Prawie nikt nie zna jego twarzy. Jak to możliwe?
To prawdziwy paradoks – jest jednym z najsłynniejszych aktorów na świecie, a prawie nikt nie zna jego twarzy. Jak to możliwe?
Wszystko za sprawą techniki performance capture – polega ona na tym, że ruchy ciała i mimika aktora noszącego specjalny strój z markerami są filmowane i zapisywane przez komputer, stając się tym samym swoistą bazą dla animatora, który na ich podstawie powołuje do życia realistyczne, trójwymiarowe modele postaci.
Właśnie w taki sposób powstał Caesar z „Genezy Planety Małp”, King Kong czy Gollum z „Władcy Pierścieni”.
Co łączy tych filmowych bohaterów? Wszyscy zostali stworzeni przy użyciu powyższej techniki i we wszystkich wcielił się Andy Serkis.
Marzenia o sztuce
Urodził się 20 kwietnia 1964 roku w Londynie. Jego mama, Lylie, pracowała z niepełnosprawnymi dziećmi, ojciec, Clement, był ginekologiem, który często wyjeżdżał z misją za granicę. Ich syna od najmłodszych lat ciągnęło do sztuki.
- Już od dzieciństwa marzyłem o zostaniu malarzem – opowiadał w The Telegraph. - To było coś, co naprawdę mnie fascynowało.
Później jego marzenie ewoluowało – Serkis zaczął studia na uczelni plastycznej, tam jednak poznał teatr i zrozumiał, że chce związać swą przyszłość z aktorstwem. Zaczynał od występów na scenie, na małym ekranie zadebiutował pod koniec lat 80., ale prawdziwą sławę zdobył tak naprawdę dopiero w 2001 roku.
Kłaczek
Kiedy Serkisowi zaproponowano przesłuchanie i dowiedział się, że miałby użyczać głosu animowanej postaci, nie był zadowolony. Poważnie zastanawiał się nawet nad odrzuceniem propozycji.
Dopiero kiedy usłyszał, że chodzi o Golluma, zaczął się wahać – nie znał wprawdzie „Władcy Pierścieni”, ale w dzieciństwie czytał „Hobbita” i miał do tej powieści pewien sentyment. Zdanie zmienił ostatecznie za namową żony, która nalegała, aby udał się chociaż na casting.
Jego demo, na którym wciela się w Golluma, głośno przełykając ślinę i naśladując swojego kota krztuszącego się „kłaczkiem”, było bezkonkurencyjne.
''Dziwaczne doświadczenie''
Dla Serkisa granie w specjalnym kostiumie z markerami to rzecz zupełnie normalna, choć ze śmiechem opowiadał, że kolegom z planu dużo czasu zajęło przyzwyczajenie się do jego dziwacznego wyglądu. Wspominał, jak przy „Władcy Pierścieni” Elijah Wood i Sean Astin długo nie mogli się przy nim skupić na pracy.
- Dla nich to musiało być wyjątkowo dziwaczne doświadczenie – mówił w książce „Gollum: How We Made Movie Magic”. - Kiedy na nich patrzyłem, widziałem Froda i Sama, więc miałem łatwiej. Ale kiedy oni patrzyli na mnie, mieli przed sobą faceta w usztywnianym kostiumie, z wykrzywioną twarzą, w
porównaniu z którą oblicze
Jima Carreya wydaje się
zupełnie normalnie, i głosem
przywodzącym na myśl
wymiotującego kota.
Z (nie)małą pomocą animatorów...
Serkis, jak zawsze skromny, podkreśla, że ogromny udział w powstawaniu postaci, w które się wciela, mają zdolni animatorzy.
- Kiedyś przeinaczono moje słowa i napisano jakąś koszmarną rzecz w stylu „Andy Serkis robi wszystko, animatorzy nic”. Nigdy w życiu nie powiedziałbym czegoś podobnego– irytował się w The Telegraph. - Mam niezwykłą więź z animatorami i specami od efektów specjalnych, ta przyjaźń trwa już od kilkunastu lat.
''Nie widzę żadnej różnicy...''
Mówi, że aktorstwo to nie tylko jego zawód, ale i powołanie. Wcale też nie przeszkadza mu, że jest kojarzony głównie z postaciami powstałymi dzięki komputerowej animacji.
- Nie widzę żadnej różnicy między graniem przy zastosowaniu techniki performance capture a „zwykłym” aktorstwem – tłumaczył w The Telegraph. - To po prostu inny sposób na uwiecznienie czyjegoś występu.
I choć uważa, że nie jest to zadanie w żaden sposób wyjątkowe i każdy aktor podołałby podobnemu wyzwaniu, niewielu jest gotowych pójść w jego ślady.
Na zawsze Gollum?
Choć na ekranie często nie widać jego twarzy, i tak nie uciekł przed popularnością.
- Nie ma dnia, żeby ktoś nie zaczepił mnie na ulicy i nie poprosił, żebym przemówił do niego głosem Golluma – mówił Serkis.
Ale nie boi się zaszufladkowania. Choć to Gollum stał się jego popisową rolą, odniósł też ogromny sukces jako człekokształtny Caesar w „Genezie planety małp” i „Ewolucji planety małp”.
Wreszcie może również spełnić swoje marzenie o reżyserowaniu – został reżyserem drugiego planu w „Hobbicie: Bitwie Pięciu Armii”, a obecnie pracuje na planie swojego filmu „Jungle Book: Origins”. Oczywiście nie zamierza rezygnować z grania, zwłaszcza teraz, gdy jest wręcz zasypywany kolejnymi propozycjami.
W najbliższym czasie wystąpi w „Avengers: Age of Ultron”, oczekiwanym filmie „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”, a także, prawdopodobnie, w „The Adventures of Tintin: Prisoners of the Sun”.
Źródło: WP.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz