł, pojechałaby, z racji tego, że kupowanie przez internet nie jest mi po drodze, to byłaby okazja idealna. No i udało mu się zorganizować, a pierwszym miastem miał być Lublin. No to chyba było przeznaczenie. 

Z niepewnością, ale zaczęłam planować ten wyjazd. Do Lublina nie mam jakoś daleko, ale jak jest się piwniczakiem, co bardzo rzadko wychodzi z domu, a ostatnie dwa lata nie pomogły, no to trzeba było się nastawić, i coś dodatkowego zaplanować, żeby tak tylko do podróżnika nie jechać, benzyna droga. Ja do końca nie byłam pewna, czy pojadę, bo byłam po zatruciu pokarmowym i się organizm jeszcze zbierał, a dodatkowo zaraz po tym zatruciu złapało mnie przeziębienie i tego dnia jeszcze czułam się tak średnio. Ale się zebrałam i pojechałam. I bardzo cieszę się z tej decyzji.

Auto zostawiłam na (darmowym) parkingu w centrum handlowym, bo tam dalsze plany były, i wyruszyłam, kilometr drogi, do miejsca docelowego. Dobrze, że kupiłam wodę, i jeszcze zdecydowałam się kupić litrową butelkę, bo ona poszła w dwie strony drogi. Gdy doszłam na miejsce, było po 17, akurat w sam raz, bo od tej godziny Fazowski miał tam być. Zauważyłam małą kolejkę, i potem okazało się, że to ta kolejka, co mnie interesuje. Zagadała do mnie obca kobieta, więc był mały chatting. W trakcie stania w tej kolejce działy się śmieszne rzeczy, jak na przykład jedna kobieta łączyła się przez połączenie na kamerce, by ten ktoś z telefonu mógł pogadać chwilę z Fazą i zażyczyć sobie dedykację, albo druga kobieta, co zrobiła to samo i mówi do tego z telefonu "jesteś na głośniku, nie zrób mi siary", po czym robiła sobie zdjęcie z Fazą i z tym ktosiem z telefonu (po prostu trzymała telefon, gdzie była tego kogoś twarz). Dawid skomentował to tylko tak "Tego jeszcze nie grali" 😆. 

Ja sobie cierpliwie stałam, bo i tak dużo nie było ludzi przede mną, przyszłam w sam raz, jak przyszła moja kolej, to kolejka się powiększyła tak z pięć razy tego co było, jak przyszłam, jak nie więcej. No i sobie zakupiłam książkę, dostałam do niej gratisy w postaci naklejki i magnesu, w książce oczywiście dedykacja (w sumie mogło jej nie być, ale chłop chciał napisać, to przecież mu nie zabronię), zrobiłam sobie zdjęcie i jeszcze propsy zgarnęłam za koszulkę Sabatonu. Same plusy.

Nie byłam jakoś długo w tej kolejce, ale ludzie byli pozytywni, nie natknęłam się na żadnych przygłupów. Śmieszne sytuacje, książka i tak dalej. Ale poprowadziłam sobie małe obserwacje i potwierdziło się to, co Dawid mówi o sobie, że jest zwykłym chłopem z Żor, że jest po prostu człowiekiem takim jak wszyscy, nie gwiazdorzy i jest sobą. Widać było, że cieszył się, iż widzowie przychodzą, a to zaś ucieszyło mnie.

Potem, jak już byłam w domu i było już po spotkaniu, Dawid udzielił się na swoim instastory, że cieszy się, że tak dużo osób przyszło i wyraził swoją wdzięczność. Zaś, gdy wrócił z pobytu w trzech miastach (był w Lublinie, Rzeszowie i Katowicach), podzielił się tym, że w każdym z tych miast sprzedał ponad sto książek i to mnie ucieszyło. Mam nadzieję, że jego marzenie się spełni, ośrodek wypoczynkowy, Fazolandia, powstanie. I ogółem tak po tym jest we mnie taka pozytywność.

Tak nawiasem mówiąc, strasznie mi się podoba szata graficzna tej książki, zajebista jest.




poniedziałek, 18 lipca 2022

Playlista 32.

Od początku roku trochę minęło, więc trzeba machnąć playlistę, bo po pierwsze, miały być playlisty co miesiąc 😆, a po drugie nazbierało się muzyki od tamtej pory i jak to pisze, za rogiem są premiery, więc będzie czego słuchać i czym się zachwycać. A że mam robotę nie blogową, ani nie Instagramową (choć jedno może się pojawić, na insta, ale to nie jest głównym celem moich działań), to w międzyczasie na luzie playlistę zrobię. Będzie tu mała chwila przerwy od serialowo filmowych rzeczy i głowa odpocznie od pisania takich wpisów. 


1. Feuerschwanz - Dragostea Din Tei
To moje odkrycie. Pod koniec 2021 roku mi to YouTube wyświetlił. Zrobił mi Sylwestra normalnie. Ja widziałam ten zespół, bo reklama ich nowego wtedy kawałka wyświetlała się sponsorowanie na Instagramie. I miałam sobie zobaczyć, bo nawet mnie zainteresowało, ale się nie złożyło. Dopiero, jak mi YouTube ich wersję "Dragostea Din Tei", to zmotywowałam się. Na ten moment przesłuchałam sobie ich płytę między innymi z tym kawałkiem. No poza tym, że to jest wersja Feuerschwanz tej piosenki, czyli czegoś, co już jest, i jest kultowe i memowe już, ale to tak świetnie zagrali. Ja jak pierwszy raz to puściłam, to bardziej dla mema, no ale to jest tak dobre, że zostało. Na imprezy świetne, ale nie tylko. No i świetny zespół poznałam. Same plusy.




2. Lady Pank - Drzewa
Usłyszane w radiu pod koniec 2021 roku, w momencie, gdy premierę swoją miał na początku roku. Zdenerwowałam się, że radio, które jest u mnie w domu słuchane wcześniej tego utworu w ogóle nie puszczało. To jest pięknie brzmiący utwór, który jak zasłyszałam, tak dzień w dzień słuchałam. Raz dziennie musiał być przesłuchany. Też trochę nostalgia mi się włączyła, bo za dziecka puszczana była mi muzyka Lady Pank, i jak usłyszałam ich w nowym utworze, to ucieszyłam się, że nadal tworzą, i to ma taki ich klimat. Zmotywowało mnie to, by na listę zespołów do przesłuchania wpisać właśnie Lady Pank i w końcu przesłuchać ich dyskografię jako dorosła osoba. Zaś "Drzewa" poza pięknym brzmieniem porusza w tekście bardzo ważny temat depresji.




3. Stromae - L’enfer
Na początku 2022 roku Stromae opublikował nowy singiel, który ma brzmienie kompletnie przeciwne, niż "Santé". Mówi o depresji i myślach samobójczych autora. Utwór zaczyna charakterystyczny chór, potem jest fortepian, a w trakcie refrenu jest taki mocny, elektryczny dźwięk i to wszystko składa się w genialną całość. Po pierwszym przesłuchaniu te elektryczne muzyczne elementy były trochę dla mnie nieswoje, nie koniecznie moje gusta muzyczne idą w tę stronę. Normalnie by mnie irytowały, ale skoro przeżyłam je przy pierwszym odsłuchu, to już chyba zaczynam przyzwyczajać się do takich. Po drugim i kolejnym posłuchaniu "L’enfer"  te dźwięki po prostu nadają jemu klimat.




4. Muse - Won't Stand Down
Muzyczny powrót Muse, pierwszego, którego byłam świadkiem, bo mimo, iż gdzieś tam wcześniej te najpopularniejsze utwory znałam, to z całą ich twórczością zapoznałam się w czasach albumu "Simulation Theory" z 2018 roku. I właśnie znając twórczość zespołu i to do czego są zdolni, to po zapowiedzi "Won't Stand Down" bardzo chciałam usłyszeć nową muzykę. Fajnie, że na YouTube jest funkcja premier, bo można było sobie być na takiej premierze, razem z fanami. Zapowiedź bardzo mnie zaintrygowała, no i z ekscytacją czekałam na premierę, a potem wsłuchiwałam się w utwór. Bardzo podoba mi się, jak się zaczyna z takim (chyba) mocnym basem, refren jest melodyczny, a po drugiej zwrotce i refrenie jest świetna gitarowa solówka. Bardzo mi się podoba, jak jest zbudowany ten utwór, oraz to jak brzmi.




5. Falling In Reverse - Zombified
Falling In Reverse jestem na etapie "muszę poznać ten zespół", ale pierwszy ich utwór, jaki usłyszałam, "Popular Monster", oczarował mnie już po pierwszym jego usłyszeniu. "Zombified" właściwie przypadkowo wypatrzyłam w proponowanych na YouTube, albo w Radarze Premier na Spotify, już nie pamiętam. No i sobie zobaczyłam, bo byłam ciekawa, jak coś nowego od nich brzmi, po tym jak zachwyciłam się "Popular Monster". Okazało się, że "Zombified" to również świetny utwór. Bardzo mi się podoba, jak zaczyna się tak, tak jakby został puszczony przez stare radio, albo szkolny węzeł radiowy, a potem ktoś mówi właśnie takim radiowym głosem "Zombified" i utwór przechodzi w normlane brzmienie. Są też takie chórki, które dodają dramaturgii i klimatu, one przeplatają się przez cały utwór. Oczywiście sfera tekstowa zaczyna się od rapowego recytowania, które jest charakterystyczne, mi się wydaję, w przypadku tego zespołu. Bardzo podoba mi się sposób rapowania wokalisty, oraz śpiewania na refrenie. Jest też świetny breakdown, gdzie wjeżdżają fajne agresywne gitary, jak i agresywny wokal. Tekst jest sprzeciwem wobec cancel culture, gdzie popularne osoby są cancelowane za konkretne czyny, nie ważne jak dawno to było, oraz czy dana osoba się zmieniła od tego czynu.




6. Korn - Worst Is On Its Way
W lutym pojawił się nowy album Korna. Musiałam parę razy go przesłuchać, aby dobrze mi się przyjął, a jednym z najczęściej odtwarzanych utworów z niego jest właśnie "Worst Is On Its Way". Bardzo podoba mi się ten dźwięk na początku, zrobiony chyba gitarą, czy brzmienie gitary przed refrenem. Jest też charakterystyczne dla wokalisty śpiewanie bez słów, co daje Kornowego klimatu. 




7. Bloodywood - Aaj
Kolejna genialna kompozycja od zespołu z Indii. Jest tak skomponowana, że podczas słuchania na premierze wzruszyłam się z powodu tego, jak to brzmi. Zaczyna się spokojnie, z fletem między innymi. Potem jest eksplozja dźwięków od innych instrumentów, po czym melodia się zmienia na taką pod rap, bo właśnie jest rapowy tekst, po czym płynnie przechodzi na metalowy krzyk. No genialne! A to jeszcze nie koniec, bo jest fletowa solówka, czy kobiecy łagodny chórek, przy którym melodia również jest łagodna. To też bez problemu było słuchane codziennie, nawet po kilka razy.




8. Sabaton - The Unkillable Soldier
Sabaton przygotowywał się na premierę swojego nowego albumu. Po "Soldier Of Heaven", koło którego przeszłam trochę obojętnie, bo jakoś mnie mocno nie zachwycił, to zespół chyba czytał mi w myślach i wypuścił taki banger. Bardzo podoba mi się brzmienie tego utworu, refren jest fajny melodyczny. Fajne jest chórkowe "ouuuu ouuuu", czy gitarowa solówka. Zaś historia o żołnierzu, który dostał w oko, stracił rękę, trafiono go w płuco, czaszkę, biodro, czy w nogę i pewnie czegoś nie wymieniła, jest niesamowita. Chłop zmieniał sobie wojska, brał udział w bitwach, a mimo odniesionych ran, on dalej chciał iść wojować i jeszcze powiedział, że on enjoyed the war.




9. Aurora - A Temporary High
Bardzo lubię brzmienie tego utworu. Grają tu fajne klawisze, czy akustyczna gitara. Jak to słyszę, to głowa sama kiwa, a nóżka sama tupie. Taki fajny pozytywnie brzmiący kawałek. 




10. Steve Aoki & grandson - KULT (ft. Jasiah)
Fajne połączenie elektroniki z gitarą elektryczną. Podoba mi się to. Bardzo podoba mi się moment, gdzie grandson śpiewa "We'll see who's laughing", a po pauzie "now".




11. Shinedown - Planet Zero
Świetne uderzenie gitar już od samego początku, a do tego dołącza mocny wokal. Zwrotki są śpiewane trochę tak agresywnie, a refren jest melodyczny. Podoba mi się też dykcja wokalisty w wersach "On your knees or you'll be replaced. Replaced", "So bite your tongue cause it might save your life". Jest też fajny bridge, gdzie jest odliczanie, a towarzyszy mu świetna gitara. Bardzo udany powrót zespołu od ich poprzedniego albumu, "Attention Attention" z 2018 roku, przy którym poznałam Shinedown i całą jego twórczość.




12. Badflower - 24
Utwór stycznia i właściwie tego roku. W tym miesiącu właśnie skończyłam 24 lata, no i przez resztę tego roku muszę żyć z tym licznikiem. Wersy tego utworu do mnie trafiają, a niektóre nawet pasują. Zaczyna się smutną, powolną gitarą. Po pierwszej zwrotce i refrenie melodia się rozwija i dołączają inne instrumenty. Po drugim refrenie jest coś podpisane "interlude" i tu łagodnym głosem śpiewane jest "Breathe", a potem "I was so wonderful" ze zmienioną melodią na taką symfoniczną? tak mi się kojarzy. Świetny utwór.




13. Imagine Dragons - Bones
Jak Imagine Dragons coś wypuści, to nie ma bata, w moich głośnikach, tudzież w słuchawkach, leci to codziennie, nawet po kilka razy. Ten utwór miał premierę w marcu, a ja go teraz odtwarzam, jakby on był świeżo wypuszczony i słuchając go mam taki sam vibe, jak zaraz po premierze. Nic się nie zmieniło. Czasem jest tak, że słuchając czegoś nowego, dzień w dzień, po kilka razy, to po jakimś czasie ten zapał do słuchania ostyga, a czasami już się nie ma ochoty czegoś słuchać, czy wręcz staje się to nudne. Nie w przypadku "Bones". Lubię jak się zaczyna, potem jest pre-chorus, "My patience is waning is this entertaining" i uderzenie dźwięków przy refrenie. Bardzo lubię jak brzmi bridge, "Look in the mirror of my mind...", czy outro, "There goes my mind..".




14. Rammstein - Zeit
Powrót niemieckiej legendy. Emocje takie same, jak przy "Deutchland" po dziesięcioletniej przerwie. A podczas premiery siedziałam nie wiedząc czego się spodziewać, a potem odkrywałam ten utwór. Trzeba było kilka razy go posłuchać, żeby wszedł w krew, ale dzięki temu już z niej nie wyjdzie. Słysząc samo brzmienie i tylko domyślając się o czym jest tekst, pojawiły się mokre oczy ze wzruszenia. Tak na mnie podziałała ta muzyka. Zaczyna się powoli, od fortepianu, po pierwszym refrenie melodia się rozwija i gra piękna gitara. Nadal jest spokojnie. Przed drugim refrenem jest chór, a na refrenie eksplozja dźwięków. Po tym jest chwila dla instrumentów i słychać piękną gitarę. Ponownie na chwilę robi się spokojnie i na końcu pełna akustyka. Głos Tilla Lindemanna brzmi genialnie. Do utworu jest także teledysk podkreślający muzykę. 




15. Labrinth, Zendaya - All For Us
Z początkiem roku obejrzałam "Euphorię". Niechcący w tamtym czasie miałam doła, więc  niechcący wpasowałam się w klimat. Serial był dla mnie nowy, więc z początku musiałam się do niego przyzwyczaić, tak jak i do muzyki, która w serialu jest charakterystyczna. Ale podkreślała ona to, co działo się w serialu i z czasem  do mnie trafiła. A ostatnia scena, w ostatnim odcinku pierwszego sezonu i "All For Us" zrobiło robotę.




16. Extra Terra & Lazerpunk - Synthetic Soul
Vibing cat moment.




17. Masked Wolf - Fallout Feat. Bring Me The Horizon
Fajna nutka z gościnnym udziałem Bring Me the Horizon. Bardzo podobają mi się dźwięki zaczynające ten utwór, a które później się przez niego przewijają. Tekstowo pierwszy wjeżdża Oli Sykes z refrenem. Lubię ta jak brzmi jego głos, w tym momencie, jak i później. Sposób w jaki wjeżdża na drugi refren też mi się podoba, a po nim jest takie przełamanie w linii melodycznej i jest trochę mocniejsza, po czym wraca na chwilę bit z raperem i na ostatnim refrenie wracają mocniejsze brzmienia. Fajny kawałek z postapokaliptycznym klimatem. 




18. Royal Blood - Honeybrains
Bardzo ładnie grające gitary, fajne śpiewanie i akcentowanie "Honeybrains". Kolejne dobre brzmienie od Royal Blood.




19. Harry Styles - As It Was
Powrót Harry'ego Stylesa odbił się szerokim echem po każdym kącie w internecie, przynajmniej tam gdzie zaglądałam. Chłopa coś tam słucham, więc też sobie zobaczyłam, co tam nowego stworzył. A wyszło bardzo fajne brzmienie. Grają fajne klawisze, czy inne syntezatory, a na końcu dzwonki podobne do tych, co na święta grają. Miła, skoczna piosenka, mówiąca o mało miłych rzeczach.




20. White Lies - I Don't Want To Go To Mars
Zasłyszane w radiu. Bardzo podoba mi się gitara, która jest na początku, a która potem się przewija. Podoba mi się też jak brzmi wokal, czy to na zwrotkach, czy to na refrenach. Ogólnie barwa głosu wokalisty jest dość oryginalna i dobrze się go słucha.




Będąc przy końcu tworzenia tej playlisty dorwało mnie takie zatrucie pokarmowe, pierwsze w życiu, albo przynajmniej od bardzo długiego czasu, że wszystkie moje działania, o których na początku wspominałam zostały zapauzowane. Tyle było z moich planów. No cóż, life is life, and it is what it is.

Na dodatek, jak już zaczęłam się lepiej czuć, to wzięło mnie przeziębienie, because why not, więc trochę pracowałam z towarzystwem gorączki. Powoli już i przeziębienie mnie opuszcza, więc trzeba się na nowo w robotę wdrożyć.