piątek, 23 lutego 2024

Oglądam to jeszcze raz. | Trochę popadało. "Hard Rain"

Po obejrzeniu "Broken Arrow" naszła mnie ochota i poszłam za ciosem i włączyłam sobie film "Hard Rain", polski tytuł to "Powódź" (nawet dobrze trafili). Oglądając telewizję również w takiej kolejności oglądałam te filmy i poniesiona nostalgią oraz tym, że wiedziałam iż nie usnę, gdybym położyła się spać, po tym pierwszym tytule włączyłam ten drugi.

Oglądając "Hard Rain" po raz pierwszy, chciałam zobaczyć inną rolę Christiana Slatera. Telewizja mi w tym pomogła, bo niedługo po "Broken Arrow", ta sama lub inna stacja puściła tą drugą produkcję. W ogóle chyba jakoś w tamtym czasie zostało parę filmów z tym aktorem puszczanych, bo sporo ich widziałam w nie dużym odstępie czasu. Pamiętam, że w "Hard Rain" podobało mi się połączenie katastrofy powodziowej z elementami akcji, czy to jak w nim sprawy się obracały. Fabuła ma podobną strukturę co "Broken Arrow", jest coś do zrobienia, coś staje na przeszkodzie, trzeba przeciwstawić się tym złym, no i pozytywne zakończenie. A, i po drodze jeszcze główny bohater napotyka kobiecą postać.

Tom pomaga swojemu wujkowi Charlie'mu w przewiezieniu konwojem pieniędzy z banku, by uratować je przed powodzią. Wjeżdżają jednak w mocno zalany teren, pojazd nie chce zapalić i muszą czekać na pomoc. Niestety zostają napadnięci przez małą grupę prowadzoną przez Jima. Wywiązuje się niefortunna strzelanina, w której ginie Charlie, a Tom zabiera pieniądze, ucieka i ukrywa je. Ale potem musiał uciekać przed Jimem i jego kolegami. Szuka schronienia w kościele, ale tam dostaje z krzyża i budzi się w posterunkowej celi. Opowiada co i jak policjantom i przy okazji dziewczynie co mu krzyżem przywaliła, a która myślała, że jest on szabrownikiem. Funkcjonariusze postanawiają sprawdzić, czy Tom mówi prawdę i jeden z nich z powrotem zamyka go w celi, biorąc pod uwagę to, iż może kłamać. Jednak naszła fala wody i zaczęła coraz bardziej zalewać posterunek. Przed utopieniem ratuje go ta sama dziewczyna, co cisnęła w niego krzyżem. W pewnym momencie Tom był zakładnikiem Jima, ale szeryf pokusił się na miliony i ta dwójka stanęła po tej samej stronie. Podczas strzelania się obu stron, Tom popłynął ratować tą, co mu z krzywa walnęła, Karen. Ostatecznie chciwe policjanty (błąd celowy) zostają uspokojeni, Jim sobie odpływa, a Tom i Karen czekają na nadpływającą pomoc. 

Kiedyś wolałam bardziej "Broken Arrow", ale teraz jestem skierowana bardziej w kierunku traktowania tych dwóch filmów na równi. Są podobne do siebie i tak jak jeden ma swoje plusy i minusy, tak i ten drugi je ma. Z racji tego, że w "Hard Rain" w innych warunkach dzieje się akcja, to wydaje się ten film spokojniejszy, bo motorówka raczej nie będzie tak samo szybka jak samochód. Było również dużo pływania, wiadomo, powódź, więc bardzo tam nie pobiegali, a bieg jest chyba trochę szybszy od pływania, no albo na ekranie tak wygląda, przez co wydaje się że film jakoś mocno nie gna. Woda spowalnia ruchy i akcja filmu jest trochę spowolniona. "Hard Rain" i "Broken Arrow" trwają prawie tyle samo, i ten drugi tytuł śmignął mi dość szybko, a ten pierwszy miałam wrażenie, iż trwał dłużej. Ale to nie jest tak, że on się wlekł, po prostu miał takie tempo. 


Fabuła również prosta, zwyczajny akcyjniak, nie było nic takiego, że twórcy mogliby się pogubić. Była również nuta humoru, jeden typ cytował, czy tam niby cytował biblię, w dialogach również pojawiały się żarty. Było też starsze małżeństwo, co nie chciało uciec przed powodzią i to był humor typowych kłótni małżeńskich, na przykład ten mąż pod koniec mówi do tej swojej żony, że następnym razem ona musi się jego posłuchać i muszą uciec przed kolejną powodzią, co było kuriozalne zważywszy na ich wiek. Bardzo mi się podobała rola Morgana Freemana, wcielający się w Jima. To była tak świetna postać, tak fajnie została zagrana. Bardzo mi się podobał akcent w głosie Freemana, czy sarkazm w wypowiadanych tekstach granej przez niego postaci. Natomiast postać Toma ponownie wydawała mi się zwyczajna. Jedynie podoba mi się i lubię sposób grania Christiana Slatera. No coś w nim jest, że polubiłam tego aktora i nie przeszkadza mi taka zwyczajna postać, którą zagrał. Postać Karen była zabawną postacią pod kątem tego, że ona tam zajmowała się renowacją, czy czymś takim, w kościele i miała na tym punkcie obsesję. Na jej nieszczęście akurat tam musiała odbyć się bitwa o pieniądze i zabawna była końcowa scena, jak Tom opowiada co się stało budowli, na zasadzie że, a woda ugasiła pożar, gdy ona się pyta, czy to był duży pożar, on odpowiada, że nie i prawdopodobnie dlatego postanowili wpłynąć motorówkami wybijając okna, które były witrażami. Toteż Karen przywaliła Tomowi krzyżem i to zamieniło się w żart w tym filmie. Bardzo lubię i mnie bawi dialog między nimi, gdy są na posterunku i on się pyta, czym go walnęła. 

"- You're the one who nailed me, aren't you. What the hell d'you     hit me with?

  - A crucifix. What? It was all that was there.

  - Great. I'm gonna have people from around the world coming to     see Jesus on my forehead".

Jest jeszcze jedna scena, która mnie bawi i nawiązuje do tego krzyża. Jim i Tom chowają się w tym kościele, no i ten drugi poszedł poszukać czegoś do opatrzenia rany, dostał kulką, a w trakcie wymiany zdań Jim się jego pyta, czy już był w tym miejscu, na co Tom odpowiedział "Oh yeah. I saw Jesus!".


Mimo, iż znałam ten film, wiedziałam co tam się wydarzyło, momentami czułam napięcie oglądając go. Szczególnie jeśli chodziło o wodę, na przykład, gdy wpływała ona na posterunek, gdzie Tom siedział w celi i w sumie był uwięziony w niej, i ja siedziałam na paru szpilkach, czy on jakoś tam przeżyje, albo jak on z Karen uciekali przed rabusiami i wspięli się na jakiś słup, żeby dostać się wyżej, chyba woda się podnosiła, i oni ogarnęli, że ten słup to metalowy jest, w pobliżu był jakiś prąd, a on i woda, do tego metal, to tak niezbyt, nawet wołali do tego rabusia, by również z tego metalowego słupa zwiewał, no ale niestety nie zdążył i ten prąd go poraził. Jeszcze gdy Karen była przykuta kajdankami do poręczy na klatce schodowej w swoim domu, bo ten jeden policjant w taki sposób chciał zawalczyć o pieniądze i jeszcze co innego z nią zrobić, ale jej się udało pozbyć typa i musiała ratować się przed wodą, i scyzorykiem odkręcała śrubki przy słupkach pod poręczą, żeby móc wyjść wyżej z tymi kajdankami. W pewnym momencie dalej nie mogła nic zrobić, ale za niedługo Tom przypłynął na pomoc. Tu też ta taka walka z wodą również powodowała u mnie lekkie napięcie i gdzieś tam w duchu miałam na przykład takie "no odkręcaj te śrubki". Potem była imba, ten dom zaczął pływać przez falę co napłynęła, bo tama się poddała i wodę puściła i z jakiegoś powodu wydaje mi się to przesadzone. No niby jest to rzecz możliwa, ale coś mi tu nie grało. W ogóle końcówka w pewnych momentach odbierałam lekko podkoloryzowana. Też zdarzyła się wpadka w filmie, możliwe iż było ich więcej, ale ja zauważyłam tą. Na koniec, jak Jim odpływa, to słup elektryczny w oddali nie pasował do poziomu wody jaki był przedstawiony. Przed chwilą Tom z Karen na domu pływali, a tu słup tylko do połowy w wodzie. A jak już przy Jimie jestem, to on zabrał jeden worek pieniędzy, i Tom machną ręką na ten jeden worek, że on je zabrał, bo wyszło na to że rabuś okazał się być bardziej spoko od szeryfa plus tam w między czasie okazała się pewna rzecz, ale ostatecznie nie wiem, czy to była tylko część tych pieniędzy, czy wszystkie, czy tu wydarzyła się pomyłka twórców, bo tych worków z pieniędzmi było więcej.

Po latach ten film mi się podoba, również takie bardziej luźniejsze kino niewymagające, choć, jak wspominałam, można poczuć trochę napięcia. Na mnie podziałało, bo na mnie działa woda i ogólnie takie katastroficzne wydarzenia. Mam coś takiego, że jak jest powódź pokazywana, albo coś na wodzie się dzieje, czy ogólnie widać potęgę wody, to siedzę jak na szpikach właśnie i przykładowo myślę, że "oo, oby bohaterowie się wydostali, albo żeby się skądś tam uratowali". Fajnie było powrócić do kolejnego tytułu z przeszłości. Jeszcze to film z mojego roku, także akurat trafiłam z seansem na początku roku (ja ze stycznia). Kiedyś w ogóle się jarałam się, jak jakiś film, czy serial był z mojego roku. Całkiem nieźle mi poszło w rozpoczęciu mojego postanowienia o oglądanie rzeczy w tym roku. No to lecę dalej. 

Adieu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz