"Uciekające kurczaki"
Wczoraj, ledwie co wstałam, włączyłam telewizor, ale że nic nie było, to go wkrótce wyłączyłam. Potem poszłam w głąb swego domu i w pewnym momencie zobaczyłam bajkę w telewizorze w sypialni rodziców. Leciała mój film animowany z dzieciństwa ! Były to "Uciekające kurczaki".
Przypomniało mi się, jak oglądałam to będąc dzieckiem razem z bratem i to nawet po angielsku, nic nie rozumiejąc...
Ogólnie to niestety początku nie udało mi się złapać, ale 3/4 filmu, albo nawet więcej udało mi się obejrzeć. I tyle lat, co ja tego nie widziałam, i obejrzałam po polsku, to stwierdziłam, że ta animacja jest świetna. Lepsza od tego, co teraz robią. Świetna fabuła i nawet niezła muzyka.
Opowieść o kurach z farmy, które chcą uciec z miejsca otoczonego drutem kolczastym. Jeżeli kura nie zniesie wystarczająco jajek na śniadanie, ląduje na stole jako obiad. Z liderką Ginger opracowują plany ucieczki, lecz wszystkie zawodzą. W ucieczce ma im pomóc kogut Rocky, który uciekł z cyrku. W zamian za pomoc ma dostać schronienie prze cyrkiem. Rocky ma nauczyć kury latać, ale jednak lekcje latania nie idą po ich myśli. Wkrótce niezadowolona z dochodów z jajek właścicielka fermy, pani Tweedy oraz jej mąż, zakupują maszynę do robienia placków z kurczaków. Zwierzęta chcą jak najszybciej uciec stamtąd. Jednak Rocky, ostatnia deska ratunku znika z fermy. Okazuję się, że latał dzięki wystrzeleniu z armaty. Utracone nadziei kury nie mają w ogóle nadziei i są przekonane, że skończą w plackach pani Tweedy. Jednak dzięki Ginger, która wpadła na pomysł zbudowania samolotu, po wielu trudnościach w końcu kurczakom udaję się uciec.
Mimo, że to przeważnie film dla najmłodszej widowni, ja już jako siedemnastoletnia dziewczyna stwierdzam, że film jest bardzo, ale to bardzo dobry i w gruncie rzeczy mogłabym go jeszcze raz obejrzeć.
Moja ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz