U mnie, tam gdzie składuję się drewno na opał pojawiły się małe kotki!
Oczywiście nie były one moje, tylko kocica sobie przyszła i się okociła i mi kotki zostawiła. W domu zawidniał wielce problem, co dalej z nimi zrobić, bo mamy jednego kota. Jednego to i by się zostawiło, ale trzy? U mnie jeden to dużo, a co powiedzieć o trzech dodatkowych. Był problem, żeby ich złapać, bo sprytnie się w drzewie chowały i nie dały się złapać. Ale ja sobie drogę utorowałam i potem łatwo się do nich było dostać, ale i tak za wolno, żeby złapać. Ale jak złapałam, to zdjęcie zrobiłam i tata kazał mi go od razu puścić, żeby się do człowieków nie przyzwyczajały. No cóż, ostatecznie biedaczki zostały wyprowadzone przez swoją kocią mamę do swojego domu, czyli do sąsiadów, bo to była najprawdopodobniej ich kocica.
Nic w tej historii nie byłoby fascynującego, gdyby nie to, że jedna z opcji była taka, żeby te biedne kotki komuś podrzucić, albo co gorsza ich potopić, więc jak się dowiedziałam, że sobie poszły, to kamień spadł mi z serca.
Swoją drogą, ładne kotki to były. Dobrze, że udało mi się im zrobić parę zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz