poniedziałek, 5 lutego 2024

Pierwszy i ostatni rysunek w 2023 roku.

W zeszłym roku miałam wielkie plany wykonania co najmniej dwa rysunki. A że w szkicowniku dawno mnie nie było, to zrobiłam w nim rysuneczek zaznaczający 2023 rok, po nim miały być te dwa rysunki. Narysowałam jeden i kończyłam go w Sylwestra... Więcej nic nie planuje. 

Cóż, czasem tak bywa. W każdym razie no chociaż ten jeden wykonałam. Inspiracja do niego pojawiła się w 2022 roku na Instagramie. Jest to zdjęcie Maggothy, streamerki z Twitcha. Ma ona również podcast kryminalny. Bardzo podoba mi się jej styl, jest to goth dziewczyna, więc jej kolor to czarny, a ja lubię czarny, więc wszystko się zgadza. Lubię też styl zdjęć, jakie publikuje, co są stylizowane na czarno białe. Bardzo podoba mi się jej estetyka. Gdy pojawiło się poniższe zdjęcie, to od razu przyszło mi na myśl, że jest świetne do zrobienia jakiegoś rysunku.

Jak zwykle nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam od ćwiczenia. Pewnie gdybym rysowała częściej, to bym nie musiała robić ćwiczeń, a tak to muszę chronić się przed strachem przed pustą kartką. Do tego mam taką niepewność, czy w ogóle dam radę coś narysować. Pierwszym takim szkiecem ćwiczeniowym, to coś co już kiedyś rysowałam, czyli portret trochę z boku. Referencje do tego znalazłam na Pintereście, i tam to było tak pomnożone, że ja nie ogarniam kto stoi za oryginałem, z resztą ja nie do końcam ogarniam Pinteresta więc... Też go tu podżucę, a potem moje krok po kroku. Niby ja to rysowałam, chyba ze dw czy trzy razy, ale mimo to, zawsze coś tam nowyego wyłapie. Przy tym najnowszym zauważyłam, że mimo już je rysowałam, to otworzyła mi się jakaś mała dodatkowa szufladka i z nowym podejściem na to patrzyłam. Może to przez to, że rysowałam odbicie lustrzane, nie wiem, ale fajne uczucie, że wie się więcej, nawet jeżeli jest to drobnostka. 










Drugi szkic dla ćwiczenia, to głowa skierowana do dołu. Wiedziałam, że rysując swój rysunek, nie będzie ta głowa aż tak schylona, ale to było bardziej dla mojej głowy, żeby wyobraźnia trochę potrenowała i by było mi łatwiej przy tworzeniu. Pomoc naukową znalazłam na kanale YouTube, Bradwynn Jones, i wideo też podrzucę gdzieś tam poniżej. Robotę zaczęłam od narysowania koła, które podzieliłam na trzy części, według tego jak podpowiadają części twarzy, że tak to ujmę. Pierwsza wyznacza czoło, druga umiejscowienie brwi, a trzecia nosa. Dorysowałam czwartą kreskę pod tymi trzema, w takiej samej odległości, jak tamte były od siebie i ta będzie wyznaczać miejsce brody.



Między drugą a trzecią linią, czyli po środku, rysowałam kanciasty nos. Zawsze rysując mam ten problem, żeby najpierw narysować kanciasty zarys nosa, czy oczu, ust i uszu. Ja od razu chce wszystko rysować tak jak jest na zdjęciu. A jak rysowałam inne takie ćwiczeniowe rysunki krok po kroku i najpierw rysowałam wszystko kanciaste, to zauważyłam, że potem lepiej mi było narysować taki nos. Trza mi nas tym popracować chyba.


Po jednej stronie są linie, a po drugiej stronie narysowałam koło, które jest bokiem głowy. Drugą linię ukształtowałam jakoby to była brew, to też zaznacza kant twarzy. A koło podzieliłam krzyżykiem, którego linie są odzwierciedleniem tego jak głowa jest ustawiona. Chyba ta pozioma najbardziej pokazuje nachylenie głowy. 



Na podstawie tego co miałam na kartce, narysowałam żuchwę. Jej linia po prawej stronie kartki zaczyna się od tej drugiej linii co dzieliła koło, i kończy na tej ostatniej. Druga linia żuchwy również zaczyna się na poziomie drugiej linii na kole, ale bardziej konkretnie od poziomej kreski tego krzyżyka w kole. Idzie w dół ku końcowi tego koła, tak w kąt z tą pionową kreską, a za tą trzecią linią, która jest też końcem koła narysowanego na początku, linia żuchwy się zagina i leci do brody.


Na tym co już miałam zaczęłam budować twarz. Pod nosem narysowałam łuk kupidyna. Pod spodem przy tej samej linii pionowej przedzielająca dwie połówki twarzy narysowałam kreseczkę szyi, no z racji perspektywy w jakiej była no i zarys koszulki. Na tej drugiej linii, co przedzielała koło, narysowałam brwi, a pod nimi oczy. I powieki nie są zamknięte, tylko tak głowa jest pochylona, to też rozjaśniło mi rysowanie twarzy z takiej perspektywy. No i zarys włosów też się pojawił.


W kanciasty zarys żuchwy wpisałam żuchwę, narysowałam również usta, czy policzek. Niektóre zbędne kreski wytarłam, w jednej części tego podzielonego krzyżykiem kółka narysowałam ucho. Tam było wyznaczone miejsce dla niego. Trochę poprawiłam też zarys koszulki/bluzki, niby to tylko szkic, ale mnie to gryzie takie coś i musiałam poprawić, plus poprawić nie zaszkodzi.



Znowu parę kresek wytarłam i narysowałam linie włosów przy czole, no i potem jakiś zarys włosów. A na końcu wszystkie techniczne kreski, które były już nie potrzebne, zostały wytarte i została twarz.




How to Draw Faces Looking Down || Loomis Method Monday Ep 3



No i w końcu przyszedł czas na pierwszy szkic ku mojemu rysunkowi. Te pierwsze szkice są jak zwykle brzydkie. Ale trzeba od czegoś zacząć i przy pierwszym szkicu moja głowa próbowała przelać wszystko co wie w połączeniu ze zdjęciem referencyjnym na kartkę. Widziałam, że idzie to w złą stronę więc nawet nie kontynuowałam.


Na drugim brzydkim szkicu pojawiła się cała twarz, wprawdzie wszystko jest krzywe, nieproporcjonalne i niepoprawne. Nie ma o czym mówić przy tym 😆.


Wszystko wyżej to początek czerwca, a do rysowania wróciłam... w październiku. Kolejny szkic to już coś więcej. Więcej szkicu, więcej kresek, więcej krzywości i więcej brzydoty. Mimo, iż ten szkic również jest mocno niepoprawny, to luźno zahacza o zarys tego co chciałam narysować. Wspomniałam wcześniej, że zamiast na początku rysować wszystko uproszczone, kanciaste, to ja od razu chce rysować tak jak jest na zdjęciu, i wychodzi to tak, jak te oczy na poniższym szkicu. Mimo wszystko, to było już coś nad czym można było pracować.


Stwierdziłam, że będę pracować na tym poprzednim szkicu i zobaczę co z tego wyjdzie. Przekalkowałam go i zaczęłam jako tako poprawiać... wszystko. Mimo, iż to nie wyglądało, widziałam w tym nutkę potencjału. Nadal to wszystko jest niekształtne i niepoprawne. To jest etap trust the process. 


Znowu miałam przerwę od tego i wróciłam z początku listopada. Ten poprzedni szkic też przekalkowałam i tak samo starałam się poprawić. Można powiedzieć, że do tej pory to było rysowane od nowa z tym, że miało się trochę taką podpowiedź i wiedziało się mniej więcej czego nie robić. Ja też każdemu szkicowi robiłam zdjęcie, głównie telefonem, bo łatwo mi było szybko przerzucić na Dysk Google i porównać z referencją na monitorze komputera. Na bieżąco wyświetlałam szkice i referencje koło siebie i patrzeć to na jedno, to na drugie, co trzeba poprawić, w którą stronę iść, a w którą nie. I ku mojemu niespodziewaniu, wyszło to poniżej. Zdjęcie zaraz po wykonaniu i zdjęcie lepszej jakości zrobione później.



Po poprzednim szkicu przyszło mi do głowy, że jednak coś niecoś potrafię. Chwilę to trwało, ale doszłam powoli do celu. Choć w sumie nie do końca, bo mając już ten zarys twarzy, najbliższy do zdjęcia referencyjnego trzeba było popracować nad szczegółami. Pierwsze co trzeba było poprawić, to policzek po prawej stronie kartki, ten bardziej schowany. Musiałam go schować jeszcze bardziej. Wydawało mi się to ważnym aspektem, bo od tego zależały włosy, oko, czy usta. Co też z resztą poprawiałam. Skoro zmieniłam lekko policzek, to i włosy delikatnie trzeba było zmienić. Usta trzeba było powiększyć. Odrobinę poprawiłam nos, choć to nie koniec z nim. Ucho też trzeba mi było powiększyć. Drobne zmiany zrobiłam z brodą, włosami pod nią na szyi, czy naszyjnikiem, Pozostałymi rzeczami bardzo się nie zajmowałam, bo uznałam, że są w miarę okay, a nad tą twarzą jednak trzeba było trochę posiedzieć. Zdjęcia to ponownie jedno zaraz po skończeniu, a drugie takie trochę lepsze. 



Kolejna kartka, kolejna kalka i kolejne poprawki. Ponownie małe poprawki oczu, brwi, ust, nosa, czy ucha. Próbowałam ulepszyć włosy oraz brodę. Poświęciłam też chwilę nad naszyjnikami. Przy ustach nie wiem dokładnie w którym momencie, próbowałam je narysować tak, jak są naturalnie, no bo one są obrysowane pomadką, ale w pewnym momencie stuknęłam się w głowę narysowałam je tak, jak są obrysowane, bo przecież miał być to prosty rysunek. Z dokładnym rysowaniem ust będę męczyć się przy portretach. Pierwsze zdjęcie zrobiłam, bo myślałam, że już nic nie będę robić. Jednak potem jeszcze dłubałam i widać to na tym lepszym zdjęciu.



Ostatni szkic. Poprawki dotyczyły tych samych rzeczy. Starałam się, aby linie były w miarę cienkie, były pojedyncze, żeby było jak najczyściej na kartce. Zajęłam się na koniec naszyjnikiem, czy włosami koło szyi, bo tam drobne poprawki trzeba było zastosować. A i ucho ulepszyłam. Po przyglądaniu się na ten szkic i zdjęcie referencyjne, stwierdziłam, że nic więcej nie zdziałam i zostawiłam to tak.


Ostatni szkic przekalkowałam do miejsca docelowego, czyli do szkicownika. Nie poprawiałam już tego ołówkiem, tylko od razu jechałam cienkopisami po tych kalkowych liniach.


Robotę cienkopisem zaczęłam od obrysowania wszystkiego. Wybrałam najcieniej piszący cienkopis i obrysowałam kontury, narysowałam brwi oraz włosy przy przedziałku, wypełniłam te cienkie elementy, jak rzemyk, czy eyeliner. Zaczynając nie wiedziałam co i jak zrobię z niektórymi rzeczami, więc takie obrysowanie na początek było w sam raz. 


Chciałam, żeby ten rysunek był prosty, ale też chciałam, żeby były takie elementy, jak odbicie światła. I nie wiedziałam, czy zostawię po prostu białą plamę, albo zamarzę całość i zrobię refleksy czymś białym, albo pójdę w to, co efekty widać na rysunku i zobaczę co się stanie, w razie co miałam to zamalować kompletnie czarnym i wykorzystać tą opcję, że zrobię refleksy czymś białym. Jak widać wyszło całkiem spoko, co mnie cieszy, bo widać strukturę cienkopisa i nie jest to takie płaskie, jak niektóre efekty grafiki komputerowej. Jeden z naszyjników, ten czarny pasek, nie wiedziałam co z nim zrobić, nie chciałam, żeby był cały czarny, chciałam żeby coś tam w sobie miał, a nie, był czarna plamą. I znowu złapałam się na ty, że myślałam nad tym rysunkiem realistycznie. Ponownie stuknęłam się w głowę, że nie muszę robić tutaj niczego dokładnie jak jest na zdjęciu, że miało być prosto i że mogę sobie zrobić co chcę, więc zrobiłam tak, by było widać szwy. A ten wisiorek chciałam zrobić tak jakby 3D, w sensie na zdjęciu widać jego grubość, więc zrobiłam takie pogrubione linie pod spodem, odpowiednio pod jakim kątem ten wisiorek był. Jak się popatrzy na referencje, to wiadomo o co chodzi. Cienie twarzy, czy cienie do powiek zrobiłam ołówkiem, oczy też. No i usta... Nie podoba mi się, jak to zrobiłam. Wyglądają, jakby dolna warga była większa od górnej, a jest odwrotnie. Próbowałam różnych rozwiązań na tych ustach, ale nic nie wyglądało dobrze i narobiłam tylko warstw, że kartka już nic nie chciała przyjmować. Zrobiłam jak zrobiłam i tak zostawiłam. Po czasie mnie olśniło, że gdybym zrobiła odwrotnie, to by o wiele lepiej to wyglądało, gdyby ten biały był przy granicy warg, ale na górnej. Ja mam tak, że jak kończę rysunek, to już po czasie w nim nic nie robię. Jak uznałam, że koniec, rysunek skończony, to już nic nie poprawiam. Też po czasie zobaczyłam kilka rzeczy, co mogłabym poprawić. Ważne, że je zobaczyłam. 


Czy twarz, którą narysowałam, jest podobna do referencji? Nie wiem, ja to rysowałam i jakieś podobieństwo widzę, choć to nie jest jednoznaczne. Rysując z tego zdjęcia referencyjnego właściwie nie zależało mi na podobieństwie, po prostu podobało mi się zdjęcie, jego klimat i jak nie będzie podobieństwa, to będzie po prostu jakaś dziewczyna. Podeszłam do tego tak, że lekko powątpiewałam iż będzie jakiekolwiek podobieństwo, ale gdyby wyszło, to bym się nie obraziła.


Narysowanie tego rysunku tknęło we mnie coś takiego, że uświadomiłam sobie, iż kiedyś rysowałam więcej. Niby to rysowanie jest koło mnie, ale rysuje w bardzo dużych odstępach czasu. I trochę zatęskniłam za większą częstotliwością rysowania. Potem miałam tyle różnych rozkmin, przeróżnych i przy nich wpadł mi pomysł na rysunki. Jest w kolejce jeszcze jeden, ten drugi, do szkicownika co planowałam w zeszłym roku, więc najpierw trzeba będzie się nim zająć. Będę musiała się zebrać. Zmobilizowałam się do robienia ćwiczeń jak na WFie i wytrzymałam trzy tygodnie, to może i z rysowaniem uda mi się to damo uczynić 😅. 





Na koniec ciekawostka, co stało się z ostatnim szkicem. Otóż wykożystałam go do sprawdzania przyborów, co jak zrobić, co robić, a czego nie robić, tak żeby nic nie spartolić w rysunku. To by było na tyle.

Adieu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz