Oryginał |
Wcześniejsze rysunki kredkami, na przykład Flash'a, nie wyszły mi zbyt dobrze. Brakowało w nich umiejętności, tego tak zwanego skilla. Ale, ten który dzisiaj publikuje, to już jest coś !
Oczywiście na początku zrobiłam byle jakie linie, kreska jedna na drugiej, albo obok siebie, a jak już mniej więcej rysowany kwiat sobie rozmieściłam tak jak chciałam, to ołówkiem robiłam te ostateczne linie, a te niepotrzebne wymazywałam gumką.
Na oryginale (zamieszczonym w rogu) środek kwiatka jest wypełniony malutkimi kółeczkami, więc ja, nie poszłam na łatwiznę i też zrobiłam te kółeczka! Jak je rysowałam, to myślałam sobie tylko, kiedy ja to w końcu skończę 😝 No ale efekt wyszedł fajny. Ogółem to by mi się nie chciało tego robić, ale pomyślałam sobie 'kurde, cały czas tak nie będzie mi się chciało?', i narysowałam.
Oczywiście mój kochany aparat nie do końca chwyci na zdjęciach linie, więc lepiej jest już widać linie rysunku, kiedy to poprawiłam go swoim cienkopisem, mazakiem, czy co to tam jest. Niestety gdzieniegdzie linie nie są idealne. Niektóre udało mi się poprawić robiąc ją grubą, ale niestety niektórych nie za bardzo by się dało, według mnie, i nie są takie płynne, tylko poszarpane (?)
Gdy skończyłam robotę cienkopisem, wytarłam resztki linii z ołówka, bo nie były do niczego potrzebne i to po prostu oczyściło line art? Chyba tak to się nazywa. (Taa, oglądam tyle YouTube na temat rysowania i nadal nie wiem).
No i niestety, ja jestem zdolna i nawet jak owe ścieranie gumką szło mi dobrze, to BAM, i zagięła mi się kartka, co poniżej można zobaczyć...
Kiedy wzięłam się za wypełnianie kolorem, było oczywiste, że widać tam jest trzy odcienie żółci. Jeden bardzo jasny żółty, a kończąc na pomarańczowym.
Trochę się stresowałam tym, że znowu nie wyjdzie mi tak jak trzeba, albo powinno, więc pomyślałam sobie, że nigdzie mi się nie śpieszy i mogę to robić powoli, w skupieniu. Najpierw nakładałam najjaśniejszy kolor, tam gdzie on się znajduje, a potem ciemniejszy i pomarańczowy. Stopniowo i okrągłymi ruchami kredką dodawałam warstwy odcieni. Ogółem skupiłam się najbardziej na miejscach, gdzie kolory się łączyły, mieszały się. Kładąc kolejne warstwy na łączenia, ciągnęłam kolorem na całą powierzchnie odcieniu.
Jak skończyłam pierwszy płatek, który według mnie wyszedł świetnie, jak na kogoś takiego jak ja, który nie do końca czaił kolorowanie. Byłam tak oczarowana jak wyszedł, i w ogóle taka dumna z siebie, że tak mi się udało to zrobić. Gdzieś w trakcie zachwycania się tym, pomyślałam, 'kurde, nie ciesz się, bo to dopiero pierwszy płatek'. Kolejne może nie do końca udało mi się zrobić jak ten pierwszy (bo z reguły wszystko pierwsze wychodzi mi fajnie, a potem jest klapa), ale i tak efekt jest świetny ! 😃😄
Oczywiście kolorując liści, chciałam je zrobić tak jak płatki, i chyba się nawet udało. Choć kredki, znaczy kolory zieleni, nie do końca jakoś chciały się mieszać, łączyć, tak trochę dziwnie rysowały, jakby te dwa wkłady tych kredek, ten środek, no to co ma pigment (też nie wiem jak to się nazywa), były zrobione z innych materiałów. Takie miałam odczucie. No ale mniejsza...
Ogółem nie wiem dlaczego, ale niektórzy strasznie krytykują kredki Koh-I-Noor, które posiadam i którymi rysuje zresztą. Ludzie narzekają, że twarde, nie blendują się, ale jak mi się udało coś tam zrobić, co mam mało doświadczenia, to jednak może nie są takie złe? Oczywiście, może nie są najlepsze i takim kredkom Prismacolor nie dorównają, ale dla początkujących jest spoko. W szczególności, że nie pokrywają kartki od razu, tylko wieloma warstwami, bo w końcu mają konsystencje twardą, to nauczą rysownika cierpliwości do rysowania, że taki rysunek nie powstaje od razu w pięć minut. W szczególności, kiedy ktoś chce rysować coraz lepiej lub profesjonalniej. Takie jest po prostu moje zdanie. Poza tym widziałam, jak rysownicy, którzy mieli dużo umiejętności, i którzy posługiwali się innymi firmami kredek, robili świetne rzeczy. Moje zdanie jest takie, że jak ktoś nauczył się posługiwać kredkami, to nie ważna jaka będzie to kredka, ale da radę nią coś zrobić. Jedynie trzeba przyzwyczaić się do tego, że na przykład będą to kredki miększe od tych co się używało.
Kończąc kwiat jak i liście, postanowiłam wbić sobie gwóźdź to trumny, i zrobić... tło. Oczywiście ta trumna to taki żart, bo przecież cały rysunek wyszedł świetnie, ale w robieniu tła to nie jestem ekspertem i ogółem rzadko go robię, ale tu po prostu nie dawałoby mi spokoju, gdybym tego tła nie zrobiła. Owe tło nie wyszło do końca tak jak chciałam, ale nie jest ono też takie najgorsze, nie zabija całego rysunku, na szczęście, bo tego się bałam, że nie dość, że może mi to tło nie wyjść, to jeszcze zniszczyć całość.
Poniżej są już zdjęcia skończonego rysunku. Ogółem zrobiłam ich strasznie dużo, bo nie mogłam znaleźć lepszego światła, bo 'genialna' ja, nie mogłam tego zrobić w dni, kiedy było słonecznie, tylko wtedy, kiedy było mega pochmurno 😂. Jak można było też zauważyć, to jest trochę zdjęć, które pochodzą z Instagrama, gdzie was zapraszam, bo właśnie tam można się dowiedzieć nad czym pracuję, i jak idą postępy w rysowaniu 😉.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz