wtorek, 1 lipca 2014

Pracowity wakacyjny weekend

W piątek tuż po zakończeniu roku pojechałam do Lublina z tatą między innymi kupić wkrętarkę i sprzedać książki z minionego roku szkolnego, co udało mi się sprzedać tylko jedną czwartą, bo okładka inna, albo dodane kilka stron lub rozdziałów i nie chcieli przyjąć. Ale cztery dyszki w kieszeni. Po powrocie coś zjadłam i rozbolała mnie głowa i spędziłam resztę dnia przy komputerze pisząc z przyjaciółką, koleżanką i siostrą, młodszą ode mnie i która mnie ochrzaniła, że nie pomagam reszcie robić swojego nowego pokoju. Najwidoczniej nie wie, że jak mnie boli głowa to nawet po najmniejszym ruchu zaraz mi pulsuje i jestem nie znośna, potrafię się nawet wydrzeć bez powodu.
Sobotę zaś spędziłam aktywnie. Pomagałam mojemu tacie przykręcać płyty gipsowe, miał pomagać mój brat, ale jak zwykle, za przeproszeniem, gówno z tego wyszło, bo oczywiście spał. Tego dnia zaczęliśmy też trochę i jego pokój. O dziwo jak nigdy dostałam za to od taty pięćdziesiąt złotych. nie tylko on ale i moje mama byli zdenerwowani na brata bo nie chciał pomóc i spał chyba do trzynastej.















Niedzielne popołudnie spędziłam z leniwym bratem na wycieczce rowerowej. 





Ech... W pierwszy poniedziałek wakacyjny znów pomagałam tacie. Dokańczaliśmy pokój mojego brata Tomasza, który miał nas obdażyć swą łaską i nam pomóc, ale znów gówno z tego wyszło. Tata się znów trochę wkurzył i stwierdził, że weźmie znów mi da pięć dych, ale z pieniędzy brata, które zaoszczędził. Ostatecznie jednak nie dostałam =D 
Z pomocy udzielonej mojemu tacie wywnioskowałam, że wkrętarka jest groźnym narzędziem w moich rękach.
Ale mimo wszystko po kilku fail'ach doszłam do wprawy wkręcania śróbek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz