wtorek, 20 grudnia 2022

Void Stiles fanart.

Dawno nie było nic z rysowania. Nie było jakoś po drodze. Chciałam więcej pisać między innymi o rysowaniu, ale na razie to mi tak średnio to wyszło. Po ostatnim wpisie to jest idealny czas na coś lekkiego. Ten rysunek ma już rok, ale nadal jara mnie to, jak mi wyszedł i to jak on powstawał.


Inspiracja
Ludzie, którzy coś tworzą, często są czymś zainspirowani. Filmem, serialem, zdjęciem, namalowanym przez kogoś obrazem lub narysowanym rysunkiem, albo jakąś sytuacją w życiu, no chyba wszystko potrafi zainspirować. Anyway. W tamtym czasie oglądałam dużo filmików z "Teen Wolf" robione przez fanów (ta, zamiast w końcu obejrzeć w całości ten serial, to ja filmiki oglądałam...), na Instagramie miałam dużo fanowskich kont zaobserwowanych i tam publikowane były różnego rodzaju filmiki, przeróbki. Też jak się oglądało takie rzeczy, które miały w hasztagach nazwę serialu, czy cokolwiek co do niego nawiązuje, to Instagram sam proponował potem podobne te posty (w sumie nadal tak jest). Takim sposobem trafiałam również na różnego rodzaju fanarty, a kilka z nich dotyczyły pewnej sceny. Ja bardzo lubię tą scenę. Te fanarty były z różnych perspektyw, nawet potrafiły się aby dwoma milimetrami różnicy w kadrze różnić, ale nie było takiego fanartu, gdzie postać patrzyłaby na wprost. Postanowiłam poszperać, czy oby na pewno nikt nie zrobił z perspektywy na wprost, tak jak ja to sobie wymyśliłam, no i nic nie znalazłam, co mnie ucieszyło, bo ja taki zrobię. Dodatkowo większość fanartów było robione na komputerze, a ja miałam zrobić swój tradycyjnie. Te fanarty były na zasadzie, że była postać, a właściwie jej zarys, bo koszulka jest jednolitego koloru, twarz jest jednolitego koloru, włosy i inne elementy też są jednolitego koloru, bez żadnych cieni, czy szczegółów. Trochę tak jakby ktoś wziął zdjęcie, wziął próbkę koloru koszulki z tego zdjęcia, i zamalował koszulkę robiąc jednolity, uproszczony obrazek. Też w swoich poszukiwaniach nie widziałam ujęcia z tej sceny, którego ja chciałam, więc sobie sama zrobiłam. 




Przygotowania
Miałam referencje, ale jeszcze nie zaczęłam rysować. Najpierw chciałam się dowiedzieć, jak narysować kogoś z głową lekko w dół i uniesionym wzrokiem. Znowu musiałam pogrzebać w internecie. Chwilę to zajęło, żeby coś znaleźć, ale znalazłam bardzo dobrą rzecz. Godzinny materiał, gdzie na wideo pokazane zostało krok po kroku, in real time, nie w przyśpieszonym tempie, kilka perspektyw rysowania głowy. Bardzo cenny materiał, idealny jak ktoś się uczy, albo zdobywa informacje tak jak ja, kiedy mu potrzeba. Dlatego poniżej go zostawiam. 

How to Draw Faces Looking Down || Loomis Method Monday Ep 3


Wszystko rozpoczyna koło. Przez takie ćwiczenia, to koła rysowane odręcznie będą wyglądały jak od cyrkla 😆. Się ich orysowałam, wiem co mówię. 



Koło podzieliłam na dwa. Wyznaczyłam krawędzie twarzy oraz zaznaczyłam przyszłą górną część nosa, ten taki krzyżyk trochę poniżej połowy koła.



Linię dzielącą koło na dwa, podzieliłam na trzy. Środkowa linia jest tam, gdzie był wcześniej ten krzyżyk. Powyżej jest linia włosów na czole, a dolna linia jest na części koła. Do tego zaczęłam przedłużać twarz (te małe kreseczki poza kołem).



Dorysowałam czwartą część do tamtych trzech, poniżej koła mniej więcej podobnej szerokości. To w przyszłości będzie brodą.



Rzeźbienie nosa. Na początku nos to proste linie, składające się z trochę trapezów, trochę trójkątów, a i koło też się znajdzie. A od nosa idą dwie linie, które mówią gdzie mają być usta i zostawiłam tam uśmiechającą się linię. 



Usta. Właściwie górna warga. Widać, że narysowałam ją trochę wyżej i są dwie opcje, albo tak było na filmie, albo ja narysowałam ten wyznacznik ust za nisko. Już nie pamiętam dokładnie, co tam się zadziało. No i poniżej zaznaczyłam cień dolnej wargi. 



Następnie dużo się dzieje. Na moim szkicu pojawiły się uszy, zarysowane czoło, skronie i kości policzkowe. Narysowane zostały też żuchwa i szyja. Na wysokości czoła jest koło, które pomagało umiejscowić wszystko w tamtym obszarze, by potem móc od tego rysować kolejne elementy. 



I ostatnie. Tu pojawiły się oczy i przy nich, jak właściwie przy całym tym szkicu, orysowałam się linii pomocniczych, jak nigdy wcześniej. Ale dobrze, bo zobaczyłam co od czego wychodziło, co z czego się brało, takie rozłożenie wszystkiego na czynniki pierwsze. Podczas wykonywania tego szkicu analizowało się, co, gdzie i jak. Jak od linii idzie inna linia, a od niej jeszcze kolejna linia, i tak dalej. Po skończeniu rysowania tego, byłam zadowolona jak to wyszło. Robiłam taki szkic pierwszy raz, a zazwyczaj za pierwszym razem to mi koślawce wychodzą, więc już pierwszy i dobry krok zrobiłam, w kierunku tego mojego przyszłego rysunku. 




Powoli do szkicu
To co kolejno robiłam, to to samo, co wcześniej, tylko ze zdjęcia referencyjnego, z którego chciałam wykonać rysunek. Dosłownie rysowałam to, co w poprzednim szkicu, tylko przystosowywałam wszystko do twarzy Stilesa. Ja się nie spodziewałam, że to pójście na łatwiznę w ogóle wyjdzie. Oczywiście wszystko brudne, kanciaste, no ale to pierwszy szkic. 




Jako ciekawostkę tutaj dam, że jak rysowałam, to moja głowa powiedziała po prostu "zrób to", i zmierzyłam linijką brwi. Okazało się, że są zbliżone do siebie długością. Dobre mam oko.


Ten kanciasty szkic, który mi wyszedł, przetarłam gumką chlebową, żeby linie zrobiły się trochę wyblakłe. Potem zaczęłam wyrysowywać na nim mniej kanciaste elementy, bardziej szczegółowe. 



Mimo, że pojawiło się dużo elementów, to nadal luźny szkic. Byłam pod wrażeniem, że tak mi wyszedł pierwszy szkic mojego rysunku. Dosłownie od razu wyszło mi to co chciałam, Zazwyczaj, to jest parę szkiców i na każdym coś dopracowuje, zanim wyjdzie mi coś na poziomie tego poniżej. A tu, zrobiłam kanciaka, na tym narysowałam więcej szczegółów, i jest szkic. Luźno zarysowane włosy, plus minus zarysowane brwi, oczy, nos. Też powstała koszulka. 



Poprzednia kartka miała już dość w sobie ołówka, więc znajdujący się na niej szkic przekalkowałam na nową kartkę i na niej wdawałam się w szczegóły. Już bez zbędnych kółek, kresek i innych wcześniej potrzebnych do naszkicowania. 



Powstała bujna czupryna, koszulka i wszystko jest czyste. Jeszcze okolice włosów, na przykład przy czole, jest kanciasta, a u góry są niedbale poprowadzone linie, ale to nie koniec szkicowania. Plus jak na drugi szkic, to i tak dobrze to wygląda.



Powstała jeszcze jedna kalka. Tylko zostało to odbite tak, by głowa wyglądała na przechyloną na bok, tak jak było na referencji. Zwyczajnie na prosto było mi to lepiej i lżej narysować do tego etapu. 




Czas na trochę czarnego
W ruch poszły czarne pisaki. Na początek zrobiłam taśmę na ustach, bo wiedziałam, że ona na pewno będzie cała czarna. Z resztą jeszcze dokładnie nie wiedziałam co zrobię. Na tym etapie momentami były improwizacje. Myślałam w jaki sposób zrobić włosy, czy robić jakieś pojedyncze kosmyki, albo jakieś odbłyski włosów, albo myślałam w jaki sposób zrobię koszulkę. Ostatecznie wszystko wyszło samo w praniu.



Z włosami skończyłam na prostocie. Stwierdziłam, że jak tu coś dodam, to może być za duży bałagan i zostawiłam takie czarne proste, jakie jest. MICRONem 02 zrobiłam najcieńsze włoski, na przykład te przy skroni. Wypełniłam całość, dla ułatwienia i przyśpieszenia pracy, użyłam takiego grubego markera ze Staedtlera. A tam gdzie trzeba było, wzięłam coś precyzyjnego.



Potem już nic nie dokumentowałam, bo to a to przerwy w pracy nad nim, a to trzeba było szybko ten rysunek kończyć, bo trzeba było brać się za coś nowego. Zawsze, jak coś rysuje, to ktoś coś chce ode mnie 😆. Wszystko zrobiłam na zasadzie linii, albo cienia i nie wdawałam się w szczegóły. Rysunek jest w uproszczeniu, bo taki miałam właśnie zamysł. Podczas rysowania myślałam nad tym, czy czegoś nie dodać na twarzy, jakiegoś cienia, zaznaczenia linią kości policzkowej, czy cokolwiek, ale porzuciłam ten zamysł, stwierdziłam, że nie ma co kombinować, jeszcze coś zepsuje. Dlatego na twarzy to głównie linie. Rysując koszulkę nie chciałam, żeby była cała czarna, więc spróbowałam zrobić teksturę pomarszczonego materiału. Nie wygląda identycznie, ale coś tam więcej się dzieje.




Parę słów
To prosty rysunek, ale robota nad nim była rozłożona w czasie, bo zaczęłam po dwudziestym sierpnia, a data ukończenia to piętnasty listopad. Pamiętam, że nie chciałam się z nim śpieszyć, zważywszy na to, że w niektórych momentach nie wiedziałam co zrobię. A do tego mam dużo rzeczy, które lubię robić, więc pewnie w międzyczasie się czymś tam zajmowałam. Bardzo podoba mi się, jak ten rysunek wyszedł. Nawet po takim długim czasie nic mi się nie pozmieniało, plus, nawet nie widzę niczego niepoprawnego, złego czy cokolwiek. Nie ma też niczego, co bym zrobiła inaczej. Chyba ten rysunek musi być dobry, bo skoro bym nic nie zmieniła, nie widzę niczego złego i w ogóle na niego nie narzekam, a zazwyczaj po czasie mam jakieś uwagi do swoich rysunków.

Mam jeszcze kilka rysowniczych rzeczy, o których będę chciała napisać, ale kiedy się pojawią takie wpisy, tego nie wie nikt. Wiem, że będę chciała spróbować napisać je w wersji na papierze, póki mi nic tu nie wyskoczy, żeby aby móc wyciągnąć i przelać to na wersję elektroniczną w przyszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz