Rozdział 3.
Poprzedni
Lucy złapała się za głowę, a potem odgarnęła długie kosmyki włosów z twarzy. Przez dłuższy czas bhła cisza, którą Sam przerwał.
- To co robimy? - spytał chłopak.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała mu Lucy. - No to chyba, że... się tam włamiemy - powiedziała w żartach, a błyszczące oczy Optimusa zaniepokoiły ją. - Na serio mamy się włamać!? - spytała z lekkim krzykiem.
- To jest jedyne wyjście - powiedział Prime.
- No nie. nie mówisz poważnie. Ja już wystarczająco przebywałam na komisariacie - oburzyła się Lucy.
- Przykro mi. Tylko tak odzyskamy dziennik.
- A ty gdzie? - spytał Sam.
- Przebrać się w czarne ciuchy, może nikt mnie nie zobaczy w nocy - powiedziała Lucy - w końcu strzeżonego, Pan Bóg strzeże - dodała, a mówiąc to, szła przez chwilę do tyłu swojego celu. Po nie długim czasie wróciła, ubrana w czarne trampki, dresy top i cienką bluzę.- "Może nikt mnie nie rozpozna"- powiedziała do siebie w myślach, a potem wsiadając do żółtego Chevroleta Camaro, tak jak przed nią to zrobił Sam.
Będąc pod domem, gdzie kiedyś dziadek Lucy mieszkał, dziewczyna wzięła głęboki oddech, założyła kaptur i wyszła z samochodu. "Jeeezu, co ja robię?" - pomyślała. Nagle usłyszała głos w słuchawce, którą przed tem dostała, aby kontaktować się z Samem. "Halo, słyszysz mnie?" - usłyszała i odpowiedziała twierdząco. W domu nikogo nie było, bo jak to Autoboty się dowiedziały, owe małżeństwo było na wyjeździe i miało wrócić na drugi dzień wieczorem lub w nocy.
Zestresowana dziewczyna mając w dłoni imitację kluczy, które dostała od Autobotów, próbowała otworzyć drzwi. Gdy zamek w drzwiach ustąpił znów wzięła oddech zamykając na chwile oczy, po czym je otworzyła i weszła do środka. "Gdzie mogę tego szukać? - spytała cicho do małej słuchawki. W odpowiedzi usłyszała, że w piwnicy lub na strychu. Zaczęła od strychu, podświetlając sobie nie wielką latareczką. Przeszukawszy wszystkie kąty i każdy zakamarek, nie znajdując nawet śladu, zeszła do piwnicy. Tam rozejrzawszy się, znów przeszukiwała. Starała się, aby wszystko wyglądało tak jak przed tem, żeby nie domyślili się, że coś nie gra. Po dłuższym czasie poszukiwań, bez owocnych poszukiwań zrezygnowana stała jak posąg tracąc wiarę. Kiedy oparła się o ścianę, zauważyła coś dziwnego, że w pewnym momencie ściana nie zgadza się z resztą. Wtedy jakby napadł ją jakiś szał, zaczęła macać ją szukając tajemniczego "przycisku". Jednak nie znalazła go. Zmartwiona, zaszła z drugiej strony i tez nic. Ostatecznie ponowiła próbę, ale tym razem na tej nieprawidłowej. I tu przychylając jedną ze stron, ujawnił się jej nie wielka skrytka, a w niej pakunek. Otworzyła go i ujrzała dziennik i inne rzeczy. "Mam coś!" - prawie wrzasnęła do słuchawki z radością. "Dobra, zbieraj się, bo ludzie zaczynają się interesować - usłyszała odpowiedź. Lucy pakowała to co było możliwe do dziennika i zamknęła skrytkę. Następnie kierowała się do wyjścia. "Hej! Musisz się pośpieszyć!" Słychać syreny policyjne!" - po raz kolejny dostała ostrzeżenie. Szybko zamknęła drzwi wejściowe, słyszała coraz wyraźniej syreny. Będąc bardzo zdenerwowanym, nie mogła przekręcić zamek,a kiedy jej się udało jak najszybciej pobiegła do żółtego auta. Wsiadając, już za nimi był radiowóz, a oni sami ruszyli z piskiem opon.
- Szybciej, szybciej, szybciej! - krzyczał Sam do Bumblebee'ego, oglądając się za siebie.
- Cholera! Siedzą nam prawie na ogonie! - krzyknęła Lucy, a auto coraz bardziej zaczęło przyśpieszać.
- Bumblebee! Zawieś nas gdzieś w bezpieczne miejsce- powiedział Sam do auta.
Z czasem auto policyjne zniknęło im z oczu, a oni sami odetchnęli z ulgą. Na wieczór byli całkiem poza miastem i Bumblebee zawiózł ich do opuszczonej willi kilka kilometrów od miasta. Lucy i Sam stanęli na chwilę przed dość dużym budynkiem, a potem niepewne weszli. Rozejrzeli się i weszli do jednego z pomieszczeń. Sądząc po tym, że był to dość duży pokój można było stwierdzić iż to był salon. Meble w stylu królewskim upewniło ich bardziej. Chcąc sprawdzić, czy jest prąd, Sam ruszył przełącznik, po czym pomieszczenie rozjaśniło się. Lucy skierowała się od razu na całkiem nie małą kanapę, gdzie oparcie było zaokrąglone i zakończone różnymi wzorami w drewnie. Podramienniki natomiast były jakby wygięte i zawinięte w rulon. Usiadłszy rozłożyła rzeczy, które włożyła wcześniej do dziennika. Były tam szkice, mapy i stare zdjęcia. Uważnie się przyglądała jednej z kartek, a potem podawała je Samowi. Nie wiedzieli o co chodzi. W końcu Lucy otworzyła nią pierwszej stronie dziennik i zaczęła czytać. Podczas czytania położyła się, a po dłuższym czasie usnęła, sama nie wiedziała kiedy.
Obudziły ją promienie słońca. Otworzyła oczy, była trochę zdezorientowana, jakby wszystkie wydarzenia poprzedniego dnia jej się przyśniły. W dłoniach nadal miała dziennik. Obkręciła w lewą stronę głowę, chcąc uniknąć coraz mocniejszych promieni słonecznych, przed oczami ukazał się śpiący Sam na dwóch przysuniętych do siebie fotelach. Usiadła po chwili i przetarła rozespane oczy pięściami. Znowu zaczęła czytać dziennik. Czytając nawet nie zauważyła kiedy chłopak obudził się i wstał.
- I co, masz coś?- spytał, a ta zlękła się i podskoczyła.
- Nie, nic. Opisuje tu, jak na razie spotkanie z robotami. Nie ma nic o tym krysztale. - odpowiedziała mu.- I raczej to potrwa zanim coś znajdę.
Minęło kilka godzin, a Lucy nadal czytała. Sam chodził tam i z powrotem. Obszedł i obejrzał cały budynek. Pod koniec dnia Lucy coś odkryła.
- Ej Sam ! Popatrz! - wykrzyknęła, głosem radości. - Narysowany jest ten kryształ. Dziadek napisał, że schował go podczas ostatnich wakacji.
- Czyli już coś jest.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Literacka Agnes w końcu napisała. Zbierała się do tego o najmniej tydzień XD
Jeżeli kogoś zainteresowało i się nawet w miarę podoba (albo i nie) to proszę o opinię ;-)
Za błędy przepraszam, jeżeli się takowe zdarzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz