Nawet wokalista Rammsteina, Till Lindemann, dał się w końcu namówić na wygłoszenie swojej opinii o branży muzycznej. Dlaczego wieszczy koniec wielkich zespołów?
Till Lindemann o kondycji współczesnego rocka i metalu nie chce mówić dużo. Portalowi rocksverige.se również powiedział niewiele, ale dobitnie.
"Jedyną rzeczą, którą mogę powiedzieć jest to, że nie chciałbym w dzisiejszych czasach zakładać zespołu. Nie da się z tego wyżyć. Wytwórnie muzyczne nie dają ci szansy, nie jest tak, jak kiedyś, gdy przychodzili i mówili „Macie tutaj stos pieniędzy. Nagrajcie coś dobrego!”."
Jego zdaniem muzyka dziś tworzona jest produkowana szybko, domowymi sposobami i przy niskim budżecie. Nowe osoby w branży nie mają szans. No, poza jednym wyjątkiem…
"DJ-e. Wykształciła się nowa, współczesna kultura didżejska, np. Skrillex i podobni. W muzyce nastąpiła ogromna zmiana jakościowa i gust muzyczny jest zupełnie inny. Już nigdy nie zobaczymy takich zespołów jak Led Zeppelin czy Black Sabbath. To koniec."
Wypowiedź frontmana Rammsteina koresponduje z niedawnym twierdzeniem wokalisty Judas Priest. O ile Till Lindemann pewnie wygłasza swoje zdanie, o tyle Rob Halford ciągle pyta: czy zobaczymy jeszcze kogoś pokroju Ozzy’ego Osbourne’a czy Axla Rose’a? Według niego problemem nie są dobre zespoły, lecz prawdziwe osobistości na rockowej sceny.
Któraś z tych opinii jest Wam bliska?
Ja osobiście stwierdzam, że Till ma rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz